Dopóki coś jest ściśle tajne, to budzi duże zaciekawienie i dużo emocji. To również przykład jawnego zbioru – odkąd dostęp do materiałów stał się dużo bardziej powszechny, emocje wokół tych archiwów znacząco spadły.
Nie możemy jednak wykluczyć scenariusza, w którym po ujawnieniu tych 430 metrów dokumentów, dowiemy się czegoś nowego o którejś z ważnych postaci życia publicznego. Czegoś, co do tej pory nie było wiadome.
Oczywiście, że nie możemy wykluczyć takiego scenariusza – skoro jest tam 430 metrów bieżących akt, to te akta muszą czegoś dotyczyć. To nie znaczy, że w zbiorze zastrzeżonym znajdą się osoby, które nie zostały zlustrowane - warto pamiętać, że prokuratorzy lustracyjni do tych dokumentów dostęp i mogą w swojej pracy z nich korzystać. Wykorzystywać mogą je również prokuratorzy Głównej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu.
Powstrzymam się jednak od spekulacji, czego i kogo mogą dotyczyć dokumenty ze zbioru zastrzeżonego. Najważniejsze, że jego likwidacja pozwoliłaby na dostęp do materiałów, które nie były do tej pory dostępne. To z punktu widzenia historyków, polityków, dziennikarzy zawsze jest cenne, bo może rzucić nowe światło na wydarzenia z przeszłości, które są dla nas do dziś interesujące i które, być może, bez niektórych dokumentów nie są w pełni doświetlone.
Jak miałaby wyglądać procedura likwidacji zbioru w praktyce?
Likwidacja zbioru zastrzeżonego musiałaby się odbyć na poziomie ustawowym: ani premier, ani minister odpowiedzialny za służby nie mogą tego zrobić we własnym zakresie. Odpowiedni minister może jednak podjąć decyzję o odtajnieniu – jako zwierzchnik służb, którymi zarządza – o dużej części akt. Formalna likwidacja mogłaby się odbyć dopiero przy nowelizacji ustawy o IPN.
Rozmawiał Marcin Fijołek
CZYTAJ TAKŻE:
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Dopóki coś jest ściśle tajne, to budzi duże zaciekawienie i dużo emocji. To również przykład jawnego zbioru – odkąd dostęp do materiałów stał się dużo bardziej powszechny, emocje wokół tych archiwów znacząco spadły.
Nie możemy jednak wykluczyć scenariusza, w którym po ujawnieniu tych 430 metrów dokumentów, dowiemy się czegoś nowego o którejś z ważnych postaci życia publicznego. Czegoś, co do tej pory nie było wiadome.
Oczywiście, że nie możemy wykluczyć takiego scenariusza – skoro jest tam 430 metrów bieżących akt, to te akta muszą czegoś dotyczyć. To nie znaczy, że w zbiorze zastrzeżonym znajdą się osoby, które nie zostały zlustrowane - warto pamiętać, że prokuratorzy lustracyjni do tych dokumentów dostęp i mogą w swojej pracy z nich korzystać. Wykorzystywać mogą je również prokuratorzy Głównej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu.
Powstrzymam się jednak od spekulacji, czego i kogo mogą dotyczyć dokumenty ze zbioru zastrzeżonego. Najważniejsze, że jego likwidacja pozwoliłaby na dostęp do materiałów, które nie były do tej pory dostępne. To z punktu widzenia historyków, polityków, dziennikarzy zawsze jest cenne, bo może rzucić nowe światło na wydarzenia z przeszłości, które są dla nas do dziś interesujące i które, być może, bez niektórych dokumentów nie są w pełni doświetlone.
Jak miałaby wyglądać procedura likwidacji zbioru w praktyce?
Likwidacja zbioru zastrzeżonego musiałaby się odbyć na poziomie ustawowym: ani premier, ani minister odpowiedzialny za służby nie mogą tego zrobić we własnym zakresie. Odpowiedni minister może jednak podjąć decyzję o odtajnieniu – jako zwierzchnik służb, którymi zarządza – o dużej części akt. Formalna likwidacja mogłaby się odbyć dopiero przy nowelizacji ustawy o IPN.
Rozmawiał Marcin Fijołek
CZYTAJ TAKŻE:
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/275496-tylko-u-nas-pawel-ukielski-z-ipn-zlikwidujmy-zbior-zastrzezony-to-moze-rzucic-nowe-swiatlo-na-wydarzenia-z-przeszlosci-ktore-sa-dla-nas-interesujace-wywiad?strona=2