Prof. Cenckiewicz opisuje Adama Rotfelda i jego związki z SB. Ta kariera to historia nieodpowiedzialności decydentów z III RP. Sun Tzu byłby dumny... z naszych wrogów

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. Youtube.pl
Fot. Youtube.pl

Prof. Cenckiewicz wskazuje, że Rotfeld dzięki wyjazdom na spotkania KBWE do Belgradu, Madrytu i Wiednia, „stał się czołowym w PRL specjalistą w zakresie zbiorowego bezpieczeństwa w Europie”. Autor tekstu przytacza jeden z dokumentów, jaki napisał Rotfeld.

Wspomnieć muszę pełną kłamstw rozprawkę „Podstawy bezpieczeństwa Polski a sojusz polsko-radziecki” przygotowaną z okazji 60. rocznicy rewolucji bolszewickiej. Czytamy w niej, że „od pierwszych dni swego istnienia rząd radziecki uznawał nieograniczone prawo narodu polskiego do swobodnego stanowienia o swoim losie”, zaś Lenin uznawał konsekwentnie, że „bezwarunkowe i bez zastrzeżeń uznanie niepodległego i suwerennego państwa polskiego jest podwaliną stosunków z Polską”. Jednak stanowisko Lenina zostało odrzucone, gdyż „okazało się wszak, że klasowe uprzedzenia i nienawiść do komunizmu w kołach rządzących Polską w okresie międzywojennym paraliżowały logikę i rozsądek polityczny. Z antykomunizmu wyrastały koncepcje »egzotycznych« sojuszy - wiążących bezpieczeństwo Polski z gwarancjami oraz pomocą Francji i Wielkiej Brytanii - które zastąpić miały naturalny sojusz z najbliższym sąsiadem. Na tym tle rodziły się koncepcje swoistej »równowagi«. Idei bezpieczeństwa przeciwstawiano koncepcje balansowania między Niemcami a Związkiem Radzieckim”

— czytamy w tekście Sławomira Cenckiewicza. Jak widać Rotfeld nie miał problemu w szerzeniu antypolskich kłamstw i próbach dowodzenia, że ZSRS był sojusznikiem wolnej Polski.

Prof. Cenckiewicz przypomina, że działalność Rotfelda sprawiła, że „na przełomie lat 70. i 80. Rotfeld stał się w PRL jednym z głównych ideologów sowieckiej koncepcji „ustanowienia w Europie systemu bezpieczeństwa zbiorowego” i strefy bezatomowej”.

Rotfeld stając się coraz bardziej doświadczonym dyplomatą znów znalazł się w centrum zainteresowania bezpieki. Tym razem na znacznie dłużej.

Z dostępnych od niedawna materiałów wywiadu wiadomo, że w maju 1978 r. Rotfeld został zarejestrowany ponownie jako kontakt operacyjny Wydział III (NATO i Watykan) Departamentu I MSW o pseudonimie „Serb” (…) Rotfeld był traktowany jako kontakt operacyjny „Serb” aż do 22 stycznia 1990 r., kiedy jego „akta sprawy czynnej” zniszczono w Departamencie I MSW. Rotfeld był najpewniej o wiele wartościowszym źródłem osobowym niż w latach wcześniejszych, o czym świadczą blisko 12-letni okres rejestracji agenturalnej, zachowany protokół zniszczenia jako „sprawy czynnej” ze stycznia 1990 r. i zawarta w nim informacja o sporządzanych przez „źródło” ocenach i analizach oraz informacje zawarte w korespondencji wewnętrznej Departamentu I MSW z końca lat 80., w której wymienia się „Serba” jako „eksperta ds. bezpieczeństwa europejskiego i rozbrojenia”, którego można wykorzystać „do opracowania ekspertyz w wyżej wspomnianej tematyce”

— tłumaczy Cenckiewicz.

Dodaje, że zaskakujące są również okoliczności wysłania Rotfelda do Szwedzkiego Instytutu Spraw Międzynarodowych „SIPRI”. Okazuje się, że polityka wysłać tam mogły… tajne służby.

Jednak być może kluczowym dokumentem w tej sprawie jest zachowane pismo MSZ do dyrektora Departamentu I MSW gen. Zdzisława Sarewicza z maja 1988 r. w którym po raz pierwszy jest mowa o planie uplasowania Rotfelda w Szwedzkim Instytucie Spraw Międzynarodowych „SIPRI” w Sztokholmie (którym interesowało się od lat KGB) w związku z zamiarem „zrównoważenia dotychczasowego prozachodniego profilu tej placówki”! Innymi słowy Rotfled wyjechał na placówkę do „SIPRI” jako agent Departamentu I MSW o pseudonimie „Serb” w 1989 r. z prawdopodobnym zadaniem dokonania w niej prosowieckiej wolty!

— czytamy w tekście prof. Cenckiewicza.

Rotfeld ze Sztokholmu wrócił dopiero w … czerwcu 2002 roku. I już trzy lata później został szefem MSZ i kierował polską dyplomacją. Okazuje się, że w międzyczasie próbowano zatrzeć ślady kontaktów Rotfelda z SB.

Tajne służby formalnie zniszczyły jego akta agenturalne, choć zachowany w IPN protokół zniszczenia akt „Serba” może być jedynie „legendą” do jeszcze lepszego zakonspirowania Rotfelda jako źródła wywiadu i ukrycia związanej z nim dokumentacji

— pisze autor tekstu.

Obecnie dostępna wiedza dotycząca Rotfelda wystarcza, by uznać jak ogromne zagrożenia płyną z powierzenia mu funkcji szefa MSZ. Człowiek zaangażowany we współpracę ideologiczną oraz operacyjną z PRL-owskimi służbami, zdominowanymi przez Moskwę, nie powinien odpowiadać za politykę zagraniczną. Szczególnie w kraju, który próbuje się wyrwać z rosyjskiej dominacji, która trwała dekady.

Jednak, żeby tego było mało, Rotfeld nie tylko był w III RP szefem MSZ i tworzył polską politykę zagraniczną, ale również był… wiceszefem Polsko-Rosyjskiej Grupy Ds. Trudnych. Człowiek przez tyle lat zdominowany przez sowiecką propagandę, szerzący ją, uwikłany we współpracę ze służbami PRL-owskimi reprezentował Polskę w rozmowach z Rosją. To zupełnie kuriozalna sytuacja! Negocjatorem w imieniu Polski nie może być człowiek, który jedzie do swoich byłych mocodawców. Być może to jednak tłumaczy fiasko polskich postulatów, podnoszonych na forum Grupy ds. Trudnych.

« poprzednia strona
123
następna strona »

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych