Kopacz oskarża PiS o atomową obsesję, dziś obsesję wmawia Macierewiczowi. To jakieś natręctwo. PO może uratować jedynie obsesja wyborców

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. PAP/Radek Pietruszka
Fot. PAP/Radek Pietruszka

Przez lata lidera Platformy Obywatelskiej nazywano antymidasem. Czego się dotknął zamieniał w nicość, ładnie wyglądającą w przekazach medialnych mainstreamu. Widać, że te same zdolności Donald Tusk przekazał swojej wychowance i nominatce. Ewa Kopacz w ostatnich dniach pokazała z kolei, że jest wierną uczennicą i działa wedle wytycznych, notując wpadkę za wpadką.

Po swoich ostatnich skokach przez fosę, wygibasach na siłowni i oglądaniu sweterków oraz opalenizny obywateli i obywatelek Ewa Kopacz oddała się oratorskim walkom z opozycją. Oskarżyła oponentów politycznych o obsesyjne przywiązanie do programu atomowego. „Misiek” Kamiński zdaje się nie powiedział jej, że to rząd Tuska prowadzi działania w tej sprawie od lat. W sumie może trudno się dziwić, bowiem program atomowy ma mizerne efekty, a jego owoce widać głównie w postaci szokujących pensji wypłacanych z pieniędzy budżetowych. Ewa Kopacz i jej „Misiek” mogli po prostu nie znaleźć śladu prac rządowych nad programem atomowym. Zamiast tego znajdowali obsesję w partii opozycyjnej.

Premier jednak pomyłką, czy wręcz kompromitacją, się nie zraziła. I jak to lekarz, dalej drąży sprawę obsesji. Dziś obsesją Ewa Kopacz postanowiła obdarzyć Antoniego Macierewicza. Ponoć on idzie z piekłem do Polaków, on ma obsesje i on zagraża Polsce. Co tak przeraziło premier Kopacz? Zapowiedź ujawnienia Aneksu dot. WSI, którego publikację nakazuje… prawo. Ale co tam prawo, gdy Ewa Kopacz chce bronić Polaków przed obsesją. Przecież można deptać prawo, prawdę, dobre obyczaje, czy interesy narodowe, gdy idzie o walkę o zatrzymanie „obsesji”.

Problem w tym, że premier Kopacz, zgodnie z uwagą wstępną, jest obdarzona midasowym defektem. Niby jest lekarzem, ale chyba innej profesji. Wmawianie innym obsesji, poszukiwanie przez Kopacz objawów chorób i innych schorzeń wokół siebie wygląda wręcz na natręctwo. Być może jej przydałaby się pomoc, a na pewno odpoczynek…

Ewa Kopacz, PO i media mainstreamowe sięgając po Macierewicza mogą się obudzić – poharatani - z brzytwą w rękach. Na swojej obsesyjnym poszukiwaniu obsesji mogą więcej stracić niż zyskać. PO 8 latach rządów PO-PSL trudno spodziewać się, że paliwo antyPiS-owskie jeszcze może kogoś rozpalić. A szczególnie chora nienawiść do Antoniego Macierewicza, który w oczach opinii publicznej jawi się jako twardy zwolennik zwalczania wpływów Rosji w Polsce. W obecnej sytuacji, przy coraz większej opresji rosyjskiej, większym niebezpieczeństwie ze strony Moskwy, postać Macierewicza może się Polakom jawić zupełnie inaczej niż chcieliby posłowie PO. Rozpalanie emocji wokół WSI i Macierewicza może się obrócić przeciwko Ewie Kopacz.

Premier jest w kropce. Zapewne nic innego jej nie pozostaje niż próba straszenia i szukanie obsesji. Jednak czy ktoś, kto szuka choroby u innych, obsesyjnie oskarżając go o wszystko, co złego może po 8 latach tej działalności być wiarygodny? Czy ktoś kto nie wie co robi jej własny rząd, ktoś kto co chwilę rozwiązuje problemy wynikające z jego działalności może być atrakcyjnym kandydatem na premiera dla Polaków?

Ewa Kopacz zdaje się liczy na obsesję wyborców…


Książka, którą warto przeczytać!

Państwo jednej partii” autorstwa Zbigniewa Żmigrodzkiego. Pozycja dostępna „wSklepiku.pl”.

Autor

Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych