Kraje demokratyczne odznaczają się dużą dozą jawności w życiu publicznym. Wbrew powszechnej opinii dotyczy to również sfery tajnych służb. Kto się chce przekonać, niech sięgnie do najnowszej książki obecnego szefa SWW płk. Andrzeja Kowalskiego. Książka „Kontra. Sztuka walki z wywiadem przeciwnika” to nie tylko rzetelny opis walki służb, ale i ciekawe studium praktycznych zmagań w tym zakresie (na szczegółowy opis i recenzję książki przyjdzie czas). Kowalski zaznacza na wstępie, że USA prowadzi znacznie bardziej otwartą politykę informacyjną w obszarze służb niż widać to w Polsce. Swoją książkę oparł na materiałach jawnych amerykańskich służb, które opisują przykłady rozpracowywania Amerykanów współpracujących z obcymi państwami. Tam ujawnianie takich doniesień nie jest niczym dziwnym. Służy informowaniu społeczeństwa, pobudzaniu do refleksji na temat współczesnych zagrożeń i świata, a także ostrzega przed powtarzaniem przestępczych działań.
Widząc to, co pisze płk Kowalski można się jedynie dziwić, że tak późno przychodzi w Polsce poważna dyskusja o likwidacji Zbioru zastrzeżonego IPN. Wiele osób walczy o to od lat, pisze o tym m.in. Piotr Woyciechowski, który na łamach „Do Rzeczy” wskazywał nieraz na potrzebę ujawnienia tych materiałów. Jest rzeczą zaskakującą, że do dziś mechanizm, w którym służby mogą utajniać poza kontrolą swoje materiały, w tym te pochodzące z czasów PRL-u, jest utrzymywany. Sytuacja się jednak zmienia. Wypowiedź Antoniego Macierewicza sugeruje, że Zbiór zastrzeżony może przestać istnieć.
Macierewicz, który zbiór poznał w 2007 roku, mówił, że nieprawdą jest, iż jego utrzymywanie jest konieczne z punktu widzenia bezpieczeństwa narodowego. Szef MON wskazał nawet, że jest odwrotnie:
W większości z nich (teczek) zawarte były informacje, których utajnianie groziło i nadal grozi bezpieczeństwu Rzeczypospolitej, bo tworzy fikcyjną elitę ludzi w służbach specjalnych, fikcyjną elitę ludzi w bankowości, fikcyjną elitę ludzi w mediach. Fikcyjną elitę ludzi także czasami, przynajmniej jeszcze miesiąc wstecz, w polityce.
Słowa Macierewicza wskazują, że można liczyć na nowe podejście do zbioru zastrzeżonego. I należy liczyć, że minister Macierewicz będzie realizował ten plan, bowiem Zbiór jest nadużywany.
Zbiór zastrzeżony stał się miejscem, w którym ukrywane są teczki personalne funkcjonariuszy i współpracowników tajnych służb PRL. Jakie jest na przykład uzasadnienie, by w zbiorze zastrzeżonym znajdowała się teczka z lat 80. Piotra Nurowskiego, jednego z założycieli Polsatu, który zginął w katastrofie smoleńskiej?
-— stwierdzić miał Woyciechowski w czasie promocji książki „Konfidenci…”..
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Kraje demokratyczne odznaczają się dużą dozą jawności w życiu publicznym. Wbrew powszechnej opinii dotyczy to również sfery tajnych służb. Kto się chce przekonać, niech sięgnie do najnowszej książki obecnego szefa SWW płk. Andrzeja Kowalskiego. Książka „Kontra. Sztuka walki z wywiadem przeciwnika” to nie tylko rzetelny opis walki służb, ale i ciekawe studium praktycznych zmagań w tym zakresie (na szczegółowy opis i recenzję książki przyjdzie czas). Kowalski zaznacza na wstępie, że USA prowadzi znacznie bardziej otwartą politykę informacyjną w obszarze służb niż widać to w Polsce. Swoją książkę oparł na materiałach jawnych amerykańskich służb, które opisują przykłady rozpracowywania Amerykanów współpracujących z obcymi państwami. Tam ujawnianie takich doniesień nie jest niczym dziwnym. Służy informowaniu społeczeństwa, pobudzaniu do refleksji na temat współczesnych zagrożeń i świata, a także ostrzega przed powtarzaniem przestępczych działań.
Widząc to, co pisze płk Kowalski można się jedynie dziwić, że tak późno przychodzi w Polsce poważna dyskusja o likwidacji Zbioru zastrzeżonego IPN. Wiele osób walczy o to od lat, pisze o tym m.in. Piotr Woyciechowski, który na łamach „Do Rzeczy” wskazywał nieraz na potrzebę ujawnienia tych materiałów. Jest rzeczą zaskakującą, że do dziś mechanizm, w którym służby mogą utajniać poza kontrolą swoje materiały, w tym te pochodzące z czasów PRL-u, jest utrzymywany. Sytuacja się jednak zmienia. Wypowiedź Antoniego Macierewicza sugeruje, że Zbiór zastrzeżony może przestać istnieć.
Macierewicz, który zbiór poznał w 2007 roku, mówił, że nieprawdą jest, iż jego utrzymywanie jest konieczne z punktu widzenia bezpieczeństwa narodowego. Szef MON wskazał nawet, że jest odwrotnie:
W większości z nich (teczek) zawarte były informacje, których utajnianie groziło i nadal grozi bezpieczeństwu Rzeczypospolitej, bo tworzy fikcyjną elitę ludzi w służbach specjalnych, fikcyjną elitę ludzi w bankowości, fikcyjną elitę ludzi w mediach. Fikcyjną elitę ludzi także czasami, przynajmniej jeszcze miesiąc wstecz, w polityce.
Słowa Macierewicza wskazują, że można liczyć na nowe podejście do zbioru zastrzeżonego. I należy liczyć, że minister Macierewicz będzie realizował ten plan, bowiem Zbiór jest nadużywany.
Zbiór zastrzeżony stał się miejscem, w którym ukrywane są teczki personalne funkcjonariuszy i współpracowników tajnych służb PRL. Jakie jest na przykład uzasadnienie, by w zbiorze zastrzeżonym znajdowała się teczka z lat 80. Piotra Nurowskiego, jednego z założycieli Polsatu, który zginął w katastrofie smoleńskiej?
-— stwierdzić miał Woyciechowski w czasie promocji książki „Konfidenci…”..
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/275176-likwidacja-zbioru-zastrzezonego-ipn-spowoduje-lawine-wiele-koronowanych-przez-salon-glow-moze-upasc-to-dlatego-tak-nienawidza-macierewicza