Ja nie jestem Panem Bogiem. Nie jestem też księdzem. Nie stać mnie na wybaczenie. Nie chodzi o ten poranek, gdy malowałem meblościankę, ani wiele innych poranków. Nie wybaczam ani tym, którzy nie potrafili nawet zdobyć się na wyznanie winy i skruchę za wszystkie swe bezeceństwa wobec milionów rodaków, ani tym, którzy ich osłaniali w wyniku zawartego „porozumienia” w chwili plajty zbrodniczego systemu, ani tym, którzy w „nowej” rzeczywistości zbudowali na tym zgniłym fundamencie swą partyjną potęgę i do dziś bronią tego charłackiego układu. Dla dobra ogółu, ma się rozumieć… Nie stać mnie na wybaczenie byłym dawnym esbekom, nadal obecnym w polskiej polityce i w życiu publicznym, bo jestem pewien, że w podobnych okolicznościach robiliby to samo. Po prostu nie mam i nigdy nie będę miał do nich zaufania. Dziś na celowniku pokomunistycznych beneficjentów – jak mawiał gen. Czesław Kiszczak – w „lepszych limuzynach”, są ci, którzy walczą o- i mają nadzieję na przywrócenie fundamentalnych wartości w życiu publicznym.
Prezydent Andrzej Duda uhonorowany został nagrodą Ruchu Społecznego im. Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego. Co kuriozalne, największą winą tego wielkiego patrioty, niszczonego z premedytacją i obśmiewanego, było to, że chciał budować Polskę silną, bezpieczną, zamożną, dumną, o silnym poczuciu narodowej tożsamości i po ludzku przyzwoitą. Niemal w tym samym czasie, gdy prezydent Duda odbierał tę symboliczną nagrodę z rąk córki tragicznie zmarłego prezydenta, Grzegorz Schetyna po raz kolejny udał się do Brukseli po wsparcie w jego „totalnej wojnie” z tymi, którzy jego skompromitowaną partię odsunęli od władzy. Innymi słowy, w jego wojnie z większością narodu, która w demokratycznych wyborach powierzyła konkurencyjnej partii zadanie odnowy zdeprawowanego państwa…
Przyznam, że miałem szefa PO za bardziej inteligentnego. Bo czyż nie jest totalną głupotą wiara, że znajdzie uznanie wśród Polek i Polaków dzięki wyjęczeniu obcej ingerencji w polskie sprawy? Jak nazwać żądnego władzy człowieka, który pojechał prosić o interwencję zagranicy we własnym kraju? Który wybrał się „na rozmowy” do Brukseli, aby bronić… - no właśnie, czego bronić…?
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Ja nie jestem Panem Bogiem. Nie jestem też księdzem. Nie stać mnie na wybaczenie. Nie chodzi o ten poranek, gdy malowałem meblościankę, ani wiele innych poranków. Nie wybaczam ani tym, którzy nie potrafili nawet zdobyć się na wyznanie winy i skruchę za wszystkie swe bezeceństwa wobec milionów rodaków, ani tym, którzy ich osłaniali w wyniku zawartego „porozumienia” w chwili plajty zbrodniczego systemu, ani tym, którzy w „nowej” rzeczywistości zbudowali na tym zgniłym fundamencie swą partyjną potęgę i do dziś bronią tego charłackiego układu. Dla dobra ogółu, ma się rozumieć… Nie stać mnie na wybaczenie byłym dawnym esbekom, nadal obecnym w polskiej polityce i w życiu publicznym, bo jestem pewien, że w podobnych okolicznościach robiliby to samo. Po prostu nie mam i nigdy nie będę miał do nich zaufania. Dziś na celowniku pokomunistycznych beneficjentów – jak mawiał gen. Czesław Kiszczak – w „lepszych limuzynach”, są ci, którzy walczą o- i mają nadzieję na przywrócenie fundamentalnych wartości w życiu publicznym.
Prezydent Andrzej Duda uhonorowany został nagrodą Ruchu Społecznego im. Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego. Co kuriozalne, największą winą tego wielkiego patrioty, niszczonego z premedytacją i obśmiewanego, było to, że chciał budować Polskę silną, bezpieczną, zamożną, dumną, o silnym poczuciu narodowej tożsamości i po ludzku przyzwoitą. Niemal w tym samym czasie, gdy prezydent Duda odbierał tę symboliczną nagrodę z rąk córki tragicznie zmarłego prezydenta, Grzegorz Schetyna po raz kolejny udał się do Brukseli po wsparcie w jego „totalnej wojnie” z tymi, którzy jego skompromitowaną partię odsunęli od władzy. Innymi słowy, w jego wojnie z większością narodu, która w demokratycznych wyborach powierzyła konkurencyjnej partii zadanie odnowy zdeprawowanego państwa…
Przyznam, że miałem szefa PO za bardziej inteligentnego. Bo czyż nie jest totalną głupotą wiara, że znajdzie uznanie wśród Polek i Polaków dzięki wyjęczeniu obcej ingerencji w polskie sprawy? Jak nazwać żądnego władzy człowieka, który pojechał prosić o interwencję zagranicy we własnym kraju? Który wybrał się „na rozmowy” do Brukseli, aby bronić… - no właśnie, czego bronić…?
Strona 3 z 3
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/285758-mialem-schetyne-za-bardziej-inteligentnego-bo-czy-nie-jest-totalna-glupota-wiara-ze-znajdzie-uznanie-polakow-dzieki-wyjeczeniu-obcej-ingerencji-w-polskie-sprawy?strona=3