Czy dziś nie mamy do czynienia z faktem, że warszawski ratusz staje się narzędziem opozycji w walce z rządem. Jedna z urzędniczek w ratuszu stwierdziła, że nikt ze strony miasta nie liczył uczestników marszu KOD, a kilka godzin później Hanna Gronkiewicz-Waltz ogłasza, że w marszu Mateusza Kijowskiego uczestniczyło 27 tys. osób. Z czym mamy więc do czynienia? Z bałaganem, czy celową dezinformacją?
Warszawski ratusz ma problemy z panowaniem nad przekazem. Oczywiście nie ma przypadku w tym, co mówi Hanna Gronkiewicz-Waltz. Warszawski samorząd stoi na pierwszej linii walki politycznej. Hanna Gronkiewicz-Waltz to przecież wiceprzewodnicząca Platformy Obywatelskiej, która reprezentuje grupę, która znajduje się w opozycji wobec Grzegorza Schetyny. Ta grupa z sympatią patrzy w stronę KOD-u i ugrupowań, które radykalnie chcą walczyć z rządem PiS, a od których dystansuje się Grzegorz Schetyna, postrzegając je jako zagrożenie dla swojego monopolu po stronie opozycji. Warszawski ratusz odgrywa dziś ważną, polityczną rolę. To nie jest samorząd w takim dobrym tego słowa rozumieniu. To polityczna ekspozytura tej części PO, która sprzyja Mateuszowi Kijowskiemu. To nie pierwszy raz, kiedy Hanna Gronkiewicz-Waltz pompuje manifestacje KOD. Pamiętamy marsze KOD, po których ratusz podawał wręcz fantastyczne wyniki frekwencyjne. W tym warszawski ratusz przodował.
Czy ta nadmierna aktywność warszawskiego samorządu, nie jest przypadkiem próbą przykrycia problemów samej Hanny Gronkiewicz-Waltz, szczególnie jeśli chodzi o kwestie reprywatyzacji warszawskiej?
Hanna Gronkiewicz-Waltz zdaje sobie sprawę z tego, że skala nieprawidłowości, mówić delikatnie, w warszawskim ratuszu osiągnęła za jej czasów ogromne rozmiary. Tych obszarów jest jednak więcej. Choćby uznaniowe dysponowanie finansami samorządu dla wspierania zaprzyjaźnionych mediów, podmiotów społecznych i fundacji, itd. Dziś prezydent Warszawy upatruje jedyną szansę dla uniknięcia odpowiedzialności w zakończeniu rządów Prawa i Sprawiedliwości. Ma świadomość, że jeśli PiS nadal będzie rządzić, to nie odpuści. W Polsce nareszcie bowiem zaczęły działać instytucje państwa, które chcą te nieprawidłowości wyjaśniać, tropić i ujawniać. Gdyby okazało się, że PiS straci w Polsce władzę, to Hanna Gronkiewicz-Waltz mogłaby liczyć na bezkarność. Tak jak było to w latach ubiegłych, gdy CBA miała zakaz zajmowania się warszawskim ratuszem. Jedyną nadzieją dla prezydent Warszawy, by te stare, „dobre” czasy wróciły, jest odejście PiS od władzy. Stąd radykalizm politycznych działań ratusza, który będzie bardzo wysoki. Wynika to z chęci uniknięcia odpowiedzialności.
Czytaj na kolejnej stronie…
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Czy dziś nie mamy do czynienia z faktem, że warszawski ratusz staje się narzędziem opozycji w walce z rządem. Jedna z urzędniczek w ratuszu stwierdziła, że nikt ze strony miasta nie liczył uczestników marszu KOD, a kilka godzin później Hanna Gronkiewicz-Waltz ogłasza, że w marszu Mateusza Kijowskiego uczestniczyło 27 tys. osób. Z czym mamy więc do czynienia? Z bałaganem, czy celową dezinformacją?
Warszawski ratusz ma problemy z panowaniem nad przekazem. Oczywiście nie ma przypadku w tym, co mówi Hanna Gronkiewicz-Waltz. Warszawski samorząd stoi na pierwszej linii walki politycznej. Hanna Gronkiewicz-Waltz to przecież wiceprzewodnicząca Platformy Obywatelskiej, która reprezentuje grupę, która znajduje się w opozycji wobec Grzegorza Schetyny. Ta grupa z sympatią patrzy w stronę KOD-u i ugrupowań, które radykalnie chcą walczyć z rządem PiS, a od których dystansuje się Grzegorz Schetyna, postrzegając je jako zagrożenie dla swojego monopolu po stronie opozycji. Warszawski ratusz odgrywa dziś ważną, polityczną rolę. To nie jest samorząd w takim dobrym tego słowa rozumieniu. To polityczna ekspozytura tej części PO, która sprzyja Mateuszowi Kijowskiemu. To nie pierwszy raz, kiedy Hanna Gronkiewicz-Waltz pompuje manifestacje KOD. Pamiętamy marsze KOD, po których ratusz podawał wręcz fantastyczne wyniki frekwencyjne. W tym warszawski ratusz przodował.
Czy ta nadmierna aktywność warszawskiego samorządu, nie jest przypadkiem próbą przykrycia problemów samej Hanny Gronkiewicz-Waltz, szczególnie jeśli chodzi o kwestie reprywatyzacji warszawskiej?
Hanna Gronkiewicz-Waltz zdaje sobie sprawę z tego, że skala nieprawidłowości, mówić delikatnie, w warszawskim ratuszu osiągnęła za jej czasów ogromne rozmiary. Tych obszarów jest jednak więcej. Choćby uznaniowe dysponowanie finansami samorządu dla wspierania zaprzyjaźnionych mediów, podmiotów społecznych i fundacji, itd. Dziś prezydent Warszawy upatruje jedyną szansę dla uniknięcia odpowiedzialności w zakończeniu rządów Prawa i Sprawiedliwości. Ma świadomość, że jeśli PiS nadal będzie rządzić, to nie odpuści. W Polsce nareszcie bowiem zaczęły działać instytucje państwa, które chcą te nieprawidłowości wyjaśniać, tropić i ujawniać. Gdyby okazało się, że PiS straci w Polsce władzę, to Hanna Gronkiewicz-Waltz mogłaby liczyć na bezkarność. Tak jak było to w latach ubiegłych, gdy CBA miała zakaz zajmowania się warszawskim ratuszem. Jedyną nadzieją dla prezydent Warszawy, by te stare, „dobre” czasy wróciły, jest odejście PiS od władzy. Stąd radykalizm politycznych działań ratusza, który będzie bardzo wysoki. Wynika to z chęci uniknięcia odpowiedzialności.
Czytaj na kolejnej stronie…
Strona 2 z 3
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/315360-nasz-wywiad-jacek-sasin-zaginione-kwity-ws-kamienicy-hgw-to-zabiegi-by-w-tej-sprawie-bylo-jak-najmniej-dowodow?strona=2
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.