To się nie mogło udać. Hanna Gronkiewicz-Waltz była bez szans na czwartkowej sesji rady miasta. Tak zresztą jest niemal zawsze, gdy oburzony lud przychodzi domagać się (politycznej) głowy zgranego i skompromitowanego polityka. Przyglądałem się temu wszystkiemu kilka godzin w kuluarach Pałacu Kultury i Nauki - prezydent Warszawy próbowała kluczyć, odwoływała się do argumentów merytorycznych, politycznych, próbowała chwytów poniżej pasa. Wszystko na nic.
Wystarczyło popatrzeć, jak reaguje pani prezydent na kolejne zarzuty i pretensje: na jej nerwy, strojone miny, wykrzyczaną arogancję. Pani prezydent nie poradziła sobie z presją: nie była przygotowana (także wizerunkowo), nie miała przygotowanej linii obrony. Miotała się w zeznaniach i przyjętych tezach.
To zresztą nie dotyczyło tylko samej HGW - za symbol niech posłużą słowa jednej z radnych Platformy Obywatelskiej. Gdy zgromadzeni mieszkańcy coraz głośniej domagali się dymisji i wypominali pani prezydent liczne zaniedbania, radna PO nie wytrzymała i zaapelowała do strażników miejskich oddzielających ją od manifestujących, by - co odnotował „Dziennik Gazeta Prawna” - „wywalić tę hołotę” za drzwi.
„Hołota” została i nie odpuściła ani Hannie Gronkiewicz-Waltz, ani Platformie. Została i nie chciała słuchać kolejnych tłumaczeń. Że winni są urzędnicy, a prezydent nie miała wiedzy. Że odpowiedzialny jest PiS, bo za Kaczyńskiego… Że wszystko to wina elit III RP, które nie dały rady utworzyć ustawy. Że cała rozgrywka na sesji to hucpa partyjna obliczona na komisarza w Warszawie. Że… Wyliczać tych tłumaczeń można bez końca.
Przychodzi jednak czasem taki moment, gdy oburzony lud mówi: dość. Gdy nie da się dłużej wciskać ściemy i sprzedawać banialuk o złych urzędnikach działających bez wiedzy szefa, o przypadkowych powiązaniach z handlarzami roszczeń, o milionach złotych zbijanych na dziurach prawnych i mrugnięciu okiem ludzi z ratusza. Często były to niedopowiedzenia, innym razem naiwne opowiastki dla lemingów, a czasem - jak w przypadku kamienicy przy ul. Noakowskiego 16 - zwykłe kłamstwa.
Oczywiście - HGW i jej urzędnicy mają swoje argumenty, które trzeba wziąć pod uwagę. Brak ustawy reprywatyzacyjnej, chaos prawny, absurdalne orzecznictwo sądów, nieetyczna działalność prawników zbijających kokosy na decyzjach ratusza. Wszystko to prawda i rozmawiając o problemie nie należy zapominać i o tych problemach. Ale trudno udawać, że nic się nie stało, a biedna pani prezydent jest dziś zwierzyną łowną. Solidnie na to zapracowała.
Co z panią prezydent? Będzie dalej grillowana. Ogień będzie podkręcany z każdym kolejnym wywiadem, sesją rady miasta, każdą kolejną kontrolą CBA, śledztwem prokuratury, stawianymi zarzutami i - oby - wyrokami. W PiS nie ma dziś wielkiego entuzjazmu do scenariusza z powołaniem komisarza. Będą patrzeć, jak wiceszefowa PO politycznie wykrwawia się dzień po dniu, jak topnieją i słabną w oczach jej wizerunek, wpływy, moc. Może to potrwać kilka tygodni, a może kilka miesięcy. Ale Gronkiewicz-Waltz realnie już nie ma w politycznej grze. Jest kulą u nogi Platformy, wie, że kończy swoją misję w fotelu prezydenta Warszawy. Nikt za nią nie skoczy w ogień.
Na koniec smutna i gorzka refleksja. W trakcie debaty opozycyjni radni przypominali, że o aferach i nieprawidłowościach wokół reprywatyzacji alarmują od lat. Wskazywali na konkretne raporty, zgłoszenia, analizy. Działacze Miasto Jest Nasze trąbią o sprawie od początku swojego istnienia - do tego dochodzą stowarzyszenia lokatorów, lokalne media, czasem temat przebijał się do niszowej telewizji czy konserwatywnego tygodnika. I nic. Żadnej reakcji ze strony prezydent i ratusza, zaklinanie rzeczywistości, udawanie, że nic się nie stało. A przecież ostatnie dni nie przyniosły żadnego przełomu, żadnej nowej ważnej informacji, żadnej taśmy, która kazałaby spojrzeć inaczej na problem.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
To się nie mogło udać. Hanna Gronkiewicz-Waltz była bez szans na czwartkowej sesji rady miasta. Tak zresztą jest niemal zawsze, gdy oburzony lud przychodzi domagać się (politycznej) głowy zgranego i skompromitowanego polityka. Przyglądałem się temu wszystkiemu kilka godzin w kuluarach Pałacu Kultury i Nauki - prezydent Warszawy próbowała kluczyć, odwoływała się do argumentów merytorycznych, politycznych, próbowała chwytów poniżej pasa. Wszystko na nic.
Wystarczyło popatrzeć, jak reaguje pani prezydent na kolejne zarzuty i pretensje: na jej nerwy, strojone miny, wykrzyczaną arogancję. Pani prezydent nie poradziła sobie z presją: nie była przygotowana (także wizerunkowo), nie miała przygotowanej linii obrony. Miotała się w zeznaniach i przyjętych tezach.
To zresztą nie dotyczyło tylko samej HGW - za symbol niech posłużą słowa jednej z radnych Platformy Obywatelskiej. Gdy zgromadzeni mieszkańcy coraz głośniej domagali się dymisji i wypominali pani prezydent liczne zaniedbania, radna PO nie wytrzymała i zaapelowała do strażników miejskich oddzielających ją od manifestujących, by - co odnotował „Dziennik Gazeta Prawna” - „wywalić tę hołotę” za drzwi.
„Hołota” została i nie odpuściła ani Hannie Gronkiewicz-Waltz, ani Platformie. Została i nie chciała słuchać kolejnych tłumaczeń. Że winni są urzędnicy, a prezydent nie miała wiedzy. Że odpowiedzialny jest PiS, bo za Kaczyńskiego… Że wszystko to wina elit III RP, które nie dały rady utworzyć ustawy. Że cała rozgrywka na sesji to hucpa partyjna obliczona na komisarza w Warszawie. Że… Wyliczać tych tłumaczeń można bez końca.
Przychodzi jednak czasem taki moment, gdy oburzony lud mówi: dość. Gdy nie da się dłużej wciskać ściemy i sprzedawać banialuk o złych urzędnikach działających bez wiedzy szefa, o przypadkowych powiązaniach z handlarzami roszczeń, o milionach złotych zbijanych na dziurach prawnych i mrugnięciu okiem ludzi z ratusza. Często były to niedopowiedzenia, innym razem naiwne opowiastki dla lemingów, a czasem - jak w przypadku kamienicy przy ul. Noakowskiego 16 - zwykłe kłamstwa.
Oczywiście - HGW i jej urzędnicy mają swoje argumenty, które trzeba wziąć pod uwagę. Brak ustawy reprywatyzacyjnej, chaos prawny, absurdalne orzecznictwo sądów, nieetyczna działalność prawników zbijających kokosy na decyzjach ratusza. Wszystko to prawda i rozmawiając o problemie nie należy zapominać i o tych problemach. Ale trudno udawać, że nic się nie stało, a biedna pani prezydent jest dziś zwierzyną łowną. Solidnie na to zapracowała.
Co z panią prezydent? Będzie dalej grillowana. Ogień będzie podkręcany z każdym kolejnym wywiadem, sesją rady miasta, każdą kolejną kontrolą CBA, śledztwem prokuratury, stawianymi zarzutami i - oby - wyrokami. W PiS nie ma dziś wielkiego entuzjazmu do scenariusza z powołaniem komisarza. Będą patrzeć, jak wiceszefowa PO politycznie wykrwawia się dzień po dniu, jak topnieją i słabną w oczach jej wizerunek, wpływy, moc. Może to potrwać kilka tygodni, a może kilka miesięcy. Ale Gronkiewicz-Waltz realnie już nie ma w politycznej grze. Jest kulą u nogi Platformy, wie, że kończy swoją misję w fotelu prezydenta Warszawy. Nikt za nią nie skoczy w ogień.
Na koniec smutna i gorzka refleksja. W trakcie debaty opozycyjni radni przypominali, że o aferach i nieprawidłowościach wokół reprywatyzacji alarmują od lat. Wskazywali na konkretne raporty, zgłoszenia, analizy. Działacze Miasto Jest Nasze trąbią o sprawie od początku swojego istnienia - do tego dochodzą stowarzyszenia lokatorów, lokalne media, czasem temat przebijał się do niszowej telewizji czy konserwatywnego tygodnika. I nic. Żadnej reakcji ze strony prezydent i ratusza, zaklinanie rzeczywistości, udawanie, że nic się nie stało. A przecież ostatnie dni nie przyniosły żadnego przełomu, żadnej nowej ważnej informacji, żadnej taśmy, która kazałaby spojrzeć inaczej na problem.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/306890-grillowana-hgw-platforma-w-konwulsjach-sesja-w-warszawie-pokazala-wszystko-co-najgorsze-w-systemie-tworzonym-przez-po-kto-przestawil-wajche