W historii z odkryciem „szafy Kiszczaka” i ujawnieniem - na razie częściowym - jej zawartości powiedziano i napisano tyle, że można byłoby z tego ulepić całkiem pokaźne archiwum. W sprawie samego Lecha Wałęsy temat wyczerpał w swoim świetnym tekście Piotr Zaremba. Historycy i publicyści dobrze pamiętający okres prezydentury Wałęsy powinni zbadać i oszacować, jak bardzo uwikłanie Lecha Wałęsy w tę sprawę wpłynęło na jego postawę już w latach 90. Bo że wpłynęło - nie ma wątpliwości, patrząc na dzisiejszą histerię: i samego Wałęsy, i jego obrońców.
Jak celnie zauważyła Agnieszka Romaszewska, w sprawie odnalezionych teczek TW „Bolka” nic nie jest tak ważne jak to, że przez 36 lat - Wałęsa utożsamiany jako ikona wolności i symbol „Solidarności” miał wspólną tajemnicę z szefem bezpieki. Przez całą III RP wmawiano nam, że to niemożliwe, a ktokolwiek choćby śmiał mieć wątpliwości, był uważany za wariata i oszołoma. Ostatnie dni symbolicznie dowiodły, kto miał rację.
Odkrycie dokumentów w willi Czesława Kiszczaka to potwierdzenie wielu fobii (jak się okazało - słusznych) i przeczuć przedstawicieli polskiej prawicy: na temat, delikatnie mówiąc, nietransparentnej transformacji ustrojowej, możliwości szantażu w wykonaniu byłych ubeków, a wreszcie zalegających w szafach (bo że na domu Kiszczaka się nie kończy, jest jasne chyba dla wszystkich) haków na postaci ważne dla lokalnych i centralnych władz oraz opinii publicznej. Nic dziwnego, że znalezisko IPN tak wyraźnie zdominowało dyskusję w Polsce w ostatnich dniach - to nie jest tylko spór o przeszłość Wałęsy, bo ta jest raczej znana (choć znam osoby zszokowane tym odkryciem), ale o tak głośne przebicie się z „prawicowymi”, „oszołomskimi” tezami - dziś udowodnionymi i uwiarygodnionymi.
Z drugiej jednak strony, dla prawicy to nie tylko powód do gorzkiej radości z posiadania niewygodnej racji, ale również pytanie o inne tezy. Przy całej historii z Marią Kiszczak przychodzącą do Instytutu Pamięci Narodowej musi wrócić pytanie: skoro wielki postubecki układ w III RP był (jest) tak mocny i wpływowy, to jak mogła wysadzić go (zwłaszcza jeśli w kolejnych pakietach i pudłach odnalezionych kwitów miałyby się znaleźć przynajmniej równie poważne i znaczące dokumenty) nie do końca zrównoważona wdowa?
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
W historii z odkryciem „szafy Kiszczaka” i ujawnieniem - na razie częściowym - jej zawartości powiedziano i napisano tyle, że można byłoby z tego ulepić całkiem pokaźne archiwum. W sprawie samego Lecha Wałęsy temat wyczerpał w swoim świetnym tekście Piotr Zaremba. Historycy i publicyści dobrze pamiętający okres prezydentury Wałęsy powinni zbadać i oszacować, jak bardzo uwikłanie Lecha Wałęsy w tę sprawę wpłynęło na jego postawę już w latach 90. Bo że wpłynęło - nie ma wątpliwości, patrząc na dzisiejszą histerię: i samego Wałęsy, i jego obrońców.
Jak celnie zauważyła Agnieszka Romaszewska, w sprawie odnalezionych teczek TW „Bolka” nic nie jest tak ważne jak to, że przez 36 lat - Wałęsa utożsamiany jako ikona wolności i symbol „Solidarności” miał wspólną tajemnicę z szefem bezpieki. Przez całą III RP wmawiano nam, że to niemożliwe, a ktokolwiek choćby śmiał mieć wątpliwości, był uważany za wariata i oszołoma. Ostatnie dni symbolicznie dowiodły, kto miał rację.
Odkrycie dokumentów w willi Czesława Kiszczaka to potwierdzenie wielu fobii (jak się okazało - słusznych) i przeczuć przedstawicieli polskiej prawicy: na temat, delikatnie mówiąc, nietransparentnej transformacji ustrojowej, możliwości szantażu w wykonaniu byłych ubeków, a wreszcie zalegających w szafach (bo że na domu Kiszczaka się nie kończy, jest jasne chyba dla wszystkich) haków na postaci ważne dla lokalnych i centralnych władz oraz opinii publicznej. Nic dziwnego, że znalezisko IPN tak wyraźnie zdominowało dyskusję w Polsce w ostatnich dniach - to nie jest tylko spór o przeszłość Wałęsy, bo ta jest raczej znana (choć znam osoby zszokowane tym odkryciem), ale o tak głośne przebicie się z „prawicowymi”, „oszołomskimi” tezami - dziś udowodnionymi i uwiarygodnionymi.
Z drugiej jednak strony, dla prawicy to nie tylko powód do gorzkiej radości z posiadania niewygodnej racji, ale również pytanie o inne tezy. Przy całej historii z Marią Kiszczak przychodzącą do Instytutu Pamięci Narodowej musi wrócić pytanie: skoro wielki postubecki układ w III RP był (jest) tak mocny i wpływowy, to jak mogła wysadzić go (zwłaszcza jeśli w kolejnych pakietach i pudłach odnalezionych kwitów miałyby się znaleźć przynajmniej równie poważne i znaczące dokumenty) nie do końca zrównoważona wdowa?
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/282437-glowy-hydry-iii-rp-nie-sa-tak-silne-jak-wieszczono-czy-ponoc-wielki-postubecki-uklad-mogla-wysadzic-nie-do-konca-zrownowazona-wdowa?strona=1
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.