Apel Jarosława Kaczyńskiego o zawieszenie broni to oczywista gra na czas ze strony PiS. Inna rzecz, że choć raczej mało skuteczna, to bardzo potrzebna

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
PAP/Bartłomiej Zborowski
PAP/Bartłomiej Zborowski

Czwartkowy apel Jarosława Kaczyńskiego o „zawieszenie broni” i „stan spokoju” przynajmniej do momentu zakończenia papieskiej pielgrzymki w Polsce to postawienie opozycji w niezręcznej sytuacji i ewidentna gra na czas ze strony PiS. Słowa byłego premiera trzeba bowiem zestawić z zapowiedzią szerszego spotkania (zorganizowanego przez marszałka Sejmu) z liderami opozycji, by rozpocząć dialog i uzyskać względne zmniejszenie temperatury politycznego sporu. Czy to realne to zupełnie inna sprawa.

WIĘCEJ: Jarosław Kaczyński apeluje do opozycji: „Potrzebny w Polsce stan spokoju, przynajmniej na kilka miesięcy”

Każda władza lubi pracować i robić swoje w spokoju, a zwłaszcza tej władzy nie było to dane. Częściowo zresztą na własne życzenie, którego wyrazem były prowokacyjne i ostre słowa, a także zabetonowanie stanowiska w konflikcie o Trybunał Konstytucyjny. Konflikcie, który choć nie spowodował tąpnięcia w sondażach, to jednak mocno wykrwawił, a na pewno wyczerpał PiS, rząd, dyplomację i cały obóz nowej władzy. Mało tego, zabranie sił wcale nie spowodowało jakiegoś wyraźnego rozstrzygnięcia tego sporu.

WIĘCEJ: Czy leci z nami pilot? Kto z rządzących wyjaśni, jaki jest ostateczny cel wojny o Trybunał? I kto z opozycji weźmie odpowiedzialność za rozhuśtanie emocji do granic możliwości?

Rzecz jasna najbardziej zagorzali zwolennicy nowego rządu namawiali Jarosława Kaczyńskiego do jeszcze ostrzejszej polityki. Ten jednak - zapewne z wyrachowania, choć również po prostu ze swojej politycznej natury, idącej w poprzek oczekiwaniom twardego elektoratu - postanowił lekko zmienić ton i taktykę. Wyciągnięta ręka i oferta zawieszenia broni na kilka najbliższych tygodni, a do tego zapowiedź rozmów to element gry na czas i przeczekanie, by konflikt o TK zamrozić do grudnia (końca kadencji Andrzeja Rzeplińskiego i nowej furtki do rozwiązania sporu, już na warunkach PiS). W takim scenariuszu PiS złapałoby nieco oddechu w niekończących się przepychankach polityczno-prawnych z instytucjami unijnymi i zyskało sporo czasu.

Zamieszanie i walka wokół Trybunału Konstytucyjnego nie są zresztą jedynym powodem, dla którego PiS byłoby na rękę obniżenie emocji; choćby na chwilę. W najbliższych miesiącach zanosi się na gorącą dyskusję wokół ustawy antyterrorystycznej, a perspektywa zbliżających się Światowych Dni Młodzieży i szczytu NATO z pewnością rysowałaby się lepiej w sytuacji, gdy na ulicach nie będzie dziesiątek tysięcy manifestantów nastawionych antyrządowo i krzyczących o końcu demokracji nad Wisłą.

Ciąg dalszy na następnej stronie.

12
następna strona »

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych