Prof. Żaryn: „Jeżeli Ukraina chce się znaleźć w tradycji zachodnio-europejskiej, to nie zmieści się w niej z ludobójczym banderyzmem”. NASZ WYWIAD

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

Armia Krajowa, Narodowe Siły Zbrojne, Narodowy Związek Wojskowy, Wolność i Niezawisłość czy inne polskie organizacje nie miały w swoich programach, ani w swojej praktyce akcji ludobójczej, tak jak miał to OUN UPA

— mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Jan Żaryn .

wPolityce.pl: Panie senatorze, ukraiński parlament ma przegłosować oświadczenie, w którym nazywa niedawną uchwałę Senatu wzywającą do uznania Rzezi Wołyńskiej za ludobójstwo za „prowokacyjną” i „ukrainofobiczną”. Natomiast szef IPN Ukrainy Wołodymyr Wiatrowycz zrównuje OUN UPA z Armią Krajową i Żołnierzami Wyklętymi. Czy to porównanie zgodne z faktami historycznymi?

Prof. Jan Żaryn, senator PiS: Oczywiście, że nie. W ukraińskiej perspektywie to być może ma brzmieć jako komplement, bo OUN UPA w perspektywie dominującej na Ukrainie jest postrzegany jako organizacja walcząca o niepodległość z Sowietami i przeciwstawiającą się Niemcom, którzy tej niepodległości Ukrainie dać nie chcieli. Prawdopodobnie ta perspektywa ma zwyciężyć w ukraińskiej narracji. Jednak to porównanie ma służyć uwiarygodnieniu OUN UPA w dialogu historycznym między Polską a Ukrainą. Armia Krajowa, Narodowe Siły Zbrojne, Narodowy Związek Wojskowy, Wolność i Niezawisłość czy inne polskie organizacje, nie miały w swoich programach, ani w swojej praktyce akcji ludobójczej, tak jak miał to OUN UPA. Próby przeprowadzania różnego rodzaju akcji odwetowych bądź samoobronnych wobec różnych wrogów na ziemiach polskich, w przypadku AK Okręg Wileńsko-Nowogródzkiego były to działania skierowane przeciwko ludności litewskiej czy oddziałom sowieckim. Nie da się jednak tych działań porównać z ludobójstwem OUN UPA, ale niestety w dokonywaniu takich skrótów myślowych opowieść ukraińska może okazać się jakoś adoptowana, nie tylko przez część społeczności ukraińskiej, ale i być może na terenach Europy, która także odwołuje się do pamięci II wojny światowej.

wPolityce.pl: Ukraina sięga po ludobójców z OUN UPA jako fundament dla budowania własnego etosu narodowego, a przecież w jej historii można znaleźć inne postacie, do których warto się odwołać, np. do Semena Petlury, który współpracował z Piłsudskim.

Historia polsko-ukraińska nie jest zachęcającym fundamentem, na którym moglibyśmy budować przyszłość naszych relacji. Mamy, co prawda w naszej przeszłości próby porozumienia w XIX wieku, kiedy rządzący w Galicji konserwatyści podejmowali próby dialogu z rodzącym się nowoczesnym ruchem ukraińskim. Mamy również przykład Petlury, który jednak był odrzucony przez większość ukraińskich elit politycznych, ponieważ godził się na to, że polska granica powinna sięgać Zbrucza. Aspiracje terytorialne ówczesnych ukraińskich politycznych były dużo większe, chcieli państwa ukraińskiego sięgającego na zachodzie aż do Sanu i ziemi chełmskiej. Tak więc Petlura siłą rzeczy był traktowany jako zdrajca albo w najlepszym przypadku jako polski kolaborant. To wszystko utrudnia nasze relacje, które miałyby się oprzeć na przeszłości historycznej. W zasadzie to, co mogłoby nas łączyć to historia kontaktów z Rusią Kijowską, kiedy na przemian z obu stron był czas wojny i pokoju. Dochodziło wówczas do kontaktów między Piastami a Rurykowiczami, które stanowiły pretekst do konfliktów, jak i wzajemnych przyjaznych relacji, co skutkowało przejęciem przez króla Kazimierza Wielkiego znacznej części dziedzictwa kijowskiego. Mamy też I Rzeczpospolitą, która jest dzisiaj ważnym dla nas zadaniem. Myślę o wiekach od XV do XVIII, gdzie jako Polacy najbardziej byliśmy najbardziej odpowiedzialni za wszystkie powstające na terenie I Rzeczypospolitej narody, bo mieliśmy największy wkład w kulturę tegoż fenomenu państwowego, jakim była I RP. Musimy się uderzyć w piersi, bo bez wątpienia, sporo zrobiliśmy błędów, szczególnie w XVII stuleciu. Kiedy dziś czyta się „Ogniem i mieczem” i waży rację wojewody bracławskiego Kisiela i Jeremiego Wiśniowieckiego to wydaje się, że wojewoda miał jednak więcej racji niż uważaliśmy jeszcze niedawno.

123
następna strona »

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych