Na drugiej pozycji plasuje się również niezależny od establishmentu (urodzony w Kanadzie, matka Amerykanka, ojciec Kubańczyk) młody senator ze stanu Teksas, 45-letni Ted Cruz. Uchodzi za prawdziwego konserwatystę, zwalczającego republikański spolegliwy wobec Obamy kurs w Senacie USA. Jest mistrzem słowa i debaty. Chyba najbardziej inteligentny z kandydatów, ale z powodu pryncypialności i nieustępliwości nie ma wielu przyjaciół wśród politycznych elit. Zbliża się do pozycji lidera wyścigu Trumpa, ma szansę aby wygrać pierwsze prawybory w stanie Iowa, które będą miały miejsce już 1 lutego. Sondaż stacji CBS wskazuje 40% poparcia dla Cruza i 31 dla Trumpa…
Cruz wyznał, że tak jego zwycięska kampania z 2012 r do Senatu, jak i obecna kampania prezydencka opiera się na zwycięskim planie z 2008 r. młodego senatora Baracka Obamy:
Kupiłem książkę menadżera kampanii Obamy, Dawida Plouffe, “Audacity to Win” i dałem szefowi mojej kampanii mówiąc: “Postąpimy dokładnie tak jak tu jest napisane
Trzecim w rankingu jest (ostatnio lekko słabnący) słynny czarnoskóry (ale prawicowy) neurolog 64-letni doktor Ben Carson, człowiek przesympatyczny i religijny (Adwentysta Dnia Siódmego), uosobienie łagodności i mądrości, autor i filantrop, odznaczony Prezydenckim Medalem Wolności. Otwarcie krytykuje politykę prezydenta Obamy, jest zwolennikiem prawa do posiadania broni. Co gorsze, też nie jest politykiem, a tym bardziej nie ma poparcia elit GOP.
Następnym w rankingu notowań jest z pochodzenia Kubańczyk, młody senator ze stanu Floryda, złotousty, zdolny i sympatyczny 44-letni Marco Rubio, którego rodzice zdążyli uciec przed rewolucją braci Castro. Dobry, gładki mówca, kiedyś polityczny wychowanek swojego dzisiejszego konkurenta gub. Jeba Busha. Rubio wygrał miejsce w senacie reprezentując obywatelski ruch oddolny w GOP, jednak obserwatorzy sądzą, że został już oswojony przez partyjne elity.
Aby nie przedłużać, wypada zakończyć ten okrojony przegląd najważniejszych kandydatów GOP z których jeden stanie do walki o prezydenturę prawdopodobnie przeciwko Hillary Clinton.
Dla establishmentu wielkie znaczenie ma to, że Trump jest mistrzem “dilowania” (autor “Art of the Deal”), układania się, negocjowania i właśnie na ułożenie się z ewentualnym zwycięzcą liczą. Natomiast jeśli ewentualnie Trump przegrałby starcie z Hillary Clinton, to pozycja partyjnego establishmentu nie byłaby zachwiana, GOP posiada większość w obydwu izbach Kongresu. Przegraną, elity partyjne obarczyły by aktywistyczny ruch oddolny (grassroots movement), który pozwolił GOP na wielkie zwycięstwa w wyborach 2010 i 2014 r.
Właśnie ci wyborcy mają już wszystkiego dość, z nadzieją odpowiedzieli na prośby GOP wygrywając Senat i izbę niższą Kongresu, oczekując zablokowania aktywizmu prezydenta Obamy (np. zablokowanie niefortunnej reformy opieki zdrowotnej), który radykalnie zmienia obraz Ameryki i Świata. Ku ich rozczarowaniu, elity Partii Republikańskiej bezczelnie ich oszukały. Ostatnio Kongres pod przewodnictwem nowego speakera Paula Ryana (b. kandydat na urząd vice-prezydenta u boku Mitta Romneya), zatwierdził wszystkie wydatki budżetowe Obamy (łącznie z finansowaniem skandalicznego Planned Parenthood!), w zamian za zgodę Obamy na sprzedaż amerykańskiej ropy i gazu za granicę.
Bardziej niż Trumpa establishment GOP powinien obawiać się Cruza, który zwyciężył miejsce w Senacie poparty przez ruchy oddolne, właśnie z powodu swojej konsekwentnej wprost heroicznej konserwatywnej postawy. Elity dobrze wiedzą, że jego nie będą w stanie zmanipulować i w ewentualnym starciu poniosą ciężkie straty. Zwyczajowo bowiem prezydent ma wiele do powiedzenia odnośnie struktur i kierunku swojej partii i w razie wygranej Cruza, wielu republikańskich notabli wyleci z hukiem. Właśnie dlatego należy spodziewać się zmasowanego ataku establishmentu GOP na Teda Cruza, o czym przekonamy się w najbliższym czasie…
„Wybaczyć Ameryce! Czyli co Stany Zjednoczone dały światu?” - Dinesh D`Souza. Pozycja dostępna „wSklepiku.pl”.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Na drugiej pozycji plasuje się również niezależny od establishmentu (urodzony w Kanadzie, matka Amerykanka, ojciec Kubańczyk) młody senator ze stanu Teksas, 45-letni Ted Cruz. Uchodzi za prawdziwego konserwatystę, zwalczającego republikański spolegliwy wobec Obamy kurs w Senacie USA. Jest mistrzem słowa i debaty. Chyba najbardziej inteligentny z kandydatów, ale z powodu pryncypialności i nieustępliwości nie ma wielu przyjaciół wśród politycznych elit. Zbliża się do pozycji lidera wyścigu Trumpa, ma szansę aby wygrać pierwsze prawybory w stanie Iowa, które będą miały miejsce już 1 lutego. Sondaż stacji CBS wskazuje 40% poparcia dla Cruza i 31 dla Trumpa…
Cruz wyznał, że tak jego zwycięska kampania z 2012 r do Senatu, jak i obecna kampania prezydencka opiera się na zwycięskim planie z 2008 r. młodego senatora Baracka Obamy:
Kupiłem książkę menadżera kampanii Obamy, Dawida Plouffe, “Audacity to Win” i dałem szefowi mojej kampanii mówiąc: “Postąpimy dokładnie tak jak tu jest napisane
Trzecim w rankingu jest (ostatnio lekko słabnący) słynny czarnoskóry (ale prawicowy) neurolog 64-letni doktor Ben Carson, człowiek przesympatyczny i religijny (Adwentysta Dnia Siódmego), uosobienie łagodności i mądrości, autor i filantrop, odznaczony Prezydenckim Medalem Wolności. Otwarcie krytykuje politykę prezydenta Obamy, jest zwolennikiem prawa do posiadania broni. Co gorsze, też nie jest politykiem, a tym bardziej nie ma poparcia elit GOP.
Następnym w rankingu notowań jest z pochodzenia Kubańczyk, młody senator ze stanu Floryda, złotousty, zdolny i sympatyczny 44-letni Marco Rubio, którego rodzice zdążyli uciec przed rewolucją braci Castro. Dobry, gładki mówca, kiedyś polityczny wychowanek swojego dzisiejszego konkurenta gub. Jeba Busha. Rubio wygrał miejsce w senacie reprezentując obywatelski ruch oddolny w GOP, jednak obserwatorzy sądzą, że został już oswojony przez partyjne elity.
Aby nie przedłużać, wypada zakończyć ten okrojony przegląd najważniejszych kandydatów GOP z których jeden stanie do walki o prezydenturę prawdopodobnie przeciwko Hillary Clinton.
Dla establishmentu wielkie znaczenie ma to, że Trump jest mistrzem “dilowania” (autor “Art of the Deal”), układania się, negocjowania i właśnie na ułożenie się z ewentualnym zwycięzcą liczą. Natomiast jeśli ewentualnie Trump przegrałby starcie z Hillary Clinton, to pozycja partyjnego establishmentu nie byłaby zachwiana, GOP posiada większość w obydwu izbach Kongresu. Przegraną, elity partyjne obarczyły by aktywistyczny ruch oddolny (grassroots movement), który pozwolił GOP na wielkie zwycięstwa w wyborach 2010 i 2014 r.
Właśnie ci wyborcy mają już wszystkiego dość, z nadzieją odpowiedzieli na prośby GOP wygrywając Senat i izbę niższą Kongresu, oczekując zablokowania aktywizmu prezydenta Obamy (np. zablokowanie niefortunnej reformy opieki zdrowotnej), który radykalnie zmienia obraz Ameryki i Świata. Ku ich rozczarowaniu, elity Partii Republikańskiej bezczelnie ich oszukały. Ostatnio Kongres pod przewodnictwem nowego speakera Paula Ryana (b. kandydat na urząd vice-prezydenta u boku Mitta Romneya), zatwierdził wszystkie wydatki budżetowe Obamy (łącznie z finansowaniem skandalicznego Planned Parenthood!), w zamian za zgodę Obamy na sprzedaż amerykańskiej ropy i gazu za granicę.
Bardziej niż Trumpa establishment GOP powinien obawiać się Cruza, który zwyciężył miejsce w Senacie poparty przez ruchy oddolne, właśnie z powodu swojej konsekwentnej wprost heroicznej konserwatywnej postawy. Elity dobrze wiedzą, że jego nie będą w stanie zmanipulować i w ewentualnym starciu poniosą ciężkie straty. Zwyczajowo bowiem prezydent ma wiele do powiedzenia odnośnie struktur i kierunku swojej partii i w razie wygranej Cruza, wielu republikańskich notabli wyleci z hukiem. Właśnie dlatego należy spodziewać się zmasowanego ataku establishmentu GOP na Teda Cruza, o czym przekonamy się w najbliższym czasie…
„Wybaczyć Ameryce! Czyli co Stany Zjednoczone dały światu?” - Dinesh D`Souza. Pozycja dostępna „wSklepiku.pl”.
Strona 3 z 3
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/276571-prezydenckie-prawybory-w-usa-trzeba-przyznac-ze-sytuacja-jest-niepokojaca?strona=3