Jeżeli PiS przestanie rządzić, to pojawią się liczni kombatanci zasłużeni w walce z kaczyzmem. Będzie ich tak dużo, że trzeba będzie reaktywować aktywny w czasach komunistycznych ZBOWiD, albo założyć nową podobną organizację. Do KOD-owców, sędziów, działaczy PO i Nowoczesnej dołączą część środowiska historyków.
Historycy, krytykujący rządy PiS organizują „Nadzwyczajny Kongres Historyków Dziejów Najnowszych”. To ich wyraz protestu przeciwko rzekomym działaniom obecnej władzy, która w ich ocenie ma instrumentalizować i banalizować historię.
Każdy ma prawo do odmiennego zdania, do głosowania na kogo chce, albo nie głosowania wcale, należy to zrozumieć i uszanować. Często potrzebny jest silny głos środowiska historyków, jednak w wielu sytuacjach, kiedy był niezbędny, nie było go słychać. Nie było go, kiedy glanowano historyka Pawła Zyzaka za jego pracę magisterską o Lechu Wałęsie. Niektórzy z historyków, choćby prof. Andrzej Friszke uczestniczyli w tej nagonce.
O opinię w sprawie „Nadzwyczajnego Kongresu Historyków Dziejów Najnowszych”, który na początku listopada ma odbyć się w Instytucie Historycznym Uniwersytetu Warszawskiego zapytaliśmy historyków.
Dr Lech Kowalski, historyk wojskowości:
Kiedy dotarła do mnie informacja o organizacji kongresu, nie przeglądając całego tekstu, to od razu przyszło mi do głowy, kto na nim będzie, pomyślałem, że będzie prof. Andrzej Friszke, prof. Marcin Kula, Włodzimierz Borodziej czy też dr Krzysztof Persak. Ubolewam, że swoją obecność na kongresie potwierdził prof. Andrzej Paczkowski, który pierwszy podał mi rękę, kiedy napisałem biografię gen. Jaruzelskiego pt. „Generał ze skazą”. Bronił mnie, ratował i osłaniał w sytuacjach, kiedy tacy ludzi jak wymienieni przeze mnie, niszczyli mnie i moją książkę.
Myślę, że na tym kongresie pojawią się również takie postacie jak prof. Paweł Machcewicz, prof. Dariusz Stola, prof. Tomasz Nałęcz. Na kongresie będzie promieniował duch ich mentora, redaktora Michnika czy prof. Smolara. Ten upiorny spęd nagłośni Olejnik, Lis i TVN.
Nieprzypadkowo kongres odbędzie się w Instytucie Historii Uniwersytetu Warszawskiego, dla mnie to jeden z ostatnich bastionów, którego nie objęła żadna weryfikacja kadr naukowych, pracuje tam wiele postkomunistycznych skamielin. Szkoda mi studiującej tam młodzieży, wielu studentów IH UW, którzy piszą prace z zakresu historii wojskowości dzwonią do mnie i proszą o wskazówki, kiedy polecam im określoną literaturę do wykorzystania w ich pracach, mówią mi, że jeżeli wykażą to, w swojej pracy, to mój promotor nie przepuści tej pracy. Więc proszę się nie dziwić, że dla mnie IH UW nie ma nic wspólnego z prawdziwą nauką.
Myślę, że przed nami jeszcze wiele różnych kongresów, aktorów, reżyserów, filozofów, psychologów, socjologów, tych wszystkich, których odsunięto w w jakiś sposób od koryta. Odebrano im monopol na głoszenie prawd objawionych w stylu multi-kulti. Oni są Europejczykami, o których nikt poza Polską nie słyszał, ale im to nie przeszkadza. Najbardziej ich uderzyło to, że w 100 proc. zostali wyeliminowani od wpływu na IPN. Nikt z nich nie zasiada w obecnym Kolegium IPN. To ich boli. Korzystam z IPN na co dzień, wiem jak trudno było otrzymać wiele materiałów za rządów poprzedniej ekipy, rządził i rozdawał karty prof. Andrzej Friszke.
Ten kongres będzie również spędem tych wszystkich, których kolejne pozycje książkowe dofinansowują im instytucje, które ich zatrudniają, bo żadne wydawnictwo nie sięgnie po ich książki. Od dwudziestu lat żadna moja książka nie została dofinansowana, a one się ukazują. Oni nie potrafią sami zaistnieć, są przyzwyczajeni do kolektywnego maglowania innych, którzy się nie zgadzają z ich stanowiskiem i z ich wizją Polski. Działają jak za komuny, kolektywnie,w myśl zasady „kolektyw każdego przemieli”, ostrzegają „uważajcie, bo nas jest wielu”. Czują też siłę „Gazety Wyborczej” i całej jej spuścizny.
Proszę również zwrócić uwagę jak wyglądają nauki historyczne nie tylko na IH UW, mam na myśli uczelnie w Siedlcach, w Piotrkowie Trybunalskim, w Pułtusku. Na tych i innych uczelniach spotykam wśród wykładowców nazwiska ludzi, na których widok ręce opadają. Można spotkać tam ludzi z byłej Wojskowej Akademii Politycznej, z byłej Wyższej Szkoły Nauk Społecznych przy KC PZPR, z Akademii Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. To będzie klientela listopadowego kongresu i trzeba zrobić wszystko, aby przed kongresem opisać tych ludzi i ich dokonania naukowe, przypomnieć co robili przed i po 1989 r.
Prof. Mieczysław Ryba, historyk KUL:
Wiem tylko tyle, co dowiedziałem się z tekstu prof. Andrzeja Nowaka, opublikowanym na Państwa portalu. Nic więcej na temat nie wiem, bo nie otrzymałem zaproszenia na kongres. Jeżeli bierzemy pod uwagę naukę, a historię należy tak traktować, to nie o narrację w niej chodzi, ale o prawdę. Można się oczywiście spierać co do koncepcji jej uprawiania, na zasadzie, czy redukujemy jej wymiar li tylko do kwestii prostych faktów, czy zajmujemy się również całymi związkami przyczynowymi, pozostawionymi do oceny pewnych zjawisk, które miały miejsce. Uważam, że do historii należy podejść bardzo szeroko, w sensie klasycznym. Jeżeli bierzemy pod uwagę różnicę zdań czy spory, to one powinny się odbywać na uczelniach i na konferencjach naukowych, przecież w tym zakresie jest pełna wolność, a nie na jakiś „tajnych” kongresach, co uważam za zupełnie niepoważne.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Jeżeli PiS przestanie rządzić, to pojawią się liczni kombatanci zasłużeni w walce z kaczyzmem. Będzie ich tak dużo, że trzeba będzie reaktywować aktywny w czasach komunistycznych ZBOWiD, albo założyć nową podobną organizację. Do KOD-owców, sędziów, działaczy PO i Nowoczesnej dołączą część środowiska historyków.
Historycy, krytykujący rządy PiS organizują „Nadzwyczajny Kongres Historyków Dziejów Najnowszych”. To ich wyraz protestu przeciwko rzekomym działaniom obecnej władzy, która w ich ocenie ma instrumentalizować i banalizować historię.
Każdy ma prawo do odmiennego zdania, do głosowania na kogo chce, albo nie głosowania wcale, należy to zrozumieć i uszanować. Często potrzebny jest silny głos środowiska historyków, jednak w wielu sytuacjach, kiedy był niezbędny, nie było go słychać. Nie było go, kiedy glanowano historyka Pawła Zyzaka za jego pracę magisterską o Lechu Wałęsie. Niektórzy z historyków, choćby prof. Andrzej Friszke uczestniczyli w tej nagonce.
O opinię w sprawie „Nadzwyczajnego Kongresu Historyków Dziejów Najnowszych”, który na początku listopada ma odbyć się w Instytucie Historycznym Uniwersytetu Warszawskiego zapytaliśmy historyków.
Dr Lech Kowalski, historyk wojskowości:
Kiedy dotarła do mnie informacja o organizacji kongresu, nie przeglądając całego tekstu, to od razu przyszło mi do głowy, kto na nim będzie, pomyślałem, że będzie prof. Andrzej Friszke, prof. Marcin Kula, Włodzimierz Borodziej czy też dr Krzysztof Persak. Ubolewam, że swoją obecność na kongresie potwierdził prof. Andrzej Paczkowski, który pierwszy podał mi rękę, kiedy napisałem biografię gen. Jaruzelskiego pt. „Generał ze skazą”. Bronił mnie, ratował i osłaniał w sytuacjach, kiedy tacy ludzi jak wymienieni przeze mnie, niszczyli mnie i moją książkę.
Myślę, że na tym kongresie pojawią się również takie postacie jak prof. Paweł Machcewicz, prof. Dariusz Stola, prof. Tomasz Nałęcz. Na kongresie będzie promieniował duch ich mentora, redaktora Michnika czy prof. Smolara. Ten upiorny spęd nagłośni Olejnik, Lis i TVN.
Nieprzypadkowo kongres odbędzie się w Instytucie Historii Uniwersytetu Warszawskiego, dla mnie to jeden z ostatnich bastionów, którego nie objęła żadna weryfikacja kadr naukowych, pracuje tam wiele postkomunistycznych skamielin. Szkoda mi studiującej tam młodzieży, wielu studentów IH UW, którzy piszą prace z zakresu historii wojskowości dzwonią do mnie i proszą o wskazówki, kiedy polecam im określoną literaturę do wykorzystania w ich pracach, mówią mi, że jeżeli wykażą to, w swojej pracy, to mój promotor nie przepuści tej pracy. Więc proszę się nie dziwić, że dla mnie IH UW nie ma nic wspólnego z prawdziwą nauką.
Myślę, że przed nami jeszcze wiele różnych kongresów, aktorów, reżyserów, filozofów, psychologów, socjologów, tych wszystkich, których odsunięto w w jakiś sposób od koryta. Odebrano im monopol na głoszenie prawd objawionych w stylu multi-kulti. Oni są Europejczykami, o których nikt poza Polską nie słyszał, ale im to nie przeszkadza. Najbardziej ich uderzyło to, że w 100 proc. zostali wyeliminowani od wpływu na IPN. Nikt z nich nie zasiada w obecnym Kolegium IPN. To ich boli. Korzystam z IPN na co dzień, wiem jak trudno było otrzymać wiele materiałów za rządów poprzedniej ekipy, rządził i rozdawał karty prof. Andrzej Friszke.
Ten kongres będzie również spędem tych wszystkich, których kolejne pozycje książkowe dofinansowują im instytucje, które ich zatrudniają, bo żadne wydawnictwo nie sięgnie po ich książki. Od dwudziestu lat żadna moja książka nie została dofinansowana, a one się ukazują. Oni nie potrafią sami zaistnieć, są przyzwyczajeni do kolektywnego maglowania innych, którzy się nie zgadzają z ich stanowiskiem i z ich wizją Polski. Działają jak za komuny, kolektywnie,w myśl zasady „kolektyw każdego przemieli”, ostrzegają „uważajcie, bo nas jest wielu”. Czują też siłę „Gazety Wyborczej” i całej jej spuścizny.
Proszę również zwrócić uwagę jak wyglądają nauki historyczne nie tylko na IH UW, mam na myśli uczelnie w Siedlcach, w Piotrkowie Trybunalskim, w Pułtusku. Na tych i innych uczelniach spotykam wśród wykładowców nazwiska ludzi, na których widok ręce opadają. Można spotkać tam ludzi z byłej Wojskowej Akademii Politycznej, z byłej Wyższej Szkoły Nauk Społecznych przy KC PZPR, z Akademii Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. To będzie klientela listopadowego kongresu i trzeba zrobić wszystko, aby przed kongresem opisać tych ludzi i ich dokonania naukowe, przypomnieć co robili przed i po 1989 r.
Prof. Mieczysław Ryba, historyk KUL:
Wiem tylko tyle, co dowiedziałem się z tekstu prof. Andrzeja Nowaka, opublikowanym na Państwa portalu. Nic więcej na temat nie wiem, bo nie otrzymałem zaproszenia na kongres. Jeżeli bierzemy pod uwagę naukę, a historię należy tak traktować, to nie o narrację w niej chodzi, ale o prawdę. Można się oczywiście spierać co do koncepcji jej uprawiania, na zasadzie, czy redukujemy jej wymiar li tylko do kwestii prostych faktów, czy zajmujemy się również całymi związkami przyczynowymi, pozostawionymi do oceny pewnych zjawisk, które miały miejsce. Uważam, że do historii należy podejść bardzo szeroko, w sensie klasycznym. Jeżeli bierzemy pod uwagę różnicę zdań czy spory, to one powinny się odbywać na uczelniach i na konferencjach naukowych, przecież w tym zakresie jest pełna wolność, a nie na jakiś „tajnych” kongresach, co uważam za zupełnie niepoważne.
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/308983-tylko-u-nas-czesc-historykow-organizuje-wzorem-sedziow-konspiracyjny-kongres-prof-zaryn-to-proba-wejscie-w-zwarcie-z-wladza?strona=1