Prof. Nowak: Verhofstadt nie lubi PiS, ale nienawidzi Polski. Świadomie pracuje na rzecz interesów Putina. NASZ WYWIAD

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. wPolityce.pl
fot. wPolityce.pl

Rosji nie stać na otwarty konflikt. Chodzi jej natomiast o testowanie determinacji NATO. Najbliższy szczyt Sojuszu w Warszawie jest szansą dla Polski na przełamanie oporów zachodnich sojuszników. Putin o tym wie, dlatego usiłuje temu – m.in. za pomocą swoich sługusów na Zachodzie – zapobiec i zniszczyć tą szansę w zarodku

— mówi w rozmowie z portalem „wPolityce.pl” historyk i sowietolog prof. Andrzej Nowak.

wPolityce.pl: Ostatnie incydenty na Bałtyku z udziałem rosyjskich samolotów będą jednym z tematów dzisiejszego spotkania Rady NATO-Rosja. Są to pierwsze obrady tego gremium od dwóch lat. Dlaczego Moskwa ucieka się do tak jawnych prowokacji wobec Sojuszu Północnoatlantyckiego?

Prof Andrzej Nowak: Są to celowe, wrogie działania Kremla. U ich podłoży leży sytuacja wewnętrzna Rosji, czyli pogłębiający się kryzys cen nośników energii na których Rosja opiera całe swoje powodzenie gospodarcze i długofalowo także polityczne. Nie doszło do porozumienia krajów eksporterów ropy naftowej (OPEC-przypis red.), wbrew pewnym nadziejom w tym zakresie, cena ropy będzie więc dalej spadała. Problemy wewnętrzne Rosji się nasilą. Rubel się coraz bardziej osłabia, co odbija się bardzo niekorzystnie na społeczeństwie rosyjskim, na zwykłych ludziach. Histeria wojenna może być używana jako uzasadnienie tych trudności. „Żyjemy w stanie oblężenia, cały świat jest przeciwko nam, musimy się bronić”. To jest najbardziej płytkie i długofalowe podłoże ostatnich działań Kremla. Bezpośredni kontekst jest związany ze zbliżającym się szczytem NATO. Piętrzenie napięć ma zastraszyć opinię publiczną i polityków krajów „starego NATO”, bo Rosja bardzo konsekwentnie stara się rozróżniać między zachodnimi krajami członkowskimi Sojuszu, z którymi Putin chce mieć jak najlepsze stosunki, a „nowymi” członkami NATO, jak Polska i kraje Bałtyckie, czyli krajami powstałymi na zewnętrznych peryferiach imperium. Kreml daje Zachodowi do zrozumienia, że powodem jego złych relacji z Rosją są kraje Europy Środkowej i Wschodniej. W ten sposób Moskwa chce zachęcić kraje „Starego NATO”, by zasiadły z nią do stołu negocjacyjnego.

Czyli, krótko mówiąc, chce wyjść z izolacji, w której tkwi od chwili aneksji Krymu i napaści na wschodnią Ukrainę, pogłębiając przy tym podziały w Sojuszu?

Tak. Jest to skorelowane z działaniami ludzi, którzy funkcjonują jako agenci Putina na arenie zachodnioeuropejskiej i amerykańskiej. Mam tu na myśli choćby przewodniczącego frakcji Liberałów w Parlamencie Europejskim Guy Verhofstadta, entuzjastę i zwolennika Rosji. Całymi latami uczył się rosyjskiego. Nie podobają mu się kraje, które – jego zdaniem - oddzielają postępowy Zachód od Rosji, które „przeszkadzają” w poprawieniu stosunków z Kremlem. Nie chodzi mi tu tylko o spółki rosyjskie, z którymi Verhofstadt jest powiązany. Mówię o pewnym nastawieniu ideologicznym: że na Wschodzie liczy się tylko Rosja, a te pozostałe małe kraje tu tylko przeszkadzają. Verhofstadt nie lubi PiS, ale nienawidzi Polski. Wystarczy spojrzeć na jego wypowiedzi na temat szefa Rady Europejskiej Donalda Tuska. Były belgijski premier z taką pogardą odnosi się do Tuska, tak go atakuje, że nawet politycy PiS-u by sobie na to nie pozwolili. On nie może znieść myśli, że jakiś Polak jest w Brukseli wyżej uplasowany od niego.

CZYTAJ TAKŻE: Partia Petru ukartowana przez unijnych graczy? Verhofstadt już w lipcu agitował na rzecz Nowoczesnej i zapewniał działaczy o sukcesie. WIDEO

12
następna strona »

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych