List do premiera Mateusza Morawieckiego. O liberalizmie, etatyzmie i klasie średniej

fot. PAP/Rafał Guz
fot. PAP/Rafał Guz

Jest wreszcie temat, od którego zacząłem ten list: klasa średnia. Być może sobie pochlebiam, ale mam wrażenie, że to pod wpływem moich wcześniejszych tekstów na jej temat dwukrotnie w ostatnim czasie zadawano Panu pytania o to, czy rząd jej nie pomija w swoich planach – w rozmowie w TVP Info oraz w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej”. W odpowiedzi na żadne z pytań nie wyszedł Pan poza poziom frazesów i ogólników. Ale nawet z tego można wyciągnąć wnioski. I nie są to wnioski wesołe.

Zacznijmy jednak od tego, czy klasa średnia w ogóle w Polsce istnieje, a jeśli tak, to czym jest. Otóż postawiłbym tezę, że istnieje w bardzo szczątkowej postaci, ale jednak istnieje. To istotnie wąska grupa ludzi – nie tylko przedsiębiorców, ale też wysoko wykwalifikowanych pracowników, menadżerów, przedstawicieli wolnych zawodów – którym w III RP udało się osiągnąć jaką taką stabilizację życiową i finansową, zgromadzić jakieś zasoby, nierzadko wspomagając się niestety kredytem. Osiągnęli to nie dzięki układom, kombinacjom czy oszustwom i nie dzięki wielkiej pomocy ze strony władzy, ale dzięki swojej ciężkiej pracy i zwykle wbrew rzucanym pod nogi kłodom.

Sądzę, że zgodzi się Pan ze mną, iż klasy średniej nie powinniśmy definiować według jej dochodów – byłby to absurd, bo wówczas musielibyśmy uznać, że wyznacza ją średni dochód lub mediana – ale według jej sytuacji życiowej. Z tego punktu widzenia najistotniejszych wydaje się kilka cech. Po pierwsze – zdolność do bezproblemowego spłacania zobowiązań, w tym kredytów. To niestety polska specyfika, bo zalążkowa klasa średnia to w ogromnej części ludzie z kredytami. Ci, którzy są w stanie spokojnie unieść ich comiesięczny ciężar, ale też w wielu przypadkach będą je spłacać przez wiele, wiele lat. To oni protestowali wczoraj na ulicach stolicy. Prawdziwa klasa średnia w sytuacji idealnej nie powinna, rzecz jasna, żyć na kredyt. Ale my jesteśmy hic et nunc.

Po drugie – dochody pozwalające na coś więcej niż tylko przetrwanie od wypłaty do wypłaty: nowy samochód co kilka lat, wakacje za granicą, wyjście do restauracji. Bez szaleństw, ale też bez smutnej, znanej większości Polaków, konieczności ciułania każdego grosza i oszczędzania, na czym się da.

Po trzecie – możliwość zgromadzenia choćby skromnego majątku lub oszczędności, które można przekazać dzieciom. Mówimy zatem, niestety, o grupie ludzi w polskich warunkach bardzo niewielkiej, ale uczciwie pracującej na swoją skromną w porównaniu z Zachodem pomyślność życiową.

A jak Pan rozumie klasę średnią? W jednym z wywiadów kilka miesięcy temu – co doskonale zapamiętałem – mówił Pan o zwiększeniu kwoty wolnej od podatku. Uznał Pan wówczas, że nie powinna ona przysługiwać „bogatym”, a na pytanie, kto jest „bogaty”, odpowiedział Pan, że chodzi o tych, których dochód to około 10 tysięcy miesięcznie. Czyli netto około 7 tysięcy przy pracy etatowej. To oznacza, że widzi Pan bogactwo tam, gdzie faktycznie ledwo, ledwo zaczyna się próg klasy średniej według przedstawionej przeze mnie definicji. Jeśli to według Pan są bogacze, to gdzie Pan widzi klasę średnią? Dalibóg, nie mam pojęcia.

Ma to ogromne znaczenie, wziąwszy pod uwagę retorykę nie tylko Pana, ale całego rządu PiS. W kontekście planowanych zmian podatkowych słyszymy nieustannie o „zwykłych Polakach” w kontrze do „bogatych” i o tym, że ci „bogaci” będą musieli się w większym stopniu dołożyć do wspólnej kasy (m.in. poprzez ujednolicenie danin i włączenie do progresji podatkowej składek ZUS). Przy czym nie chodzi tu tylko o zgromadzenie pieniędzy w budżecie, ale także – tak można wywnioskować z wypowiedzi polityków PiS – wyrównywanie za pomocą instrumentów fiskalnych różnic społecznych: biedni mają być mniej biedni, a „bogaci” mają być biedniejsi.

Pytany w TVP Info o to, czy nowe podatki nie będą dla niektórych dużym obciążeniem, miał Pan do powiedzenia tylko tyle, że ma Pan nadzieję, iż ci, którzy będą musieli zapłacić więcej, zrobią to ze świadomością, że płacą na dobrze działające państwo. Zarazem przekonuje Pan (w wywiadzie dla „Rz”), że właśnie poprzez taką politykę społeczną i fiskalną PiS będzie budował „klasę średnią”.

Dalszy ciąg na następnej stronie ===>

« poprzednia strona
1234
następna strona »

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.