A jak ocenia Pan dotychczasowy wzrost ściągalności podatków? Do tej pory patrzył Pan na to nieco z boku, dziś przejął Pan stery i bezpośrednią odpowiedzialność za to wyzwanie.
Zdecydowanie chcemy mieć w tej sprawie jak najwięcej sukcesów – od tego bowiem - w dłuższej perspektywie - zależy nasza zdolność do finansowania inwestycji i działań społecznych. Trzeba powiedzieć, że jest to proces, który musi być konsekwentnie realizowany i przez te 10 miesięcy udało się przygotować pewne ramy legislacyjne, pakiet paliwowy – to wszystko pomaga w lepszy sposób odzyskiwać podatki.
Wyznaczy Pan jakiś horyzont czasowy, który pozwoli ocenić, zauważyć skok w dziedzinie ściągalności podatków?
W połowie przyszłego roku powinniśmy widzieć znaczący postęp w tym obszarze.
Dużo mówi Pan o inwestycjach, ale te – rok do roku – spadły o kilka punktów procentowych. Przerzuci Pan odpowiedzialność na poprzedników czy uderzy się we własne piersi?
To zdecydowanie jest spowodowane zaległościami poprzedniej ekipy – przypomnę, że pracę zaczęliśmy od konieczności ratowania 40 mld zł funduszy unijnych z poprzedniej perspektywy finansowej. Na szczęście, udało się. Proszę też pamiętać, że wzrost inwestycji to nie jest proces tak łatwy i szybki jak podgrzanie obiadu w mikrofalówce. Ale zdecydowanie jesteśmy na wznoszącej i październik będzie pozytywnym zaskoczeniem pod względem wiadomości o nowych inwestycjach. Rozpędzamy się zatem, choć łatwo nie jest - nie należy bowiem zapominać o niezbyt dobrym klimacie inwestycyjnym wokół Polski. Proszę pamiętać: spowolnienie strefy euro, spowolnienie gospodarcze Chin, spadek cen surowców, wojna na Ukrainie, kryzys Południa…
W Pana ocenie Polska dostała tutaj rykoszetem.
Dokładnie tak.
Na ile jesteśmy przełamać te obiektywne, zewnętrzne czynniki?
Tych zewnętrznych nie jesteśmy w stanie przełamać, ale istnieją też wewnętrzne – będziemy starali się coraz mocniej rozruszać inwestycje. One zależą od atmosfery w kraju, a ta z kolei zależy od nastrojów przedsiębiorców. Te z kolei zależą od tego, na ile im ulżymy… Ale nie myślę tu zasadniczo o ulgach podatkowych – to rozwiązanie najprostsze, ale kosztowne dla budżetu. Chcemy zlikwidować biurokratyczne przeszkody, uprościć pewne procesy – jak na przykład likwidacja wszystkich pieczątek albo zniesienie obowiązku archiwizowania akt pracowniczych przez 50 lat. Takich propozycji mamy setki.
I znów zapytam o konkrety. Kiedy będą zaprezentowane, wprowadzone w życie?
Duża część do końca roku. Jeden pakiet już leży w Sejmie, właśnie tych znanych już 100 uproszczeń dla firm. Przygotowujemy już drugi, a w listopadzie ogłosimy Konstytucję Biznesu, która otworzy nową erę polskiej przedsiębiorczości.
Na koniec pytanie o wątpliwości organizacyjne. Nie ma Pan dużego doświadczenia w administracji publicznej, a dziś jako podwójny minister ma Pan nie tylko tekę wicepremiera, ale także kieruje Pan kilkudziesięcioma departamentami, urzędników trzeba liczyć chyba w tysiącach…
Ktoś nawet zażartował, że gdybym organizował wyjazd integracyjny podległych mi ludzi, to Ci z Ministerstwa Rozwoju spaliby w Bieszczadach, a Ci z Ministerstwa Finansów w Karkonoszach. Powiem tak: w zarządzaniu wielkimi organizacjami pomaga praktyka i doświadczenie. Przez blisko 10 lat byłem prezesem dużego banku, który miał 15 tys. pracowników i mnóstwo departamentów. Dzisiejsze zadanie to, co prawda kompletnie inna materia – nieporównywalnie ważniejsza niż to, czym zajmowałem się wcześniej – ale zarządzanie, monitorowanie, motywowanie, czy inspirowanie – wszystko to dziedziny, w których mogę czerpać ze swoich wcześniejszych doświadczeń.
Na koniec krótkie pytanie, na które proszę odpowiedzieć: tak, nie lub pomidor. Czy Pana ambicje polityczne są dziś zaspokojone?
Tak. Jak najbardziej.
Rozmawiał Marcin Fijołek
CZYTAJ WIĘCEJ ROZMÓW:
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
A jak ocenia Pan dotychczasowy wzrost ściągalności podatków? Do tej pory patrzył Pan na to nieco z boku, dziś przejął Pan stery i bezpośrednią odpowiedzialność za to wyzwanie.
Zdecydowanie chcemy mieć w tej sprawie jak najwięcej sukcesów – od tego bowiem - w dłuższej perspektywie - zależy nasza zdolność do finansowania inwestycji i działań społecznych. Trzeba powiedzieć, że jest to proces, który musi być konsekwentnie realizowany i przez te 10 miesięcy udało się przygotować pewne ramy legislacyjne, pakiet paliwowy – to wszystko pomaga w lepszy sposób odzyskiwać podatki.
Wyznaczy Pan jakiś horyzont czasowy, który pozwoli ocenić, zauważyć skok w dziedzinie ściągalności podatków?
W połowie przyszłego roku powinniśmy widzieć znaczący postęp w tym obszarze.
Dużo mówi Pan o inwestycjach, ale te – rok do roku – spadły o kilka punktów procentowych. Przerzuci Pan odpowiedzialność na poprzedników czy uderzy się we własne piersi?
To zdecydowanie jest spowodowane zaległościami poprzedniej ekipy – przypomnę, że pracę zaczęliśmy od konieczności ratowania 40 mld zł funduszy unijnych z poprzedniej perspektywy finansowej. Na szczęście, udało się. Proszę też pamiętać, że wzrost inwestycji to nie jest proces tak łatwy i szybki jak podgrzanie obiadu w mikrofalówce. Ale zdecydowanie jesteśmy na wznoszącej i październik będzie pozytywnym zaskoczeniem pod względem wiadomości o nowych inwestycjach. Rozpędzamy się zatem, choć łatwo nie jest - nie należy bowiem zapominać o niezbyt dobrym klimacie inwestycyjnym wokół Polski. Proszę pamiętać: spowolnienie strefy euro, spowolnienie gospodarcze Chin, spadek cen surowców, wojna na Ukrainie, kryzys Południa…
W Pana ocenie Polska dostała tutaj rykoszetem.
Dokładnie tak.
Na ile jesteśmy przełamać te obiektywne, zewnętrzne czynniki?
Tych zewnętrznych nie jesteśmy w stanie przełamać, ale istnieją też wewnętrzne – będziemy starali się coraz mocniej rozruszać inwestycje. One zależą od atmosfery w kraju, a ta z kolei zależy od nastrojów przedsiębiorców. Te z kolei zależą od tego, na ile im ulżymy… Ale nie myślę tu zasadniczo o ulgach podatkowych – to rozwiązanie najprostsze, ale kosztowne dla budżetu. Chcemy zlikwidować biurokratyczne przeszkody, uprościć pewne procesy – jak na przykład likwidacja wszystkich pieczątek albo zniesienie obowiązku archiwizowania akt pracowniczych przez 50 lat. Takich propozycji mamy setki.
I znów zapytam o konkrety. Kiedy będą zaprezentowane, wprowadzone w życie?
Duża część do końca roku. Jeden pakiet już leży w Sejmie, właśnie tych znanych już 100 uproszczeń dla firm. Przygotowujemy już drugi, a w listopadzie ogłosimy Konstytucję Biznesu, która otworzy nową erę polskiej przedsiębiorczości.
Na koniec pytanie o wątpliwości organizacyjne. Nie ma Pan dużego doświadczenia w administracji publicznej, a dziś jako podwójny minister ma Pan nie tylko tekę wicepremiera, ale także kieruje Pan kilkudziesięcioma departamentami, urzędników trzeba liczyć chyba w tysiącach…
Ktoś nawet zażartował, że gdybym organizował wyjazd integracyjny podległych mi ludzi, to Ci z Ministerstwa Rozwoju spaliby w Bieszczadach, a Ci z Ministerstwa Finansów w Karkonoszach. Powiem tak: w zarządzaniu wielkimi organizacjami pomaga praktyka i doświadczenie. Przez blisko 10 lat byłem prezesem dużego banku, który miał 15 tys. pracowników i mnóstwo departamentów. Dzisiejsze zadanie to, co prawda kompletnie inna materia – nieporównywalnie ważniejsza niż to, czym zajmowałem się wcześniej – ale zarządzanie, monitorowanie, motywowanie, czy inspirowanie – wszystko to dziedziny, w których mogę czerpać ze swoich wcześniejszych doświadczeń.
Na koniec krótkie pytanie, na które proszę odpowiedzieć: tak, nie lub pomidor. Czy Pana ambicje polityczne są dziś zaspokojone?
Tak. Jak najbardziej.
Rozmawiał Marcin Fijołek
CZYTAJ WIĘCEJ ROZMÓW:
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/310533-nasz-wywiad-mateusz-morawiecki-nasza-ofensywa-ruszyla-z-kopyta-konkurenci-polityczni-sa-mistrzami-pustoslowia?strona=2