Czy ukradziona kamienica paraliżuje działania HGW ws. reprywatyzacji? Przypominamy ustalenia "wSieci"!

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. wSieci
fot. wSieci

Po kolejnych trzech latach, na kilka dni przed drugą turą wyborów samorządowych, Waltzowie otrzymują od miasta pozytywną decyzję – budynek jest ich. Prawie 27 proc. uzyskuje mąż prezydent Warszawy i ich córka Dominika. Licząca 4 tys. m2 atrakcyjna kamienica nie zostaje jednak wystawiona na rynek, lecz natychmiast sprzedana nowo powstałej wówczas firmie. Spółka ta (bądź podmioty od niej zależne) w ciągu dwóch kadencji rządów Hanny Gronkiewicz-Waltz uzyskała kilka innych bardzo atrakcyjnych kamienic. Sprzedaż pozyskanej z takim trudem kamienicy w takim tempie i za taką cenę musi zaskakiwać. Odzyskanie kamienicy było jednak oparte na kruchych podstawach, co dobitnie pokazuje los bliźniaczego budynku, który decyzją resortu transportu nie został zwrócony pseudospadkobiercom.Późniejsze decyzje prokuratury w tej sprawie dowodzą tego, że kamienica przy ul. Noakowskiego 16 słusznie była wówczas uznawana za „gorący kartofel”. Szybka sprzedaż dawała nowemu właścicielowi możliwość tłumaczenia iż nabył ją w dobrej wierze. To z kolei utrudniało ewentualne unieważnienie transakcji wskutek ujawnionych później wątpliwości i nowych faktów.

Poszkodowani byli też dotychczasowi lokatorzy z Noakowskiego 16, których brutalnymi metodami tzw. czyścicieli kamienic (czynsze wzrosły o 400 proc.) wyrzucono z zajmowanych od kilkudziesięciu lat mieszkań. Dzięki ich zawiadomieniu do prokuratury w tej sprawie poczynione zostały ustalenia niekorzystne dla rodziny Waltzów. W czerwcu 2010 r. śledczy zaskarżyli decyzję dotyczącą zwrotu nieruchomości. Prokuratura stwierdziła, że w tej sprawie miało miejsce „rażące naruszenie prawa”. Prokurator napisał, że w wyniku dekretu Bieruta wujek Waltzów nie mógł skutecznie nabyć prawa do gruntu przy Noakowskiego 16. „Jak to już wykazano powyżej, składając wniosek, Roman Kępski nie był uprawniony do złożenia wniosku, co więcej nie był w tej sytuacji stroną postępowania, gdyż nie był ani dotychczasowym właścicielem gruntu, ani jego następcą prawnym […], wnioskodawca nie posiadał nawet statusu posiadacza tego gruntu” – stwierdził prokurator Krzysztof Kosieradzki z Prokuratury Rejonowej Warszawa-Wola.

Ustalił on, że „dokonywanie dalszych wpisów w tych księgach na rzecz innych osób niż gmina miasta Warszawa stało się niedopuszczalne. Niezgodność księgi wieczystej z rzeczywistym stanem prawnym mająca charakter niezgodności z prawem publicznym wyłącza też dopuszczalność powoływania się na rękojmię ksiąg wieczystych”. Pismo prokuratora Krzysztofa Kosieradzkiego jest jednoznaczne. Wujek Waltzów nie miał prawa odzyskać gruntu ani powoływać się na to, że został wpisany do księgi wieczystej jako właściciel. Wydawałoby się, że tak mocny dokument musi doprowadzić do unieważnienia zwrotu kamienicy. A jednak, stało się inaczej! Sprawa się rozmyła, a Samorządowe Kolegium Odwoławcze, któremu podlegają decyzje administracyjne, lakonicznie stwierdziło, że oddala zażalenie prokuratury. Przed miesiącem Marcin Bajko, dyrektor Biura Gospodarki Nieruchomościami w stołecznym ratuszu, utyskiwał w „Gazecie Wyborczej”, że musi się imać różnych „sztuczek”, by tereny zajmowane dziś np. przez przedszkola, gimnazja, licea nie były oddawane dawnym właścicielom. Szkoły coraz częściej tracą boiska, a miasto nie może z tym nic zrobić, bo prawo wiąże mu ręce. Ten sam Bajko w 2006 r. kierował miejskim biurem, które zdecydowało o przyznaniu kamienicy przy Noakowskiego 16 Waltzom.

Dalszy ciąg na następnej stronie ===>

« poprzednia strona
1234
następna strona »

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych