Rocznica 1989 r. jest strasznie ważna dla mnie, byłem wtedy w Paryżu i przygotowaliśmy się bardzo intensywnie do tamtych wyborów, spora grupa Polaków tam głosowała, moja żona była tam mężem zaufania Solidarności. Widziałem w takim skrócie, jak się sypie PRL, bo na początku toczyła się walka między mężami zaufania Solidarności a komisją wyborczą, która na początku zdecydowała, że mogą głosować ci, którzy mają ważne paszporty. To sprawiało, że właściwie cała emigracja nie mogła głosować. Ci nasi solidarnościowcy powiedzieli, że w ogóle mowy nie ma, że oni zrywają to i będzie skandal i strona przeciwna ustąpiła, z czasem ustępowali coraz dalej. To brzmi jak dowcip, ale przyszła na wybory staruszka, który miała jedyny polski dokument – kenkartę – dokument wydany przez III Rzeszę i na podstawie tej kennkarty głosowała
— wspominał publicysta tygodnika „wSieci” Bronisław Wildstein w Salonie Dziennikarskim Floriańska 3.
Skończyło się to tak, jak wszędzie w Polsce, że nawet personel ambasady w całości nie głosował za władzami. To był taki szok. To co się potem z tym zdarzyło, że przywódcy Solidarności zakwestionowali ten sukces, zaczęli go blokować, zwracali uwagę, żeby się tym nie entuzjazmować, że ulegli naciskom ze strony władzy to jest już jakby inna sprawa, ale to też pokazuje, że niestety wskazywało w jakim to kierunku się potoczy. To było odrzucenie przez społeczeństwo tego systemu. Opisywał to bardzo ciekawie prof. Antoni Dudek w książce „Reglamentowana rewolucja”. Partia zaczęła się sypać wewnętrznie i po paru miesiącach przestały istnieć jej struktury łącznie z gremiami decyzyjnymi
— mówił Bronisław Wildstein.
Prosiłbym o dopowiedzenie, czy 4 czerwca 1992 r. jakoś zamyka okres tych nadziei? Czy możemy obserwować wówczas jakieś przełamanie i czy w związku z tym, co często pojawia się w publicystyce prawicowej i konserwatywnej ten 1989 r. nie był rodzajem zwodu, oszustwa dogadania się elit ponad prawdziwą „Solidarnością”?
— pytał Michał Karnowski, publicysta tygodnika „wSieci” i portalu wPolityce.pl.
Myślę, że ten proces dogadywania się zaczął się wcześniej i on trwał. To był proces, to jest nieporozumienie uznawać, że przy okrągłym stole wszystko zostało zaplanowane, nic podobnego, ale pewne rzeczy zostały podjęte i pewne relacje zostały intensywnie nawiązane i one potem zaczną się wzmacniać, zacznie się tworzyć establishment z części tych elit, które przy okrągłym stole były i 4 czerwca 1992 r. pokazuje już takie zblatowanie i zrośnięcie się tych elit
— stwierdził Wildstein.
Dalszy ciąg na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Rocznica 1989 r. jest strasznie ważna dla mnie, byłem wtedy w Paryżu i przygotowaliśmy się bardzo intensywnie do tamtych wyborów, spora grupa Polaków tam głosowała, moja żona była tam mężem zaufania Solidarności. Widziałem w takim skrócie, jak się sypie PRL, bo na początku toczyła się walka między mężami zaufania Solidarności a komisją wyborczą, która na początku zdecydowała, że mogą głosować ci, którzy mają ważne paszporty. To sprawiało, że właściwie cała emigracja nie mogła głosować. Ci nasi solidarnościowcy powiedzieli, że w ogóle mowy nie ma, że oni zrywają to i będzie skandal i strona przeciwna ustąpiła, z czasem ustępowali coraz dalej. To brzmi jak dowcip, ale przyszła na wybory staruszka, który miała jedyny polski dokument – kenkartę – dokument wydany przez III Rzeszę i na podstawie tej kennkarty głosowała
— wspominał publicysta tygodnika „wSieci” Bronisław Wildstein w Salonie Dziennikarskim Floriańska 3.
Skończyło się to tak, jak wszędzie w Polsce, że nawet personel ambasady w całości nie głosował za władzami. To był taki szok. To co się potem z tym zdarzyło, że przywódcy Solidarności zakwestionowali ten sukces, zaczęli go blokować, zwracali uwagę, żeby się tym nie entuzjazmować, że ulegli naciskom ze strony władzy to jest już jakby inna sprawa, ale to też pokazuje, że niestety wskazywało w jakim to kierunku się potoczy. To było odrzucenie przez społeczeństwo tego systemu. Opisywał to bardzo ciekawie prof. Antoni Dudek w książce „Reglamentowana rewolucja”. Partia zaczęła się sypać wewnętrznie i po paru miesiącach przestały istnieć jej struktury łącznie z gremiami decyzyjnymi
— mówił Bronisław Wildstein.
Prosiłbym o dopowiedzenie, czy 4 czerwca 1992 r. jakoś zamyka okres tych nadziei? Czy możemy obserwować wówczas jakieś przełamanie i czy w związku z tym, co często pojawia się w publicystyce prawicowej i konserwatywnej ten 1989 r. nie był rodzajem zwodu, oszustwa dogadania się elit ponad prawdziwą „Solidarnością”?
— pytał Michał Karnowski, publicysta tygodnika „wSieci” i portalu wPolityce.pl.
Myślę, że ten proces dogadywania się zaczął się wcześniej i on trwał. To był proces, to jest nieporozumienie uznawać, że przy okrągłym stole wszystko zostało zaplanowane, nic podobnego, ale pewne rzeczy zostały podjęte i pewne relacje zostały intensywnie nawiązane i one potem zaczną się wzmacniać, zacznie się tworzyć establishment z części tych elit, które przy okrągłym stole były i 4 czerwca 1992 r. pokazuje już takie zblatowanie i zrośnięcie się tych elit
— stwierdził Wildstein.
Dalszy ciąg na następnej stronie ===>
Strona 1 z 3
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/295421-zaremba-w-salonie-dziennikarskim-florianska-3-po-4-czerwca-1989-r-prof-geremek-zaczal-mnozyc-watpliwosci-i-nawolywac-do-tego-zebysmy-sie-za-bardzo-nie-cieszyli?strona=1
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.