Wolność osobista każdego z nas polega głównie na tym, że prawdziwie wolni nie boją się prawdy i nie uciekają przed jej poznaniem. Także gdy dotyczy ich samych.
Kiedy Sławomir Sierakowski mówi w telewizji do Bronisława Wildsteina ”Pan jest chamem” tylko dlatego, że został celnie skrytykowany, nie jest to tylko przejaw chamstwa Sierakowskiego. To także dowód na to, że ucieka on przed prawdą, bo ta nie pozwalałaby mu wygodnie funkcjonować. Woli zatem mówić, że prawda jest niejednoznaczna, że każdy ma inną prawdę, i że to na szanowaniu inności polega wolność, choć jednocześnie obraża rozmówcę za jego inność. Wszystko po to, by nie szukać prawd jednoznacznych i nie mierzyć się z nimi. A one pojawiają się w poważnych rozmowach. W rozmowach dążących do poznania prawdy, a nie do dowiedzenia swoich racji, dzięki relatywizowaniu każdej prawdy. Współczesne media, zalewając nas komentarzami, a nie informacjami, dążą do jednego: dowieść swoich racji. Nie pozwalają nam skupić się na poszukiwaniu prawdy, a wymuszają przyjęcie uznanych przez siebie racji. Dotyczy to mediów każdej politycznej wiary. I tak rozdźwięk pomiędzy Polakami staje się coraz większy. Dlatego trzeba rozmawiać.
Z tych dwóch powodów, działalności mediów oraz zmierzenia się z niewygodną dla mnie argumentacją postanowiłam przy pomocy tego felietonu „porozmawiać” z Normanem Daviesem, brytyjskim historykiem piszącym o Polsce i Polakach i od dwóch lat obywatelem polskim, który udzielił ostatnio wywiadu Newsweekowi – tytuł wywiadu „Polska według Normana Daviesa - Uwodzicielska fantasmagoria”.
Przyjęłam, że sens szukania prawd wspólnych przez strony konfliktu polega głównie na odkryciu i nazwaniu przyczyn głoszonego stanowiska. Nic odkrywczego, po prostu wiem, że słuszność mają ci, którzy ucząc skutecznego negocjowania za wzór stawiają przykład ze znanej anegdoty. Przytoczę ją tutaj dla porządku. Otóż w pewnym domu żyły dwie kochające się siostry. Pewnego razu jednocześnie weszły do kuchni i sięgnęły po leżącą na stole pomarańczę. Skoro była jedna, szybko przekroiły ja na połowę i każda udała się do swoich zajęć. Jakież byłoby ich zdziwienie, gdyby mogły obserwować się po sprawiedliwym podziale. Jedna z nich obrała swoją część i zjadła miąższ, a skórki wyrzuciła do kosza . Druga obrała swoją część ze skórki, którą starła do ciasta, a miąższ odłożyła do lodówki.
Szukam odpowiedzi na pytanie: dlaczego myślę i mówię inaczej o poruszanych w przywołanym wywiadzie problemach. I czy jest szansa na porozumienie z profesorem Daviesem, skoro aż tak nie zgadzamy się ze sobą?
Na początku wywiadu Norman Davies mówi o Polsce, by natychmiast po tym zacząć oceniać Jarosława Kaczyńskiego. Twierdzi że:
Osiągnięcia 25 lat polskiej demokracji poddawane są w wątpliwość. To jest bardzo szkodliwe dla wizerunku Polski w świecie.
Nie tłumaczy przez kogo poddawane są w wątpliwość i czy słusznie, bo odpowiedź uznaje za powszechnie znaną. Cytuję:
Wystarczy spojrzeć na to co dzieje się z Trybunałem Konstytucyjnym. Powstał spór pomiędzy sędziami a rządzącymi; wiadomo co stałoby się w PRL. Zjawiłaby się milicja i usunęła sędziów. …Tego jeszcze w Polsce nie ma.
Powstrzymując się od komentarza, zaczynam zastanawiać się, co stoi za tak sformułowanym stanowiskiem? Profesor chce upiec ciasto czy zjeść pomarańczę? Gdyby zastanowił się nad naszymi (PiS-u) racjami, miałby szansę, by zauważyć, że demokratyczny trójpodział władzy, o czym tak gorąco dyskutują Polacy, także na ulicach miast, polega na rozdzieleniu tejże władzy, wybieranej przez obywateli, na ustawodawczą, wykonawczą i sądowniczą, a w Polsce problem głównie polega na tym, że władza sądownicza nie pochodzi z wyboru. My, naród, nie wybieramy sędziów! Pytanie zatem, jeśli PiS i Kukiz`15 chcą do tego doprowadzić, czy nie warto zastanowić się i ocenić czy to dobre, czy złe dla Polski? Polacy mają prawo do prawdziwej demokracji, ot co. Tworzyć teraz autorytet demokracji z ustanowionego w 1986 roku, przez generała Jaruzelskiego, Trybunału Konstytucyjnego po to, by legitymizował władzę po stanie wojennym, to coś z czym się nie zgadzam, pomijając już kwestię proporcji w reprezentacji poglądów politycznych wśród sędziów TK i pomijając polityków, którzy złamali regułę pluralizmu poglądów politycznych wśród sędziów TK wiosną tego roku. I jeszcze powiem, że moim zdaniem dobra zmiana w polskich sądach nie jest możliwa bez zmiany systemu nominacji sędziów. A zdecydowana większość Polaków ocenia sądownictwo źle. Dlatego uważam, że powinniśmy wybierać sędziów jak w USA i nie tylko dlatego, że wielu Polaków podziwia i darzy sympatią ten kraj.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Wolność osobista każdego z nas polega głównie na tym, że prawdziwie wolni nie boją się prawdy i nie uciekają przed jej poznaniem. Także gdy dotyczy ich samych.
Kiedy Sławomir Sierakowski mówi w telewizji do Bronisława Wildsteina ”Pan jest chamem” tylko dlatego, że został celnie skrytykowany, nie jest to tylko przejaw chamstwa Sierakowskiego. To także dowód na to, że ucieka on przed prawdą, bo ta nie pozwalałaby mu wygodnie funkcjonować. Woli zatem mówić, że prawda jest niejednoznaczna, że każdy ma inną prawdę, i że to na szanowaniu inności polega wolność, choć jednocześnie obraża rozmówcę za jego inność. Wszystko po to, by nie szukać prawd jednoznacznych i nie mierzyć się z nimi. A one pojawiają się w poważnych rozmowach. W rozmowach dążących do poznania prawdy, a nie do dowiedzenia swoich racji, dzięki relatywizowaniu każdej prawdy. Współczesne media, zalewając nas komentarzami, a nie informacjami, dążą do jednego: dowieść swoich racji. Nie pozwalają nam skupić się na poszukiwaniu prawdy, a wymuszają przyjęcie uznanych przez siebie racji. Dotyczy to mediów każdej politycznej wiary. I tak rozdźwięk pomiędzy Polakami staje się coraz większy. Dlatego trzeba rozmawiać.
Z tych dwóch powodów, działalności mediów oraz zmierzenia się z niewygodną dla mnie argumentacją postanowiłam przy pomocy tego felietonu „porozmawiać” z Normanem Daviesem, brytyjskim historykiem piszącym o Polsce i Polakach i od dwóch lat obywatelem polskim, który udzielił ostatnio wywiadu Newsweekowi – tytuł wywiadu „Polska według Normana Daviesa - Uwodzicielska fantasmagoria”.
Przyjęłam, że sens szukania prawd wspólnych przez strony konfliktu polega głównie na odkryciu i nazwaniu przyczyn głoszonego stanowiska. Nic odkrywczego, po prostu wiem, że słuszność mają ci, którzy ucząc skutecznego negocjowania za wzór stawiają przykład ze znanej anegdoty. Przytoczę ją tutaj dla porządku. Otóż w pewnym domu żyły dwie kochające się siostry. Pewnego razu jednocześnie weszły do kuchni i sięgnęły po leżącą na stole pomarańczę. Skoro była jedna, szybko przekroiły ja na połowę i każda udała się do swoich zajęć. Jakież byłoby ich zdziwienie, gdyby mogły obserwować się po sprawiedliwym podziale. Jedna z nich obrała swoją część i zjadła miąższ, a skórki wyrzuciła do kosza . Druga obrała swoją część ze skórki, którą starła do ciasta, a miąższ odłożyła do lodówki.
Szukam odpowiedzi na pytanie: dlaczego myślę i mówię inaczej o poruszanych w przywołanym wywiadzie problemach. I czy jest szansa na porozumienie z profesorem Daviesem, skoro aż tak nie zgadzamy się ze sobą?
Na początku wywiadu Norman Davies mówi o Polsce, by natychmiast po tym zacząć oceniać Jarosława Kaczyńskiego. Twierdzi że:
Osiągnięcia 25 lat polskiej demokracji poddawane są w wątpliwość. To jest bardzo szkodliwe dla wizerunku Polski w świecie.
Nie tłumaczy przez kogo poddawane są w wątpliwość i czy słusznie, bo odpowiedź uznaje za powszechnie znaną. Cytuję:
Wystarczy spojrzeć na to co dzieje się z Trybunałem Konstytucyjnym. Powstał spór pomiędzy sędziami a rządzącymi; wiadomo co stałoby się w PRL. Zjawiłaby się milicja i usunęła sędziów. …Tego jeszcze w Polsce nie ma.
Powstrzymując się od komentarza, zaczynam zastanawiać się, co stoi za tak sformułowanym stanowiskiem? Profesor chce upiec ciasto czy zjeść pomarańczę? Gdyby zastanowił się nad naszymi (PiS-u) racjami, miałby szansę, by zauważyć, że demokratyczny trójpodział władzy, o czym tak gorąco dyskutują Polacy, także na ulicach miast, polega na rozdzieleniu tejże władzy, wybieranej przez obywateli, na ustawodawczą, wykonawczą i sądowniczą, a w Polsce problem głównie polega na tym, że władza sądownicza nie pochodzi z wyboru. My, naród, nie wybieramy sędziów! Pytanie zatem, jeśli PiS i Kukiz`15 chcą do tego doprowadzić, czy nie warto zastanowić się i ocenić czy to dobre, czy złe dla Polski? Polacy mają prawo do prawdziwej demokracji, ot co. Tworzyć teraz autorytet demokracji z ustanowionego w 1986 roku, przez generała Jaruzelskiego, Trybunału Konstytucyjnego po to, by legitymizował władzę po stanie wojennym, to coś z czym się nie zgadzam, pomijając już kwestię proporcji w reprezentacji poglądów politycznych wśród sędziów TK i pomijając polityków, którzy złamali regułę pluralizmu poglądów politycznych wśród sędziów TK wiosną tego roku. I jeszcze powiem, że moim zdaniem dobra zmiana w polskich sądach nie jest możliwa bez zmiany systemu nominacji sędziów. A zdecydowana większość Polaków ocenia sądownictwo źle. Dlatego uważam, że powinniśmy wybierać sędziów jak w USA i nie tylko dlatego, że wielu Polaków podziwia i darzy sympatią ten kraj.
Strona 1 z 3
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/280185-do-prof-normana-daviesa-obok-autorytetow-z-ktorymi-pan-rozmawia-przecietni-polacy-takze-formuluja-swoje-zdanie?strona=1