Organizatorzy marszów okazali się mądrzejsi niż urzędnicy ratusza, którzy powinni unikać jak ognia, szczególnie po doświadczeniach lat ubiegłych, takich sytuacji. Można się zastanawiać, czy w grę wchodziły jedynie głupota i niedołęstwo tych urzędników, czy może coś więcej. Może ktoś liczył na to, że dojdzie do jakichś incydentów, nawet drobnych, które w propagandzie obozu opozycji mogłyby posłużyć jako dowód na to, że w Polsce dzieje się coś „złego”. (…) To nie pierwszy raz, kiedy Hanna Gronkiewicz-Waltz pompuje manifestacje KOD.
– mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl poseł Prawa i Sprawiedliwości Jacek Sasin.
wPolityce.pl: Urzędnicy Hanny Gronkiewicz-Waltz pozwolili na to, by część piątkowych pikiet i marszów pokrywało się ze sobą. Na co liczyła Hanna Gronkiewicz-Waltz? Czy nie doszło do zagrożenia bezpieczeństwa publicznego?
Jacek Sasin:Na szczęście nic się nie stało. Organizatorzy marszów okazali się mądrzejsi niż urzędnicy ratusza, którzy powinni unikać jak ognia, szczególnie po doświadczeniach lat ubiegłych, takich sytuacji. Można się zastanawiać, czy w grę wchodziły jedynie głupota i niedołęstwo tych urzędników, czy może coś więcej. Może ktoś liczył na to, że dojdzie do jakichś incydentów, nawet drobnych, które w propagandzie obozu opozycji mogłyby posłużyć jako dowód na to, że w Polsce dzieje się coś „złego”. To służyłoby dalszemu oczernianiu Polski za granicą i pokazywaniu, że Polska pod rządami Prawa i Sprawiedliwości to kraj niepokojów społecznych, w którym dochodzi do zamieszek i burd ulicznych. To się na szczęście nie udało. Nie oznacza to jednak, że takie próby nie będą podejmowane w przyszłości. Trzeba na to zwracać uwagę. Trzeba też przy tej okazji powiedzieć, że widać jakościową różnicę pomiędzy rządami PiS, a tym, co działo się przez ostatnie osiem lat.
Wtedy dochodziło do określonych prowokacji.
Dziś wystarczyło nie prowokować, wystarczyło, by władza nie działała na rzecz wywoływania tego typu niepokojów, jakie obserwowaliśmy w poprzednich latach i wszystko przebiegło spokojnie. To potwierdza tezę, która była wielokrotnie formułowana przez uczestników tych marszów, ale również przez polityków PiS, o prowokacjach w trakcie marszów w poprzednich latach. Ja jako członek komisji spraw wewnętrznych poprzednich kadencji, miałem okazję uczestniczyć w nadzwyczajnych posiedzeniach komisji, w których mówiono, że dochodziło do prowokacji, do celowego wywoływania tego typu niepokojów, by potem obciążyć tym polityków ówczesnej opozycji, czyli Prawa i Sprawiedliwości. Ta teza znalazła swoje ostateczne potwierdzenie w nagranej rozmowie szefa CBA Pawła Wojtunika, który wprost mówił o prowokacjach, które były czynione na polecenie byłego szefa resortu spraw wewnętrznych Bartłomieja Sienkiewicza, ze spaleniem tej słynnej budki na czele. Mamy dziś nową jakość. Organom i instytucjom państwa zależy na zapewnieniu możliwości pokojowego manifestowania i świętowania, a nie, tak jak było to w poprzednich latach, wywoływaniu niepokojów społecznych i zbijaniu na tym kapitału politycznego.
Czytaj na kolejnej stronie…
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Organizatorzy marszów okazali się mądrzejsi niż urzędnicy ratusza, którzy powinni unikać jak ognia, szczególnie po doświadczeniach lat ubiegłych, takich sytuacji. Można się zastanawiać, czy w grę wchodziły jedynie głupota i niedołęstwo tych urzędników, czy może coś więcej. Może ktoś liczył na to, że dojdzie do jakichś incydentów, nawet drobnych, które w propagandzie obozu opozycji mogłyby posłużyć jako dowód na to, że w Polsce dzieje się coś „złego”. (…) To nie pierwszy raz, kiedy Hanna Gronkiewicz-Waltz pompuje manifestacje KOD.
– mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl poseł Prawa i Sprawiedliwości Jacek Sasin.
wPolityce.pl: Urzędnicy Hanny Gronkiewicz-Waltz pozwolili na to, by część piątkowych pikiet i marszów pokrywało się ze sobą. Na co liczyła Hanna Gronkiewicz-Waltz? Czy nie doszło do zagrożenia bezpieczeństwa publicznego?
Jacek Sasin:Na szczęście nic się nie stało. Organizatorzy marszów okazali się mądrzejsi niż urzędnicy ratusza, którzy powinni unikać jak ognia, szczególnie po doświadczeniach lat ubiegłych, takich sytuacji. Można się zastanawiać, czy w grę wchodziły jedynie głupota i niedołęstwo tych urzędników, czy może coś więcej. Może ktoś liczył na to, że dojdzie do jakichś incydentów, nawet drobnych, które w propagandzie obozu opozycji mogłyby posłużyć jako dowód na to, że w Polsce dzieje się coś „złego”. To służyłoby dalszemu oczernianiu Polski za granicą i pokazywaniu, że Polska pod rządami Prawa i Sprawiedliwości to kraj niepokojów społecznych, w którym dochodzi do zamieszek i burd ulicznych. To się na szczęście nie udało. Nie oznacza to jednak, że takie próby nie będą podejmowane w przyszłości. Trzeba na to zwracać uwagę. Trzeba też przy tej okazji powiedzieć, że widać jakościową różnicę pomiędzy rządami PiS, a tym, co działo się przez ostatnie osiem lat.
Wtedy dochodziło do określonych prowokacji.
Dziś wystarczyło nie prowokować, wystarczyło, by władza nie działała na rzecz wywoływania tego typu niepokojów, jakie obserwowaliśmy w poprzednich latach i wszystko przebiegło spokojnie. To potwierdza tezę, która była wielokrotnie formułowana przez uczestników tych marszów, ale również przez polityków PiS, o prowokacjach w trakcie marszów w poprzednich latach. Ja jako członek komisji spraw wewnętrznych poprzednich kadencji, miałem okazję uczestniczyć w nadzwyczajnych posiedzeniach komisji, w których mówiono, że dochodziło do prowokacji, do celowego wywoływania tego typu niepokojów, by potem obciążyć tym polityków ówczesnej opozycji, czyli Prawa i Sprawiedliwości. Ta teza znalazła swoje ostateczne potwierdzenie w nagranej rozmowie szefa CBA Pawła Wojtunika, który wprost mówił o prowokacjach, które były czynione na polecenie byłego szefa resortu spraw wewnętrznych Bartłomieja Sienkiewicza, ze spaleniem tej słynnej budki na czele. Mamy dziś nową jakość. Organom i instytucjom państwa zależy na zapewnieniu możliwości pokojowego manifestowania i świętowania, a nie, tak jak było to w poprzednich latach, wywoływaniu niepokojów społecznych i zbijaniu na tym kapitału politycznego.
Czytaj na kolejnej stronie…
Strona 1 z 3
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/315360-nasz-wywiad-jacek-sasin-zaginione-kwity-ws-kamienicy-hgw-to-zabiegi-by-w-tej-sprawie-bylo-jak-najmniej-dowodow
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.