Ten sam prowokator pojawia się również przed teatrem i jak się okazało związany on jest ze … Zbigniewem Stonogą. Dziwnym trafem czas premiery sztuki zbiega się z powstaniem inicjatywy tzw. Komitetu Obrony Demokracji (KOD), śmiesznego tworu głównych przedstawicieli establishmentu III RP pod patronatem z Czerskiej.
Wrzask medialny tuż przed weekendem (premiera w sobotę) staje się coraz większy. W telewizji zwanej publiczną, Polskim Radiu brylują przez weekend świeżo upieczone reprezentanci Nowoczesnej z Kamilą Gasiuk-Pihowicz dawną aktywistką Unii Wolności na czele, potępiając w czambuł cenzurę prewencyjną w wykonaniu ministra kultury.
W skład tego jazgotu wchodzi cały pakiet powtarzanych do imentu tych samych wyświechtanych formułek o zagrożeniu demokracji, zamachu na Trybunał Konstytucyjny i ułaskawieniu Mariusza Kamińskiego. Nie można już tego słuchać ponieważ w każdej stacji tuby propagandowe zdychającej III RP jak mantrę klepią te same zdania, co do przecinka. Usłużni redaktorzy prowadzący nie zapominają za każdym razem wspomnieć, jakby przy okazji, o powstającej „wielkiej inicjatywie” noszącą tajemniczą nazwę KOD.
Co chwilę w każdej stacji puszcza się jeszcze „setkę” z Ryszardem Petru, na której koncyliacyjnie zaprasza on wicepremiera Glińskiego do wspólnego obejrzenia spektaklu, w którym jak się okazało, elementy pornograficzne występują jedynie w formie śladowej. Petru jest zadowolony i udaje wyluzowanego ponieważ prof. Gliński na takim tle wypada jak cenzor.
I wreszcie Grand Finale. Zaproszenie do wieczornej rozmowy w telewizji publicznej wicepremiera prof. Piotra Glińskiego. Gospodyni audycji, znana ze swojego obiektywizmu - Karolina Lewicka, ze wszystkich sił stara się „przeczołgać” przedstawiciela najwyższych władz wybranych niedawno w demokratycznych wyborach. Ten paskudny spektakl braku profesjonalizmu za nasze pieniądze (prowadzącej kilka razy puszczały nerwy i co raz starała się zakrzyczeć rozmówcę) zakończył się zawieszeniem dziennikarki przez szefa TVP Janusza Daszczyńskiego za „sposób prowadzenia programu, który odbiegał zdecydowanie od standardów, które obowiązują w telewizji publicznej”.
Co prawda już dziś rano jej twarz znowu można było obejrzeć w porannym paśmie TVP Info, ale cóż, należy się, bo robotę swoją wykonała z sercem. Teraz, jak już opinia publiczna jest już jako tako urobiona, tak w każdym razie wydaje się obrońcom ancien regime, oczekuję prawdziwego protestu - marszu ulicami Warszawy w wykonaniu przerażonych końcem demokracji obywateli pod przywództwem aktywu efemerydy o nazwie KOD. Mam nadzieję, że reaktywujecie (może go jeszcze nie zjedli) czekoladowego orła. Proponuje by niósł go niczym sztandar Jan Bury z PSL - pierwsza ofiara rządu Beaty Szydło.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Ten sam prowokator pojawia się również przed teatrem i jak się okazało związany on jest ze … Zbigniewem Stonogą. Dziwnym trafem czas premiery sztuki zbiega się z powstaniem inicjatywy tzw. Komitetu Obrony Demokracji (KOD), śmiesznego tworu głównych przedstawicieli establishmentu III RP pod patronatem z Czerskiej.
Wrzask medialny tuż przed weekendem (premiera w sobotę) staje się coraz większy. W telewizji zwanej publiczną, Polskim Radiu brylują przez weekend świeżo upieczone reprezentanci Nowoczesnej z Kamilą Gasiuk-Pihowicz dawną aktywistką Unii Wolności na czele, potępiając w czambuł cenzurę prewencyjną w wykonaniu ministra kultury.
W skład tego jazgotu wchodzi cały pakiet powtarzanych do imentu tych samych wyświechtanych formułek o zagrożeniu demokracji, zamachu na Trybunał Konstytucyjny i ułaskawieniu Mariusza Kamińskiego. Nie można już tego słuchać ponieważ w każdej stacji tuby propagandowe zdychającej III RP jak mantrę klepią te same zdania, co do przecinka. Usłużni redaktorzy prowadzący nie zapominają za każdym razem wspomnieć, jakby przy okazji, o powstającej „wielkiej inicjatywie” noszącą tajemniczą nazwę KOD.
Co chwilę w każdej stacji puszcza się jeszcze „setkę” z Ryszardem Petru, na której koncyliacyjnie zaprasza on wicepremiera Glińskiego do wspólnego obejrzenia spektaklu, w którym jak się okazało, elementy pornograficzne występują jedynie w formie śladowej. Petru jest zadowolony i udaje wyluzowanego ponieważ prof. Gliński na takim tle wypada jak cenzor.
I wreszcie Grand Finale. Zaproszenie do wieczornej rozmowy w telewizji publicznej wicepremiera prof. Piotra Glińskiego. Gospodyni audycji, znana ze swojego obiektywizmu - Karolina Lewicka, ze wszystkich sił stara się „przeczołgać” przedstawiciela najwyższych władz wybranych niedawno w demokratycznych wyborach. Ten paskudny spektakl braku profesjonalizmu za nasze pieniądze (prowadzącej kilka razy puszczały nerwy i co raz starała się zakrzyczeć rozmówcę) zakończył się zawieszeniem dziennikarki przez szefa TVP Janusza Daszczyńskiego za „sposób prowadzenia programu, który odbiegał zdecydowanie od standardów, które obowiązują w telewizji publicznej”.
Co prawda już dziś rano jej twarz znowu można było obejrzeć w porannym paśmie TVP Info, ale cóż, należy się, bo robotę swoją wykonała z sercem. Teraz, jak już opinia publiczna jest już jako tako urobiona, tak w każdym razie wydaje się obrońcom ancien regime, oczekuję prawdziwego protestu - marszu ulicami Warszawy w wykonaniu przerażonych końcem demokracji obywateli pod przywództwem aktywu efemerydy o nazwie KOD. Mam nadzieję, że reaktywujecie (może go jeszcze nie zjedli) czekoladowego orła. Proponuje by niósł go niczym sztandar Jan Bury z PSL - pierwsza ofiara rządu Beaty Szydło.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Strona 2 z 3
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/272791-powazne-znamiona-intrygi-czy-dziennikarka-tvp-karolina-lewicka-wziela-udzial-w-politycznej-prowokacji?strona=2