"Każdego tą samą miarą". Czy konserwatywny publicysta może krytykować PiS?

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. Julita Szewczyk/Fratria
fot. Julita Szewczyk/Fratria

Droga druga, która jest mi zdecydowanie bliższa, zakłada, że żadnych forów nie ma. Każda władza – niezależnie od tego, jak bliska moim poglądom – podlega identycznej weryfikacji i ocenom od początku swojego działania. Żadnej nie należą się preferencje. Więcej nawet: o ile od władzy odchodzącej, której jedyną zasługą jest sparszywienie państwa, nie sposób było już oczekiwać niczego, o tyle od władzy nowej należy oczekiwać nie tylko, że będzie po prostu lepsza od poprzedników – bo to w ogóle niewielka sztuka – ale że wprowadzi do życia publicznego zdecydowanie lepszy standard. I można, a nawet należy ją oceniać zgodnie z tymi oczekiwaniami, a nie jedynie poprzez odniesienia do rządów Platformy.

Ci wyborcy PiS i odbiorcy mediów, którym pasuje pierwszy sposób postępowania, wyrażają życzenia posunięte nawet jeszcze dalej. Najłagodniejszym z nich jest powtarzana dość bezmyślnie fraza o „stu dniach spokoju” dla nowego rządu. Ten dziwny przesąd „stu dni” był wykorzystywany wielokrotnie przez polityków, ogromnie chętnie oczywiście przez tych z Platformy, ale wtedy nie spotykał się – i słusznie – ze zrozumieniem. Nikt żadnych stu dni nie przestrzegał, bo też nie ma po temu żadnych powodów. To postulat równie bezpodstawny jak rzekoma zasada niekomentowania wyroków sądowych. O ile jasne jest, że na przeprowadzenie poważnych projektów legislacyjnych potrzeba czasu (choć same projekty teraz mają być już gotowe), to od początku ocenie podlega całe mnóstwo innych kwestii, takich jak nominacje, sposób komunikacji z mediami czy wyborcami, postępowanie wobec opozycji itd.

Jednak w gruncie rzeczy to tylko wersja minimum oczekiwań niektórych. W wersji maksimum chodzi o to, aby mieć po swojej stronie zastęp Lisów i Paradowskich, którzy będą władzę osłaniać, pomagać jej i ukrywać jej niedociągnięcia, pełniąc w zasadzie funkcję jej medialnych rzeczników.

Wnioskować o tym można z reakcji na łagodną w gruncie rzeczy krytykę, która popłynęła ze strony wspomnianych wcześniej publicystów.

Krytyka ta dotyczyła m.in. oceny komunikacji przy tworzeniu rządu, który to proces faktycznie utonął w informacyjnym chaosie, stanowiącym uderzający kontrast z uporządkowanym przekazem z okresu kampanii. Nie była to ocena rządu, ponieważ ten jeszcze nie powstał.

Krytykowany był (w tym przeze mnie) manewr z ogłoszeniem Jarosława Gowina najbardziej prawdopodobnym kandydatem na szefa MON, aby spacyfikować zaniepokojenie wywołane możliwą kandydaturą Antoniego Macierewicza, a następnie wycofaniem się z tego anonsu. Dyskusja dotyczyła też samej kandydatury Macierewicza.

Krytykowany był chaos spowodowany pokryciem się daty pierwszego posiedzenia Sejmu z maltańskim szczytem.

Każda z tych spraw należy do kategorii zwykłych politycznych działań, podlegających normalnej – także krytycznej – publicystycznej ocenie. We wszystkich tych sprawach własne stanowisko wywodzę wprost z moich poglądów, które wielokrotnie przedstawiałem.

ciąg dalszy na następnej stronie ==>

« poprzednia strona
1234
następna strona »

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych