Ten trudny sukces jest obarczony jednak pewnym glejtem dla Erdogana i reżimu tureckiego.
Nikt nie mówi o dawaniu jakiejkolwiek carte blanche dla rządu tureckiego, ale pamiętajmy, że Turcja jest krajem trzecim wobec UE. Te procesy toczą się równolegle. Ale bez względu na sytuację wewnętrzną w Turcji potrzebujemy dobrej współpracy z Ankarą w zakresie zarządzania migracją i granicami. Tak długo jak UE nie będzie w stanie zrobić tego sama, będziemy potrzebowali ścisłej współpracy z krajami trzecimi - bez względu na sytuację w tych państwach. To twarda rzeczywistość i oblicze problemu, jaki mamy w sprawie migracji z tego rejonu świata.
Ostatni ważny punkt dyskusji podczas szczytu w Brukseli dotyczył umowy CETA. Czy można mówić o fiasku rozmów w tej sprawie? I, co ważniejsze – jakie jest stanowisko Polski? Z jednej strony słyszymy o zagrożeniach, jakie mogą przynieść zapisy CETA, z drugiej to jednak oznaka kryzysu UE, jeśli nie potrafimy dogadać się z przyjazną przecież Kanadą.
Szczyt nie zajmował się bezpośrednio samą umową. Z polskiego punktu widzenia jest niezwykle ważne, by ta umowa nie przynosiła niepożądanych skutków ubocznych, by nie otwierała drzwi do ograniczania suwerenności państw, ale także standardów europejskich w obszarze takich zagadnień jak ochrona pracy, ochrona zdrowia, dostęp do usług publicznych, poszanowanie standardów w zakresie produkcji rolno-spożywczej, adekwatność konkurencji na tym rynku europejsko-kanadyjskim. Bez jasnych gwarancji w tych sprawach nie można wyobrazić sobie sukcesu negocjacji. Nikt nie zgodzi się na tak zaawansowaną umowę tylko w imię przyjaźni z Kanadą.
Ale faktem jest, że niezdolność UE do takiego ukształtowania modelu relacji, by każdy poczuł się komfortowo i spokojnie - to realny kryzys polityczny. Wiele osób krytykuje dziś Walonię za to, że zachowuje się w niekonstruktywny sposób, ale oczekiwania parlamentu walońskiego dotyczą realnych problemów i powinny zyskać odpowiednie zabezpieczenie.
A polskie oczekiwania?
Polska przez cały ten proces wykazuje podobne oczekiwania. Uzyskaliśmy w tej sprawie deklarację interpretacyjną unijno-kanadyjską, na której treść mieliśmy wpływ. Mamy też korzystne stanowiska Rady UE. Jest jasne, że CETA nie wpłynie na naszą swobodę kształtowania polityki pracy, czy standardy w zakresie bezpieczeństwa żywności. Mamy wzmocnienie roli parlamentów narodowych: tak za sprawą pracy ministrów handlu (w naszym przypadku ministra rozwoju), jak i na poziomie polskiego Sejmu, który zabezpieczył sobie wzmocnioną kontrolę nad tą umową. Każde oczekiwanie wobec tej umowy w obszarach, o których mówimy, powinno być w poprawny sposób zaadresowane.
UE musi umieć to zrobić; bez względu na to, co myślimy o Kanadzie czy Walonii musimy zrozumieć, że na tym polega proces polityczny. Każdy gra o to, by uzyskać swoje gwarancje. Dziś rozmawiamy w czasie, gdy te rozmowy nie są zakończone - one są w trudnym momencie, w pewnym impasie, ale trwają.
Dopytuję, bo ze strony opozycji padło wiele ostrych słów. O zagrożeniach dla polskiej suwerenności, o produktach spożywczych, które miałyby trafić na polski rynek, a które nie są zdatne do spożycia.
Gdyby ktoś stawiał takie zarzuty rok temu, to można by je traktować dużo poważniej niż dziś. Dziś widzimy, jakie dokumenty towarzyszą tej umowie i jak ta umowa jest rozumiana przez obie strony w poszczególnych obszarach. Zgadzam się w pełni, że powinniśmy mieć daleko idące gwarancje, ale stawianie zarzutów o to, że jakiekolwiek europejskie normy są przez tę umowę zmieniane, jest bezpodstawne. Ani UE, ani tym bardziej Polska (ale i wiele innych krajów - jak Francja czy Włochy) nie zgadzają się, by umowa z Kanadą zmieniała cokolwiek w zakresie rygorów rynku europejskiego, standardów produkcji rolnej, czy bezpieczeństwa żywności . Nic się w tej sprawie nie zmieni. Natomiast oczywiście, będziemy czekali do samego końca - obserwując, jak ukształtują się wszystkie gwarancje. Bez właściwych gwarancji dla Polski w obszarze pełnej suwerenności w zakresie ochrony pracy, standardów spożywczych, rynku rolnego, ta umowa nie wejdzie w życie.
Dzisiaj, po tym roku, byłbym zdecydowanie bardziej spokojny. Pamiętajmy też, że Kanada to cywilizowany kraj: nasze wzajemne zaufanie do zasad certyfikacji i kontroli jakości jest w pełni uzasadnione. W przypadku tej umowy te mechanizmy będą wzmocnione, bo w przepisach naszych krajów występują jednak różnice, ale od tego są zapisy umowy i dokumentów towarzyszących, by porządek regulacyjny i Kanady, i UE, pozostał niewzruszony. Na rynku europejskim nie pojawi się nic, co nie mogłoby pojawić się dziś.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Ten trudny sukces jest obarczony jednak pewnym glejtem dla Erdogana i reżimu tureckiego.
Nikt nie mówi o dawaniu jakiejkolwiek carte blanche dla rządu tureckiego, ale pamiętajmy, że Turcja jest krajem trzecim wobec UE. Te procesy toczą się równolegle. Ale bez względu na sytuację wewnętrzną w Turcji potrzebujemy dobrej współpracy z Ankarą w zakresie zarządzania migracją i granicami. Tak długo jak UE nie będzie w stanie zrobić tego sama, będziemy potrzebowali ścisłej współpracy z krajami trzecimi - bez względu na sytuację w tych państwach. To twarda rzeczywistość i oblicze problemu, jaki mamy w sprawie migracji z tego rejonu świata.
Ostatni ważny punkt dyskusji podczas szczytu w Brukseli dotyczył umowy CETA. Czy można mówić o fiasku rozmów w tej sprawie? I, co ważniejsze – jakie jest stanowisko Polski? Z jednej strony słyszymy o zagrożeniach, jakie mogą przynieść zapisy CETA, z drugiej to jednak oznaka kryzysu UE, jeśli nie potrafimy dogadać się z przyjazną przecież Kanadą.
Szczyt nie zajmował się bezpośrednio samą umową. Z polskiego punktu widzenia jest niezwykle ważne, by ta umowa nie przynosiła niepożądanych skutków ubocznych, by nie otwierała drzwi do ograniczania suwerenności państw, ale także standardów europejskich w obszarze takich zagadnień jak ochrona pracy, ochrona zdrowia, dostęp do usług publicznych, poszanowanie standardów w zakresie produkcji rolno-spożywczej, adekwatność konkurencji na tym rynku europejsko-kanadyjskim. Bez jasnych gwarancji w tych sprawach nie można wyobrazić sobie sukcesu negocjacji. Nikt nie zgodzi się na tak zaawansowaną umowę tylko w imię przyjaźni z Kanadą.
Ale faktem jest, że niezdolność UE do takiego ukształtowania modelu relacji, by każdy poczuł się komfortowo i spokojnie - to realny kryzys polityczny. Wiele osób krytykuje dziś Walonię za to, że zachowuje się w niekonstruktywny sposób, ale oczekiwania parlamentu walońskiego dotyczą realnych problemów i powinny zyskać odpowiednie zabezpieczenie.
A polskie oczekiwania?
Polska przez cały ten proces wykazuje podobne oczekiwania. Uzyskaliśmy w tej sprawie deklarację interpretacyjną unijno-kanadyjską, na której treść mieliśmy wpływ. Mamy też korzystne stanowiska Rady UE. Jest jasne, że CETA nie wpłynie na naszą swobodę kształtowania polityki pracy, czy standardy w zakresie bezpieczeństwa żywności. Mamy wzmocnienie roli parlamentów narodowych: tak za sprawą pracy ministrów handlu (w naszym przypadku ministra rozwoju), jak i na poziomie polskiego Sejmu, który zabezpieczył sobie wzmocnioną kontrolę nad tą umową. Każde oczekiwanie wobec tej umowy w obszarach, o których mówimy, powinno być w poprawny sposób zaadresowane.
UE musi umieć to zrobić; bez względu na to, co myślimy o Kanadzie czy Walonii musimy zrozumieć, że na tym polega proces polityczny. Każdy gra o to, by uzyskać swoje gwarancje. Dziś rozmawiamy w czasie, gdy te rozmowy nie są zakończone - one są w trudnym momencie, w pewnym impasie, ale trwają.
Dopytuję, bo ze strony opozycji padło wiele ostrych słów. O zagrożeniach dla polskiej suwerenności, o produktach spożywczych, które miałyby trafić na polski rynek, a które nie są zdatne do spożycia.
Gdyby ktoś stawiał takie zarzuty rok temu, to można by je traktować dużo poważniej niż dziś. Dziś widzimy, jakie dokumenty towarzyszą tej umowie i jak ta umowa jest rozumiana przez obie strony w poszczególnych obszarach. Zgadzam się w pełni, że powinniśmy mieć daleko idące gwarancje, ale stawianie zarzutów o to, że jakiekolwiek europejskie normy są przez tę umowę zmieniane, jest bezpodstawne. Ani UE, ani tym bardziej Polska (ale i wiele innych krajów - jak Francja czy Włochy) nie zgadzają się, by umowa z Kanadą zmieniała cokolwiek w zakresie rygorów rynku europejskiego, standardów produkcji rolnej, czy bezpieczeństwa żywności . Nic się w tej sprawie nie zmieni. Natomiast oczywiście, będziemy czekali do samego końca - obserwując, jak ukształtują się wszystkie gwarancje. Bez właściwych gwarancji dla Polski w obszarze pełnej suwerenności w zakresie ochrony pracy, standardów spożywczych, rynku rolnego, ta umowa nie wejdzie w życie.
Dzisiaj, po tym roku, byłbym zdecydowanie bardziej spokojny. Pamiętajmy też, że Kanada to cywilizowany kraj: nasze wzajemne zaufanie do zasad certyfikacji i kontroli jakości jest w pełni uzasadnione. W przypadku tej umowy te mechanizmy będą wzmocnione, bo w przepisach naszych krajów występują jednak różnice, ale od tego są zapisy umowy i dokumentów towarzyszących, by porządek regulacyjny i Kanady, i UE, pozostał niewzruszony. Na rynku europejskim nie pojawi się nic, co nie mogłoby pojawić się dziś.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Strona 2 z 3
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/312787-nasz-wywiad-konrad-szymanski-o-kulisach-szczytu-ue-imigrantach-sankcjach-ceta-i-ew-wsparciu-tuska-kazdy-gra-o-to-by-uzyskac-swoje-gwarancje?strona=2