Nie lubię tego określenia, ale rację ma prof. Nowak mówiąc, że garstka nieprzytomnych od pychy ludzi przeżywa dziś prawdziwą traumę. Ale to powinna być trauma, która oczyści polskie życie publiczne z myślenia w kategoriach „właścicieli III RP”. W ciągu ostatnich lat - mam na myśli głównie osiem, ale to zapewne sprawa sięgająca i całych 27 lat - pojawiło się ich wielu „właścicieli” III RP. To nie tylko prezesi spółek Skarbu Państwa i ministrowie, ale również kierownicy departamentów w ministerstwach i starostwach, kibolsko nastawieni pracownicy urzędów, publicznych mediów, a nawet ludzie niezwiązani z sektorem publicznym, ale trzymający z szeroko rozumianym establishmentem III RP.
Dziś ich fundamenty myślenia o państwie stają się ruiną. To dla wielu przewrót kopernikański, bo całe ich życie: zawodowe, społeczne, a czasem i prywatne było związane z przekonaniem o niezmienności władzy i kierunku, w którym zmierza polityka. Owszem, może trzeba będzie się posunąć jakiejś tam Nowoczesnej, lewicy czy innemu tworowi, ale przecież nic w gruncie rzeczy realnie się nie zmieni. A dziś się zmienia.
W podobny, choć chyba jeszcze bardziej jaskrawy sposób, widać to w samorządach. Czytelnicy, którzy wiedzą, jak wygląda życie na poziomie gminy czy powiatu, doskonale znają przykłady wójtów i burmistrzów, którzy po 4/8/12/16 latach władzy nie potrafili zrozumieć, jak to możliwe, że muszą odejść i spakować swoje rzeczy. Bo to przecież były już ich urzędy, ich gabinety - w sensie własności. Proces rozstania jest tym bardziej bolesny, im dłużej trwał dobrobyt i myślenie o nieprzemijalności.
W jakimś stopniu myślenie to oddał Jarosław Kaczyński w rozmowie z radiową Trójką:
To się wpisuje w szersze zjawisko, które widać było już od roku 1991, 1992 roku, a potem w 2005 – opozycja kwestionuje nie tyle poszczególne posunięcia, ale w ogóle prawo do rządzenia tych, który prezentują krytyczny wobec establishmentu nurt. Teraz pretekstem jest TK, ale de facto chodzi o pytanie fundamentalne – czy w Polsce mają istnieć tylko procedury demokratyczne, czy demokracja. Procedury mogą być jedynie kamuflażem, ale jeśli mamy demokrację to obie strony społeczeństwa mają prawo do władzy.
To jasne, że nie wszystkie zmiany i ruchy rządzących są w stu procentach korzystne, że spotykają - i na pewno spotkają się jeszcze nie raz - z krytyką i pretensjami. Przy wszystkich uwagach warto jednak mieć z tyłu głowy, że nieustannie - na pożegnalnych kolacjach kierowników, podczas protestów KOD na ulicach i w trakcie prywatnych rozmów - odbywa się proces mentalnego odspawania tych ludzi od przekonania, że są wieczni. To jeszcze potrwa: w przypadku niektórych kilka miesięcy, innym zajmie to dłużej.
Przyzwyczajanie się do pluralizmu, do tego, że można przegrać wybory, oddać władzę, wpływy i poczucie błogiego bezpieczeństwa z pewnością jest trudne. Ale w gruncie rzeczy wszyscy powinni się z tego cieszyć, bo to proces oczyszczający myślenie o państwie i polityce. Z tej perspektywy to naprawdę bardzo #dobrazmiana. Nawet jeśli nie zawsze i wszędzie przynosi same pozytywne efekty w wymiarze konkretnych spraw. Jeden wielki efekt na pewno przyniosła - na pewno nie spełni się marzenie Agnieszki Holland:
Żeby było proszę państwa tak jak było…
Tak już nie będzie.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Nie lubię tego określenia, ale rację ma prof. Nowak mówiąc, że garstka nieprzytomnych od pychy ludzi przeżywa dziś prawdziwą traumę. Ale to powinna być trauma, która oczyści polskie życie publiczne z myślenia w kategoriach „właścicieli III RP”. W ciągu ostatnich lat - mam na myśli głównie osiem, ale to zapewne sprawa sięgająca i całych 27 lat - pojawiło się ich wielu „właścicieli” III RP. To nie tylko prezesi spółek Skarbu Państwa i ministrowie, ale również kierownicy departamentów w ministerstwach i starostwach, kibolsko nastawieni pracownicy urzędów, publicznych mediów, a nawet ludzie niezwiązani z sektorem publicznym, ale trzymający z szeroko rozumianym establishmentem III RP.
Dziś ich fundamenty myślenia o państwie stają się ruiną. To dla wielu przewrót kopernikański, bo całe ich życie: zawodowe, społeczne, a czasem i prywatne było związane z przekonaniem o niezmienności władzy i kierunku, w którym zmierza polityka. Owszem, może trzeba będzie się posunąć jakiejś tam Nowoczesnej, lewicy czy innemu tworowi, ale przecież nic w gruncie rzeczy realnie się nie zmieni. A dziś się zmienia.
W podobny, choć chyba jeszcze bardziej jaskrawy sposób, widać to w samorządach. Czytelnicy, którzy wiedzą, jak wygląda życie na poziomie gminy czy powiatu, doskonale znają przykłady wójtów i burmistrzów, którzy po 4/8/12/16 latach władzy nie potrafili zrozumieć, jak to możliwe, że muszą odejść i spakować swoje rzeczy. Bo to przecież były już ich urzędy, ich gabinety - w sensie własności. Proces rozstania jest tym bardziej bolesny, im dłużej trwał dobrobyt i myślenie o nieprzemijalności.
W jakimś stopniu myślenie to oddał Jarosław Kaczyński w rozmowie z radiową Trójką:
To się wpisuje w szersze zjawisko, które widać było już od roku 1991, 1992 roku, a potem w 2005 – opozycja kwestionuje nie tyle poszczególne posunięcia, ale w ogóle prawo do rządzenia tych, który prezentują krytyczny wobec establishmentu nurt. Teraz pretekstem jest TK, ale de facto chodzi o pytanie fundamentalne – czy w Polsce mają istnieć tylko procedury demokratyczne, czy demokracja. Procedury mogą być jedynie kamuflażem, ale jeśli mamy demokrację to obie strony społeczeństwa mają prawo do władzy.
To jasne, że nie wszystkie zmiany i ruchy rządzących są w stu procentach korzystne, że spotykają - i na pewno spotkają się jeszcze nie raz - z krytyką i pretensjami. Przy wszystkich uwagach warto jednak mieć z tyłu głowy, że nieustannie - na pożegnalnych kolacjach kierowników, podczas protestów KOD na ulicach i w trakcie prywatnych rozmów - odbywa się proces mentalnego odspawania tych ludzi od przekonania, że są wieczni. To jeszcze potrwa: w przypadku niektórych kilka miesięcy, innym zajmie to dłużej.
Przyzwyczajanie się do pluralizmu, do tego, że można przegrać wybory, oddać władzę, wpływy i poczucie błogiego bezpieczeństwa z pewnością jest trudne. Ale w gruncie rzeczy wszyscy powinni się z tego cieszyć, bo to proces oczyszczający myślenie o państwie i polityce. Z tej perspektywy to naprawdę bardzo #dobrazmiana. Nawet jeśli nie zawsze i wszędzie przynosi same pozytywne efekty w wymiarze konkretnych spraw. Jeden wielki efekt na pewno przyniosła - na pewno nie spełni się marzenie Agnieszki Holland:
Żeby było proszę państwa tak jak było…
Tak już nie będzie.
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/286884-prawdziwa-dobrazmiana-jest-dzis-tam-gdzie-zachodzi-mentalne-odspawanie-od-wieloletnich-wplywow-w-iii-rp-ten-proces-jeszcze-potrwa-ale-bedzie-oczyszczajacy?strona=2
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.