NASZ WYWIAD. Ekspert NCSS przed szczytem NATO: "Zachód nie docenił Federacji Rosyjskiej i musi nadrabiać zaległości z ostatnich lat"

fot. PAP/Paweł Supernak
fot. PAP/Paweł Supernak

Wiele mówi się o podziałach w NATO ws. Rosji. Powszechna opinia głosi, że np. Węgry są proputinowskie, z kolei Wielka Brytania to dla Kremla naturalny wróg. Jak ten podział wygląda?

Ten podział nie jest tak prosty i oczywisty jakby się mogło wydawać. Oczywiście, państwa, które leżą bardziej na południu Europy są żywo zainteresowane skupieniem się na tych wyzwaniach, które płyną z tamtego kierunku. Chodzi tu chociażby o Węgry, które stały się szlakiem transportowym dla niemalże wszystkich fal migracyjnych. Część tych państw, jak np. państwa V4 czy Bułgaria, wykazują wobec polskich oczekiwań tzw. passive support. Mówiąc kolokwialnie - nie wkładają nam kija w szprychy jeśli chodzi o nasze oczekiwania względem wzmocnienia wschodniej flanki. Z drugiej jednak strony, są też takie państwa jak Francja, która skupiona jest prawie wyłącznie na kwestii flanki południowej i nie jest zainteresowana wzmocnieniem wschodniej. Z naszego punktu widzenia najważniejsza jest jednak postawa Waszyngtonu i Berlina. Oczywiście możemy oburzać się na postawę Niemiec, ale bez wątpienia Berlin, skupiając się raczej na miękkich aspektach bezpieczeństwa związanych głównie z kryzysem migracyjnym i zagrożeniem terrorystycznym, prezentuje, pomimo wszystkich oczywistych różnic, dosyć proaktywną postawę jeśli chodzi o flankę wschodnią. Władze niemieckie wyraziły zgodę na rotacyjną obecność na niej wojsk NATO-wskich, co jeszcze rok temu nie było to takie oczywiste. Co więcej, Niemcy będą jednym z czterech tzw. państw ramowych, co oznacza, że przejmą odpowiedzialność za jedną grup batalionowych obecnych na wschodniej flance. Nastąpiła również intensyfikacja relacji wojskowych na linii Warszawa-Berlin. Pojawiło się też okno możliwości jeśli chodzi o współpracę przemysłów zbrojeniowych. Dlatego też perspektywa niemiecka jest szczególnie ważna.

Jak duże wyzwania w kwestiach militarnych stoją przed Polską?

Wyzwania militarne jak i polityczne, które stoją przed Polską, są prawdopodobnie największe od 1989-ego roku. A na pewno największe od momentu wejścia naszego kraju do NATO.

Prysł mit o tym, że jesteśmy w NATO więc jesteśmy bezpieczni?

Absolutnie tak. Swoista pauza geopolityczna i dywidenda pokoju, które jeszcze kilka lat temu były oczywiste dla polskich władz, w pewnym momencie skończyły się z hukiem. Jeżeli zaś chodzi o sferę polityczną, to mamy do czynienia z szeregiem strukturalnych i systemowych kryzysów i napięć dookoła Polski. Weźmy pod uwagę chociażby Brexit. Nikt nie jest jeszcze w stanie przewidzieć jakie długofalowe konsekwencje dla spójności i modelu Unii będzie miała decyzja obywateli Wielkiej Brytanii. Nie da się ukryć, że wyczerpuje się dotychczasowa formuła funkcjonowania UE, która jest – czy nam się to podoba czy nie – jednym z gwarantów polskiego bezpieczeństwa – zwłaszcza w aspekcie tzw. miękkiego bezpieczeństwa. W wielu państwach zachodnich rosną w siłę radykalne ruchy społeczne i polityczne, zarówno z lewej jak i z prawej strony. Stare unijne elity nie mają pomysłu na zreformowanie Unii i przywrócenia jej dawnego blasku. Dokładając do tego kryzys fiskalny, kryzys przywództwa oraz brak odpowiedniego stopnia demokratyzacji instytucji unijnych, możemy się spodziewać poważnych perturbacji i musimy być na nie przygotowani. Jeśli chodzi o sferę militarną, to należy zwrócić uwagę na kwestię Planu Modernizacji Technicznej Sił Zbrojnych RP. Został on opracowany i ogłoszony jeszcze w sytuacji gdy obowiązywała stara, „przedukraińska” architektura bezpieczeństwa europejskiego. I nie jest tajemnicą, że jest on przystosowany do innych wyzwań i zagrożeń. Niezbędna jest jego pilna rekonceptualizacja, która ma już zresztą miejsce, a następnie szybka i sprawna implementacja.

Wracając do tematu samego szczytu w Warszawie. Czego Pan od niego oczekuje?

Oczekuję, że wszystkie państwa NATO, niezależnie od swoich partykularnych interesów i tego jak oceniają zagrożenie ze strony Rosji, zgodzą się na to, by wschodnią flankę NATO realnie wzmocnić. Mimo, że dialog z Federacją Rosyjską będzie się zapewne toczył - co samo w sobie nie jest złe, ponieważ zmniejsza ryzyko wystąpienia nieprzewidzianych i niepotrzebnych napięć i ruchów eskalacyjnych - to oczekuję pewnej pryncypialności oraz tego, że ogłoszone postanowienia będą implementowane. Mam nadzieję, że Sojusz Północnoatlantycki pochyli się nad strategicznymi i długofalowymi wyzwaniami, które przed nim stoją. Dyskusje nad sprawami takimi np. stworzenie militarnej „Strefy Schengen”, wypracowaniem szybszych procedur decyzyjnych wewnątrz NATO czy też nad problemem wzrastającej dysproporcji między taktycznym potencjałem nuklearnym NATO a podobnymi zdolnościami Federacji Rosyjskiej, powinny rozpocząć się już w Warszawie. Oczekuję też sygnału, że NATO wraca do swych korzeni. Nie tylko do bycia organizacją wspólnego bezpieczeństwa, ale również, a nawet przede wszystkim, kolektywnej obrony. Do modelu funkcjonowania, w którym przede wszystkim zapewnia się państwom członkowskim bezpieczeństwo na ich terytorium. To byłby najbardziej czytelny znak, że NATO, które pozostaje jednym z najważniejszych gwarantów bezpieczeństwa Polski, idzie w dobrą stronę.

Rozmawiał Tomasz Karpowicz.

« poprzednia strona
1234

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych