Bp St. Stefanek o in vitro: To tragicznie groźny sygnał dla całego społeczeństwa. Jesteśmy świadkami przebudowy cywilizacyjnej. NASZ WYWIAD

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. wPolityce / mn
Fot. wPolityce / mn

Ta przebudowa cywilizacyjna może być o tyle groźna, że jest bardzo atrakcyjna. Jest reklamowana jako festyn wolności, a w efekcie prowadzi do chaosu pojęciowego, obyczajowego, na który jedynym lekarstwem jest przymus zewnętrzny, wręcz przymus sięgający po narzędzia siły

mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl ks. biskup Stanisław Stefanek TChr,senior diecezji łomżyńskiej, wieloletni przewodniczący Rady Rodziny Episkopatu Polski, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny oraz współtwórca, wieloletni dyrektor i wykładowca Instytutu Studiów nad Rodziną w Łomiankach.

wPolityce.pl: Większość parlamentarna wraz prezydentem Bronisławem Komorowskim zdecydowała, że mamy w Polsce najbardziej liberalną ustawę o in vitro w Europie. Wszystko to,  jak przekonują politycy Platformy Obywatelskiej, w imię wielkiego sukcesu wolności. Jakie będą skutki społeczne tych działań?

Ks. bp Stanisław Stefanek TChr: To ukazuje bardzo pesymistyczną wizję naszego życia publicznego, którego centrum jest środowisko parlamentarne i instancje rządowe z prezydentem włącznie. Ostatecznie odpowiedzialność za tekst biorą ci, którzy mają możliwość jego ustanawiania. W konsekwencji jest to bardzo niebezpieczny sygnał kierowany do każdego z obywateli, który w praktyce może przekładać się na skrajny liberalizm i skrajny subiektywizm w pojmowaniu tego, co jest dobre, a co jest złe, co legalne, a co nielegalne. To rezygnacja ze stałej normy prawdy i dobra oraz prowadzenie całego społeczeństwa w kierunku sezonowego – od wyborów do wyborów, od kadencji do kadencji – ustanawiania tak fundamentalnych praw jak to, kogo można zabić, kogo nie, kim można handlować. To popis manipulacji, posługiwania się kłamstwem i prezentacja bardzo mocno promowanego dorobku tegoż kłamstwa. Do tego stopnia, że szczyt tej produkcji nazywa się zwycięstwem. I to zwycięstwem, które ma nobilitować aktorów całego wydarzenia. Jest to tragicznie groźny sygnał dla całego społeczeństwa, gdy myślimy o bezpieczeństwie i porządku publicznym.

Zarówno premier Ewa Kopacz, jak i prezydent Komorowski twierdzą, że państwo nie ma prawa wtrącać się do sumienia obywateli, a z metody in vitro skorzystają tylko ci, którzy będą tym zainteresowani.

Operowanie językiem, który posługuje się pojęciami z zakresu filozofii moralności, etyki społecznej, takimi jak norma, sumienie, wolność, czyni całe przedsięwzięcie jeszcze bardziej groźnym, ponieważ utrudnia dojście do faktycznych motywów tak stanowionego prawa.

Te motywy są w debacie publicznej kompletnie pomijane. Wszelkie głosy ujawniające fakt, że to ustawa lobbingowa, napisana pod dyktando przemysłu in vitro, zostają wyciszane. Z kolei stanowisko Konferencji Episkopatu Polski, który apeluje do Polaków, by mimo wszystko chronili ludzkie życie, także to poczęte metodą in vitro, zostało ostro skrytykowane. Niektórzy posłowie, np. Stefan Niesiołowski, pozwala sobie nawet na frontalny atak poszczególnych biskupów, twierdząc na antenie Telewizji Publicznej, że „mają ciasne umysły”.

Oczywiście nie można podejmować dyskusji z głosami konkretnych ludzi, którzy pozwalają sobie na publiczne obelgi czy obrażanie imienne, zrezygnowali z jakichkolwiek zasad przyzwoitości w relacji do drugiego człowieka. Z takimi wypowiedziami po prostu się nie dyskutuje, bo nie można nawiązać kontaktu. To nie ten poziom, na którym moglibyśmy się spotkać nawet z najbardziej trudnym oponentem. Natomiast, z całej tej pospiesznie konstruowanej procedury legislacyjnej, zwłaszcza z nacisków przy pomocy szantażu na parlamentarzystów i triumfalistycznych podsumowań wynika, że jesteśmy świadkami szerszego programu, który można nazwać przebudową cywilizacyjną. Dotyka to istoty rozumienia tego, kim jest człowiek, co to znaczy zabić, sprzedać. Ta przebudowa cywilizacyjna może być o tyle groźna, że jest bardzo atrakcyjna. Jest reklamowana jako festyn wolności, a w efekcie prowadzi do chaosu pojęciowego, obyczajowego, na który jedynym lekarstwem jest przymus zewnętrzny, wręcz przymus sięgający po narzędzia siły. Jeżeli administratorzy chaosu świadomie wywołują zjawisko, mając nadzieję, że nad nim zapanują i poprowadzą obywateli w znanym kierunku, to mamy do czynienia ze zorganizowanym centrum zła, w którym zasadzka na ludzkość jest czytelna i łatwo ją zdefiniować.

Używam bardzo ogólnych słów, ponieważ chciałbym zachęcić do poświęcenia więcej czasu na zastanowienie się i spojrzenie w przyszłość - może nawet nie kilkanaście ruchów do przodu, jak mistrzowie gry w szachach – ale trzeba by tu spojrzeć chociażby na najbardziej dostępne nam perspektywy - dwóch, trzech pokoleń. Łatwo o taką perspektywę, gdy spojrzymy na inne kraje, w których owo przekształcenie cywilizacyjne rozpoczęto wcześniej i mają one już większe osiągnięcia. Chaos już funkcjonuje jako zasada życia społecznego. Przy tym chaosie stawia się kilkanaście zastępów rozmaitych strażników do dyspozycji władzy i do dyspozycji ideologów.

Ciąg dalszy na następnej stronie.

12
następna strona »

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych