No i w ogóle Dobry Ubek boi się – „co będzie, jak mnie ktoś rozpozna, że to ten Staszek z SB?” A przecież zależy mu na Polsce. Więc za poradą Szczygła zdecydował ujawnić swoją przeszłość najistotniejszym ludziom z lokalnego KOD-u. Trzem damom, w tym autorytetowi – p. Ewie. I następuje to, czego wszyscy znający reguły gatunku mogli być od początku pewni.
Staszek, daj spokój
—mówi Liliana.
Mamy teraz innego wroga i tym się trzeba zająć
A ja…
—odzywa się Krystyna, matematyczka
Wiedziałam o tym…
Milknie na chwilę.
Wiedziałam i nikomu nie mówiłam. Dałeś się poznać z jak najlepszej strony, a uważam, że sami powinniśmy mówić o sobie, jeśli chcemy”.
I wreszcie autorytet, Ewa z solidarnościowego podziemia:
Staszku, czy za człowiekiem musi wlec się jego przeszłość? Jak się od niej nie uwolnimy, to donikąd nie dojdziemy
A my z tobą chcemy dojść
—dodaje Liliana”. Piękna pointa. Choć jeszcze nie pointa, bo potem („ po paru tygodniach”) Krystyna mówi autorowi:
I wiesz, że Staszek znów dał się poznać od najlepszej strony? Zajmuje się sprzętem nagłaśniającym, a teraz go nie było, bo musiał jechać do córki za granicę. Ale wyobraź sobie, że przysłał drugą córkę z nagłośnieniem i wszystko podłączyła jak trzeba. Wiesz (…) ja wiem, co znaczy słowność i niesłowność. I na Staszku mogę polegać. Jego przeszłość w ogóle dla mnie nie jest istotna. Najbardziej przekonał mnie do siebie tym, że powiedział: Krystyna, to przyznanie się jest dla mnie ważne, bo ja nie chcę zaszkodzić KOD-owi. Jeśli trzeba, to się wycofam. Nie chodziło mu o siebie i dla mnie to najważniejsza wartość”
I to już jest prawdziwa pointa; Szczygieł jako wytrwany reportażysta umie dozować napięcie. Jego bohater dorósł do strasznych czasów, w których przyszło mu nagle znaleźć się grubo po pięćdziesiątce. Choć oczywiście nie można mówić, że dorósł, to by znaczyło, że kiedyś jako esbek był nie dorosły, a to by było stygmatyzujące.
Utworu Szczygła nie potrafię skomentować. Przerasta mnie to zadanie. Powiem więc może tyle. Jestem mu niezwykle wdzięczny za poglądowe zademonstrowanie, jak ludzie jego poglądów chcieliby widzieć rzeczywistość. To po pierwsze. Po drugie - tak jak napisałem na wstępie, również za odmłodzenie, za wzruszającą podróż w świat samego początku lat 90., kiedy jeszcze nie miałem nawet trzydziestki, a łamy „Wyborczej” wypełniały teksty o dobrych ubekach, popychających Polskę do nowoczesności, i nie umiejących niestety odkreślić przeszłości grubą krechą działaczach „S”, ściągających ją w dół. Ktoś, kto pamięta ten czas i ówczesną „Wyborczą”, może tu zarzucić mi pewną przesadę. Ale przecież, jeśli ma choć trochę uczciwości, nie zarzuci mi w tej sprawie kłamstwa. Może przesadzam, ale nie zmyślam.
Ale po trzecie – wdzięczny jestem za doświadczenie jeszcze głębsze. Bo przecież Szczygieł zabiera czytelnika nie tylko do Polski czasów, kiedy „Wyborcza” była jeszcze młoda i piękna. Ta winda pojechała znacznie, znacznie głębiej.
Dziękuję więc Mariuszowi Szczygłowi za to, że dzięki niemu, choć być może bez jego woli, mogłem poznać pewien aspekt, pewną warstwę rzeczywistości lat znacznie odleglejszych. Czterdziestych i pięćdziesiątych mianowicie.
W zestawie taniej! Polecamy „wSklepiku.pl” pakiet: „Resortowe dzieci. (2 tomy, media i służby)”.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
No i w ogóle Dobry Ubek boi się – „co będzie, jak mnie ktoś rozpozna, że to ten Staszek z SB?” A przecież zależy mu na Polsce. Więc za poradą Szczygła zdecydował ujawnić swoją przeszłość najistotniejszym ludziom z lokalnego KOD-u. Trzem damom, w tym autorytetowi – p. Ewie. I następuje to, czego wszyscy znający reguły gatunku mogli być od początku pewni.
Staszek, daj spokój
—mówi Liliana.
Mamy teraz innego wroga i tym się trzeba zająć
A ja…
—odzywa się Krystyna, matematyczka
Wiedziałam o tym…
Milknie na chwilę.
Wiedziałam i nikomu nie mówiłam. Dałeś się poznać z jak najlepszej strony, a uważam, że sami powinniśmy mówić o sobie, jeśli chcemy”.
I wreszcie autorytet, Ewa z solidarnościowego podziemia:
Staszku, czy za człowiekiem musi wlec się jego przeszłość? Jak się od niej nie uwolnimy, to donikąd nie dojdziemy
A my z tobą chcemy dojść
—dodaje Liliana”. Piękna pointa. Choć jeszcze nie pointa, bo potem („ po paru tygodniach”) Krystyna mówi autorowi:
I wiesz, że Staszek znów dał się poznać od najlepszej strony? Zajmuje się sprzętem nagłaśniającym, a teraz go nie było, bo musiał jechać do córki za granicę. Ale wyobraź sobie, że przysłał drugą córkę z nagłośnieniem i wszystko podłączyła jak trzeba. Wiesz (…) ja wiem, co znaczy słowność i niesłowność. I na Staszku mogę polegać. Jego przeszłość w ogóle dla mnie nie jest istotna. Najbardziej przekonał mnie do siebie tym, że powiedział: Krystyna, to przyznanie się jest dla mnie ważne, bo ja nie chcę zaszkodzić KOD-owi. Jeśli trzeba, to się wycofam. Nie chodziło mu o siebie i dla mnie to najważniejsza wartość”
I to już jest prawdziwa pointa; Szczygieł jako wytrwany reportażysta umie dozować napięcie. Jego bohater dorósł do strasznych czasów, w których przyszło mu nagle znaleźć się grubo po pięćdziesiątce. Choć oczywiście nie można mówić, że dorósł, to by znaczyło, że kiedyś jako esbek był nie dorosły, a to by było stygmatyzujące.
Utworu Szczygła nie potrafię skomentować. Przerasta mnie to zadanie. Powiem więc może tyle. Jestem mu niezwykle wdzięczny za poglądowe zademonstrowanie, jak ludzie jego poglądów chcieliby widzieć rzeczywistość. To po pierwsze. Po drugie - tak jak napisałem na wstępie, również za odmłodzenie, za wzruszającą podróż w świat samego początku lat 90., kiedy jeszcze nie miałem nawet trzydziestki, a łamy „Wyborczej” wypełniały teksty o dobrych ubekach, popychających Polskę do nowoczesności, i nie umiejących niestety odkreślić przeszłości grubą krechą działaczach „S”, ściągających ją w dół. Ktoś, kto pamięta ten czas i ówczesną „Wyborczą”, może tu zarzucić mi pewną przesadę. Ale przecież, jeśli ma choć trochę uczciwości, nie zarzuci mi w tej sprawie kłamstwa. Może przesadzam, ale nie zmyślam.
Ale po trzecie – wdzięczny jestem za doświadczenie jeszcze głębsze. Bo przecież Szczygieł zabiera czytelnika nie tylko do Polski czasów, kiedy „Wyborcza” była jeszcze młoda i piękna. Ta winda pojechała znacznie, znacznie głębiej.
Dziękuję więc Mariuszowi Szczygłowi za to, że dzięki niemu, choć być może bez jego woli, mogłem poznać pewien aspekt, pewną warstwę rzeczywistości lat znacznie odleglejszych. Czterdziestych i pięćdziesiątych mianowicie.
W zestawie taniej! Polecamy „wSklepiku.pl” pakiet: „Resortowe dzieci. (2 tomy, media i służby)”.
Strona 3 z 3
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/312282-dobry-ubek-w-kod-zie-czyli-z-mariuszem-szczyglem-w-czasie-podroz-romantyczna-jak-sie-od-przeszlosci-nie-uwolnimy-to-donikad-nie-dojdziemy?strona=3