Podobny poziom rzetelności zaprezentował na innym kanale red. Sobieniowski. W jego materiale najbardziej podobało mi się pytanie dziennikarki z oburzeniem dopytującej unikającą odpowiedzi Beatę Szydło słowami:
Ale to mówi wiceprezes partii… mówi… używa słów takich… sugeruje, że Donald Tusk to agent Stasi, mówi, że w Polsce się żyje jak za czasów stalinowskich. Proszę się nie dziwić, że o to pytamy Chcemy usłyszeć pani zdanie na ten temat.
Nie wiem, jak nazywa się, ani u kogo pracuje ta pani redaktorka, ale jej rewolucyjne zaangażowanie, z jakim zadawała pytanie na pewno zasługuje na ładny dyplom i co najmniej czerwoną apaszkę. Sprawiała wrażenie, jakby sama wierzyła w to, co wygaduje. Czy Macierewicz sugerował, że Tusk to agent Stasi? Nie. Odciął się od tego. Czy powiedział, że w Polsce żyje się jak za czasów stalinowskich? Nie. A co powiedział?
Odnosząc się do wyniesienia przez Bronisława Komorowskiego i jego ludzi paru setek cennych przedmiotów z Pałacu Prezydenckiego, zapytał publiczność, czy wyobraża sobie, by coś takiego zrobił Obama, stwierdził, że „to naprawdę wstyd”, że „to rzeczy nie do wyobrażenia sobie”, że „to jest zejście na poziom Bieruta, to jest zejście na poziom Bermana, to jest zejście na poziom okupantów Polski z obozu komunistycznego sprzed lat”. Zresztą posłuchajmy w całości. Tylko niespełna 2 minuty:
To mocne słowa, ale trafne. W pełni się z nimi zgadzam. Sposób, w jaki załoga zamieszkująca pałac przez ostatnie pięć lat potraktowała publiczne dobro (abstrahując od przepisów prawa, które pozwalały na „użyczenie”, jednak nie dotyczą absurdalnych wycen i wręcz ogołocenia siedziby głowy państwa z antyków) jest – znów użyję tego słowa – cinkciarski, by powiedzieć najdelikatniej. „Państwowe, czyli może być w zasadzie moje własne” – musiał pomyśleć o żyrandolach, kinkietach, stolikach i kieliszkach Bronisław Komorowski. „Niech służą mi, mojemu instytutowi, mojemu nazwisku.” Cóż bowiem oznacza „użyczenie”? Przecież nie zwrot za rok, dwa, pięć, lecz posiadanie do końca życia ex-prezydenta, bo co najmniej tyle będzie funkcjonował jego… instytut. A jak traktowali Polskę i polskie dobra Bierut z Bermanem? Na pewnych poziomach to porównanie jest uzasadnione.
Co będzie dalej? Przez kolejne dni temat jeszcze pożyje, a ewentualny brak aktywności Antoniego Macierewicza zostanie przedstawiony jako kolejny element szachrajstwa PiS i strach przed „pokazaniem prawdziwego oblicza partii”.
Czy Prawo i Sprawiedliwość podda się tej brutalnej grze wielkich mediów i będzie unikać publicznych wypowiedzi byłego ministra spraw wewnętrznych? Nie wiem. Być może. I choć to przykre, bo oznacza poddanie się medialnej przemocy, być może zwycięży zgodnie z zasadą unikania ryzyka w nierównej walce.
Fakty są bowiem takie, że wielu mediom, wespół z A-klasą polityczną udało się wmówić, że Antoni Macierewicz jest złem wcielonym polskiej polityki. Znam wielu ludzi, którzy uważają, że jest on „obłąkany”, „szalony”, „ma obsesje”, „tkwi w amoku”. Na pytanie, dlaczego tak uważają, odpowiadają kalkami z telewizji, nagłówkami z części gazet, wyzwiskami oraz argumentem „wystarczy na niego spojrzeć”. Co do tego ostatniego – naprawdę większą ufność może budzić jegomość ryży, sepleniący, niewymawiający „r”, posępny gdy nie występuje, kuglarski w gestach i maskach? Pytam o obiektywne powierzchowności, nie oceniając krytycznie tych cech.
Grupa ta ma w pamięci zdjęcia Antoniego Macierewicza tak charakterystycznie zdobiące nagonkę na niego. „Newsweek” zamieścił wczoraj złowrogo patrzącego Macierewicza otwierającego teczkę. Uuuaaa!
A taką fotografię Państwo znają? Na pewno!
A może taką?
Lub taką?
I wreszcie przypomnijmy sobie, jak Antoni Macierewicz został uwieczniony w największej dotychczas produkcji kultury masowej, w filmie Patryka Vegi „Służby specjalne” (notabene niezłym warsztatowo i niezwykle hucpiarskim w treści):
Jako komentarz do galerii niech posłuży zdjęcie i wpis z Wykopu:
I to Macierewicz jest szalony? Screen z dzisiejszego DTV
To, co wyprawiają funkcjonariusze z mikrofonami już dawno przebiło metody Kwiatkowszczyzny. Medialna propaganda coraz bardziej dryfuje w głąb PRL-u. Tak, tak – właśnie w kierunku Bieruta. Telewizyjna nahajka coraz bezczelniej próbuje wbijać nam do głów rzeczywistość alternatywną. Gra idzie o wielką stawkę, ale to gra niebezpieczna, jak mądrze przestrzega Krzysztof Feusette:
CZYTAJ WIĘCEJ: Hejt wobec Macierewicza przekracza wszelkie granice. Tak lepi się kolejnych Cybów
Tyle że: wierni, ale mierni – można powiedzieć o medialnych najemnikach upadającej władzy. Arsenał ich skromny, wysłużony, pordzewiały, niepewny. Łatwiej niż przeciwnika można nim skrzywdzić samego siebie. Uważajcie, dziewczynki i chłopcy.
CZYTAJ TAKŻE:
Prawda o mediach w bestsellerowej książce:„Resortowe dzieci. Media (tom 1)”.
Pozycja dostępna wSklepiku.pl. Polecamy!
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Podobny poziom rzetelności zaprezentował na innym kanale red. Sobieniowski. W jego materiale najbardziej podobało mi się pytanie dziennikarki z oburzeniem dopytującej unikającą odpowiedzi Beatę Szydło słowami:
Ale to mówi wiceprezes partii… mówi… używa słów takich… sugeruje, że Donald Tusk to agent Stasi, mówi, że w Polsce się żyje jak za czasów stalinowskich. Proszę się nie dziwić, że o to pytamy Chcemy usłyszeć pani zdanie na ten temat.
Nie wiem, jak nazywa się, ani u kogo pracuje ta pani redaktorka, ale jej rewolucyjne zaangażowanie, z jakim zadawała pytanie na pewno zasługuje na ładny dyplom i co najmniej czerwoną apaszkę. Sprawiała wrażenie, jakby sama wierzyła w to, co wygaduje. Czy Macierewicz sugerował, że Tusk to agent Stasi? Nie. Odciął się od tego. Czy powiedział, że w Polsce żyje się jak za czasów stalinowskich? Nie. A co powiedział?
Odnosząc się do wyniesienia przez Bronisława Komorowskiego i jego ludzi paru setek cennych przedmiotów z Pałacu Prezydenckiego, zapytał publiczność, czy wyobraża sobie, by coś takiego zrobił Obama, stwierdził, że „to naprawdę wstyd”, że „to rzeczy nie do wyobrażenia sobie”, że „to jest zejście na poziom Bieruta, to jest zejście na poziom Bermana, to jest zejście na poziom okupantów Polski z obozu komunistycznego sprzed lat”. Zresztą posłuchajmy w całości. Tylko niespełna 2 minuty:
To mocne słowa, ale trafne. W pełni się z nimi zgadzam. Sposób, w jaki załoga zamieszkująca pałac przez ostatnie pięć lat potraktowała publiczne dobro (abstrahując od przepisów prawa, które pozwalały na „użyczenie”, jednak nie dotyczą absurdalnych wycen i wręcz ogołocenia siedziby głowy państwa z antyków) jest – znów użyję tego słowa – cinkciarski, by powiedzieć najdelikatniej. „Państwowe, czyli może być w zasadzie moje własne” – musiał pomyśleć o żyrandolach, kinkietach, stolikach i kieliszkach Bronisław Komorowski. „Niech służą mi, mojemu instytutowi, mojemu nazwisku.” Cóż bowiem oznacza „użyczenie”? Przecież nie zwrot za rok, dwa, pięć, lecz posiadanie do końca życia ex-prezydenta, bo co najmniej tyle będzie funkcjonował jego… instytut. A jak traktowali Polskę i polskie dobra Bierut z Bermanem? Na pewnych poziomach to porównanie jest uzasadnione.
Co będzie dalej? Przez kolejne dni temat jeszcze pożyje, a ewentualny brak aktywności Antoniego Macierewicza zostanie przedstawiony jako kolejny element szachrajstwa PiS i strach przed „pokazaniem prawdziwego oblicza partii”.
Czy Prawo i Sprawiedliwość podda się tej brutalnej grze wielkich mediów i będzie unikać publicznych wypowiedzi byłego ministra spraw wewnętrznych? Nie wiem. Być może. I choć to przykre, bo oznacza poddanie się medialnej przemocy, być może zwycięży zgodnie z zasadą unikania ryzyka w nierównej walce.
Fakty są bowiem takie, że wielu mediom, wespół z A-klasą polityczną udało się wmówić, że Antoni Macierewicz jest złem wcielonym polskiej polityki. Znam wielu ludzi, którzy uważają, że jest on „obłąkany”, „szalony”, „ma obsesje”, „tkwi w amoku”. Na pytanie, dlaczego tak uważają, odpowiadają kalkami z telewizji, nagłówkami z części gazet, wyzwiskami oraz argumentem „wystarczy na niego spojrzeć”. Co do tego ostatniego – naprawdę większą ufność może budzić jegomość ryży, sepleniący, niewymawiający „r”, posępny gdy nie występuje, kuglarski w gestach i maskach? Pytam o obiektywne powierzchowności, nie oceniając krytycznie tych cech.
Grupa ta ma w pamięci zdjęcia Antoniego Macierewicza tak charakterystycznie zdobiące nagonkę na niego. „Newsweek” zamieścił wczoraj złowrogo patrzącego Macierewicza otwierającego teczkę. Uuuaaa!
A taką fotografię Państwo znają? Na pewno!
A może taką?
Lub taką?
I wreszcie przypomnijmy sobie, jak Antoni Macierewicz został uwieczniony w największej dotychczas produkcji kultury masowej, w filmie Patryka Vegi „Służby specjalne” (notabene niezłym warsztatowo i niezwykle hucpiarskim w treści):
Jako komentarz do galerii niech posłuży zdjęcie i wpis z Wykopu:
I to Macierewicz jest szalony? Screen z dzisiejszego DTV
To, co wyprawiają funkcjonariusze z mikrofonami już dawno przebiło metody Kwiatkowszczyzny. Medialna propaganda coraz bardziej dryfuje w głąb PRL-u. Tak, tak – właśnie w kierunku Bieruta. Telewizyjna nahajka coraz bezczelniej próbuje wbijać nam do głów rzeczywistość alternatywną. Gra idzie o wielką stawkę, ale to gra niebezpieczna, jak mądrze przestrzega Krzysztof Feusette:
CZYTAJ WIĘCEJ: Hejt wobec Macierewicza przekracza wszelkie granice. Tak lepi się kolejnych Cybów
Tyle że: wierni, ale mierni – można powiedzieć o medialnych najemnikach upadającej władzy. Arsenał ich skromny, wysłużony, pordzewiały, niepewny. Łatwiej niż przeciwnika można nim skrzywdzić samego siebie. Uważajcie, dziewczynki i chłopcy.
CZYTAJ TAKŻE:
Prawda o mediach w bestsellerowej książce:„Resortowe dzieci. Media (tom 1)”.
Pozycja dostępna wSklepiku.pl. Polecamy!
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/267760-medialna-propaganda-coraz-bardziej-dryfuje-w-glab-prl-u-tak-tak-wlasnie-w-kierunku-bieruta?strona=2