Kilka lat temu pisałem na wPolityce.pl, że jeden z najważniejszych portali tych środowisk przedrukował manifest masowego mordercy Andreasa Brevika. Tekst nazizującego zbrodniarza był opatrzony komentarzem mówiącym, że „nie ze wszystkim się redakcja portalu zgadza, ale tekst „wart jest zaprezentowania, jako analiza mulikulturalizmu i upadku Europy (choć miejscami niedopracowana).”
Jasne, że jeden incydent z przedrukiem tekstu Brevika nie może być głównym argumentem przeciwko tym środowiskom. Niemniej jednak jest w nich przyzwolenie na promocje takich właśnie treści. Trudno też zaprzeczyć też, że na marszach falangistów pojawiają się hasła antysemickie i rasistowskie. Rasizm i antysemityzm jest zaś sprzeczny z Ewangelią. Skrajny nacjonalizm jest też herezją. Każdy, kto ponad Boga przekłada totalny kult państwa jest zwyczajnym poganinem. Każdy duchowny biorący udział w spotkaniach takich środowisk ma obowiązek odciągać swoje owce od postaw sprzecznych z naukami Jezusa. Jeżeli katolik nie sprzeciwia się głośno hasłom „Je…ać Araba” albo „Cała Polska śpiewa z nami wypier… z uchodźcami” ma głęboki problem ze swoją wiarą. Tym bardziej jeżeli jest duchownym, który brakiem głośnego sprzeciwu, sankcjonuje takie hasła.
W Polsce następuje szaleńcza polaryzacja społeczeństwa. Powoduje to, że zanika różnorodność w wewnątrz przeciwstawnych sobie środowiskach ideologiczno-politycznych. Zanika też czujność na przenikanie do nich niebezpiecznych treści. Temperatura wojny jest już tak wysoka, że hasło „wszystkie ręce na pokład” przeradza się w swoją mroczną parodię. A przecież oburzaliśmy się nie tak dawno, że lewica przymyka oczy na burdy zagranicznych lewacko-bolszewickich bandziorów, które ściągają do Polski „walczyć z faszyzmem”.
Nie ma jaskrawego poparcia w maistreamie prawicy dla ONR i Falangi. Pojawiły się jednostkowe głosy wyrażające zrozumienie dla żarliwego antykomunizmu tych środowisk. Obawiam się jednak, że przy zaognieniu lewicowo-prawicowego konfliktu w Polsce pojawi się pokusa by do tych środowisk wyciągnąć rękę. Zabawa tymi zapałkami może skończyć się pożarem, na który czekają tylko wrogowie rządów PiS, skądinąd, programowo dalekiego od jakiegokolwiek nacjonalizmu. Coraz wyraźniej widać, że lewica usilnie stara się wepchnąć w objęcia neosanacji Kaczyńskiego ONR i Falangę. Patrząc przez pryzmat historii jest to absolutny absurd. Kto dziś jednak patrzy w ten sposób na politykę?
Nie tylko moralnie sojusz rządzącej prawicy ze środowiskami głoszącymi nienawistne hasła jest zabójczy. Również z czysto cyniczno- politycznych powodów należy się jednoznacznie odciąć od skrajnych grup na prawicy. Dla dobra przemian, jakie zachodzą w Polsce.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Kilka lat temu pisałem na wPolityce.pl, że jeden z najważniejszych portali tych środowisk przedrukował manifest masowego mordercy Andreasa Brevika. Tekst nazizującego zbrodniarza był opatrzony komentarzem mówiącym, że „nie ze wszystkim się redakcja portalu zgadza, ale tekst „wart jest zaprezentowania, jako analiza mulikulturalizmu i upadku Europy (choć miejscami niedopracowana).”
Jasne, że jeden incydent z przedrukiem tekstu Brevika nie może być głównym argumentem przeciwko tym środowiskom. Niemniej jednak jest w nich przyzwolenie na promocje takich właśnie treści. Trudno też zaprzeczyć też, że na marszach falangistów pojawiają się hasła antysemickie i rasistowskie. Rasizm i antysemityzm jest zaś sprzeczny z Ewangelią. Skrajny nacjonalizm jest też herezją. Każdy, kto ponad Boga przekłada totalny kult państwa jest zwyczajnym poganinem. Każdy duchowny biorący udział w spotkaniach takich środowisk ma obowiązek odciągać swoje owce od postaw sprzecznych z naukami Jezusa. Jeżeli katolik nie sprzeciwia się głośno hasłom „Je…ać Araba” albo „Cała Polska śpiewa z nami wypier… z uchodźcami” ma głęboki problem ze swoją wiarą. Tym bardziej jeżeli jest duchownym, który brakiem głośnego sprzeciwu, sankcjonuje takie hasła.
W Polsce następuje szaleńcza polaryzacja społeczeństwa. Powoduje to, że zanika różnorodność w wewnątrz przeciwstawnych sobie środowiskach ideologiczno-politycznych. Zanika też czujność na przenikanie do nich niebezpiecznych treści. Temperatura wojny jest już tak wysoka, że hasło „wszystkie ręce na pokład” przeradza się w swoją mroczną parodię. A przecież oburzaliśmy się nie tak dawno, że lewica przymyka oczy na burdy zagranicznych lewacko-bolszewickich bandziorów, które ściągają do Polski „walczyć z faszyzmem”.
Nie ma jaskrawego poparcia w maistreamie prawicy dla ONR i Falangi. Pojawiły się jednostkowe głosy wyrażające zrozumienie dla żarliwego antykomunizmu tych środowisk. Obawiam się jednak, że przy zaognieniu lewicowo-prawicowego konfliktu w Polsce pojawi się pokusa by do tych środowisk wyciągnąć rękę. Zabawa tymi zapałkami może skończyć się pożarem, na który czekają tylko wrogowie rządów PiS, skądinąd, programowo dalekiego od jakiegokolwiek nacjonalizmu. Coraz wyraźniej widać, że lewica usilnie stara się wepchnąć w objęcia neosanacji Kaczyńskiego ONR i Falangę. Patrząc przez pryzmat historii jest to absolutny absurd. Kto dziś jednak patrzy w ten sposób na politykę?
Nie tylko moralnie sojusz rządzącej prawicy ze środowiskami głoszącymi nienawistne hasła jest zabójczy. Również z czysto cyniczno- politycznych powodów należy się jednoznacznie odciąć od skrajnych grup na prawicy. Dla dobra przemian, jakie zachodzą w Polsce.
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/290478-nawet-najmniejszy-sojusz-z-onr-i-falanga-jest-nie-do-przyjecia-zarowno-politycznie-jak-i-moralnie?strona=2