Niemniej jednak sprawa Lecha Wałęsy jest bardzo wygodna dla KOD, który złapał mocną zadyszkę i czeka na przypływ świeżego powietrza mocniej niż dzieci Kijowskiego na alimenty. Lech Wałęsa przebąkiwał przecież, że stanie na czele nowej Solidarności, która obali rodzącą się w Polsce „dyktaturę”. Teraz ma do tego świetny powód.
Oto Noblista, twarz polskiej rewolucji, ikona walki z dyktaturą równa Dalajlamie i Ghandiemu, jest poniewierana i opluwana. Przez kogo? Oczywiście przez Jarosława Kaczyńskiego, którego ekipa sprawa od miesięcy kłopot Europie i światu. Czy istotne będzie dla kreatorów opinii publicznej krajów zachodnich, że ostateczny dowód na kolaboracje Wałęsy pochodzi z rąk wdowy po komunistycznym generale? Czy istotne będzie dla nich, że na czele już demonizowanego w zachodniej prasie IPN stoi historyk z czasów rządów poprzedniej ekipy? To retoryczne pytanie. Przecież wiemy jak świat chętnie patrzy na polskie niuanse historyczno- polityczne.
Nie zapominajmy też, że przekaz do zachodnich dziennikarzy, elit intelektualnych, polityków będzie płynął od Adama Michnika i jego drużyny liżących rany demiurgów III RP. Odpowiednia narracja już się pojawia w „Gazecie Wyborczej”. Brakuje jeszcze akcji „Je suis Walesa” ( nie mylić Valensa ze starożytnego Rzymu, który jest podobno przodkiem wielkiego Lecha), która w zmienionej formie już się pojawia w mediach społecznościowych. M.in. na profilu lidera KOD.
Włoskie gazety znamiennie zareagowały na to, co spotkało najsłynniejszego w Italii obok Bońka i JPII Polaka. „Klimat podejrzeń i polowania na czarownice zapanował w Polsce” -pisze”La Repubblica”, gdzie można też przeczytać o „jadzie” rządu Kaczyńskiego. „Corriere della Sera” również wspomina polowanie na czarownice. A to dopiero pierwsze reakcje prasy na wczorajsze wydarzenia nad Wisłą. Wyobraźmy sobie co teraz napiszą Amerykanie, Francuzi czy przede wszystkim Niemcy.
Oczywiście można by żartobliwie rzec, że Leszek Miller z dr Ogórek i neobolszewikiem Zandbergiem zaorali postkomunę, a Kiszczakowa załatwiła problem lustracji w pół godzinki. Niestety na „śmieszkowaniu” i satysfakcji, że prawda ujrzała w końcu światło dzienne się nie skończy. Lech Wałęsa naprawdę wyjdzie na ulicę i znów może przeskoczy jakiś płot. Albo go motorówka podwiezie gdzie trzeba.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Niemniej jednak sprawa Lecha Wałęsy jest bardzo wygodna dla KOD, który złapał mocną zadyszkę i czeka na przypływ świeżego powietrza mocniej niż dzieci Kijowskiego na alimenty. Lech Wałęsa przebąkiwał przecież, że stanie na czele nowej Solidarności, która obali rodzącą się w Polsce „dyktaturę”. Teraz ma do tego świetny powód.
Oto Noblista, twarz polskiej rewolucji, ikona walki z dyktaturą równa Dalajlamie i Ghandiemu, jest poniewierana i opluwana. Przez kogo? Oczywiście przez Jarosława Kaczyńskiego, którego ekipa sprawa od miesięcy kłopot Europie i światu. Czy istotne będzie dla kreatorów opinii publicznej krajów zachodnich, że ostateczny dowód na kolaboracje Wałęsy pochodzi z rąk wdowy po komunistycznym generale? Czy istotne będzie dla nich, że na czele już demonizowanego w zachodniej prasie IPN stoi historyk z czasów rządów poprzedniej ekipy? To retoryczne pytanie. Przecież wiemy jak świat chętnie patrzy na polskie niuanse historyczno- polityczne.
Nie zapominajmy też, że przekaz do zachodnich dziennikarzy, elit intelektualnych, polityków będzie płynął od Adama Michnika i jego drużyny liżących rany demiurgów III RP. Odpowiednia narracja już się pojawia w „Gazecie Wyborczej”. Brakuje jeszcze akcji „Je suis Walesa” ( nie mylić Valensa ze starożytnego Rzymu, który jest podobno przodkiem wielkiego Lecha), która w zmienionej formie już się pojawia w mediach społecznościowych. M.in. na profilu lidera KOD.
Włoskie gazety znamiennie zareagowały na to, co spotkało najsłynniejszego w Italii obok Bońka i JPII Polaka. „Klimat podejrzeń i polowania na czarownice zapanował w Polsce” -pisze”La Repubblica”, gdzie można też przeczytać o „jadzie” rządu Kaczyńskiego. „Corriere della Sera” również wspomina polowanie na czarownice. A to dopiero pierwsze reakcje prasy na wczorajsze wydarzenia nad Wisłą. Wyobraźmy sobie co teraz napiszą Amerykanie, Francuzi czy przede wszystkim Niemcy.
Oczywiście można by żartobliwie rzec, że Leszek Miller z dr Ogórek i neobolszewikiem Zandbergiem zaorali postkomunę, a Kiszczakowa załatwiła problem lustracji w pół godzinki. Niestety na „śmieszkowaniu” i satysfakcji, że prawda ujrzała w końcu światło dzienne się nie skończy. Lech Wałęsa naprawdę wyjdzie na ulicę i znów może przeskoczy jakiś płot. Albo go motorówka podwiezie gdzie trzeba.
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/282261-je-suis-walesa-z-taka-ikona-na-sztandarze-latwo-bedzie-wzbudzic-sympatie-swiata-kod-juz-pewnie-zaciera-rece?strona=2