Przemysław Wipler odsłania kulisy negocjacji z Pawłem Kukizem: "On nie daje sobie rady z sukcesem, mówił: to ja jestem królem, nie ma innego króla!" NASZ WYWIAD

wPolityce.pl/tvn24
wPolityce.pl/tvn24

Może trzeba było zagryźć zęby, dać się przeczołgać i stworzyć listę wyborczą - jaka by ona nie była, a mieszać i kłócić się dopiero na Wiejskiej po wejściu do Sejmu.

Przy tym całym wariactwie, jakie ma miejsce, nikt nie jest w stanie dać gwarancji, że taka lista w ogóle powstanie i dotrwa do wyborów. Nie mogliśmy się zgodzić na zostanie szwedzkim stołem dla Kukiza, który dobierze z niego, co będzie chciał. Przecież w praktyce wyglądałoby to tak, że Kukiz wybrałby sobie jednego działacza naszej partii z Częstochowy, drugiego z Kielc, a trzeciego ze Śląska. Dla nas takie warunki byłyby po prostu kapitulacją całego naszego środowiska.

Byliśmy i jesteśmy gotowi brać udział w szerszej koalicji wyborczej, ale nie na takich warunkach. Podjęliśmy decyzję o samodzielnym starcie i będziemy zapraszać inne środowiska, które są w stanie zaakceptować nasz program albo szukać kompromisu. Szanujemy, że są środowiska odmienne od naszych, jesteśmy im dać w stanie propozycję fair.

Furtka z Kukizem została nieodwołalnie zamknięta?

Paweł musiałby wyciągnąć konsekwencje z tego, co się dzieje. A źle się dzieje w państwie JOW-owym, to pospolite ruszenie JOW-owe traci kolejnych dowódców i twarze, a lokalnie – przy strukturach bez struktur – może się do niego przykleić każdy lump czy krętacz. Znam regiony w kraju, gdzie za głównego kukizowca pozują dawni działacze SLD, liderzy Ruchu Palikota albo kontrowersyjni przedsiębiorcy, którzy przychodzili do nas pół roku temu i oferowali 400 tys. złotych w gotówce za „jedynkę” na jednej z list wyborczych…

To jest problem, z którym każdy lider musi dać sobie radę. Polityka to jest poważna sprawa – trzeba przygotować ekipę, z jaką się będzie szło do wyborów. My jako partia KORWiN mamy jasne przywództwo, jasny program i w każdym regionie mamy polityków i działaczy, którzy startowali w wyborach samorządowych i uzyskali w nich dobry albo bardzo dobry wynik.

No, tutaj to przesada. Wynik zazwyczaj był kiepski.

Wybory samorządowe niejako z definicji są bardzo trudne dla takich partii jak KORWiN. Powiem tak: były miejsca, gdzie w ogóle nie mieliśmy list, a byli nasi ludzie, którzy zdobywali po kilka procent w wyborach – jak w Kielcach, Koninie, Poznaniu, Gdańsku, Krakowie… To głównie młodzi ludzie, 20-, 30- paroletni, których łączy wspólna przyjaźń i lojalność…

I nie uciekną do Kukiza?

Nie. Jest jeden przypadek osoby, która kilka miesięcy temu przystąpiła do nas, a teraz po otrzymaniu oferty bycia liderem z list kukizowców, przeszła na stronę Pawła. Niemniej jednak ta osoba też żyje w niepewności, jak to wszystko się skończy.

Słowem - na dziś idziecie sami, będziecie proponowali wspólną listę różnym środowiskom, a Kukiz idzie sam, bo – pana zdaniem - odbiło mu po sukcesie.

Tak to wygląda. Gdybym ja dziś został rockmanem, sprzedał singiel, który sprzedał się w setkach tysięcy egzemplarzy, ale wysypał się na etapie nagrywania płyty i organizowania pierwszej trasy koncertowej, to byłbym w podobnej sytuacji co Paweł Kukiz dziś w polityce. On jest w sytuacji, w której chciał zaoferować Polakom, którzy nie lubią banków zaproponować coś nowego, ale wyszedł mu z tego parabank…

Rozmawiał Marcin Fijołek

CZYTAJ TEŻ: WoJOWnicy Kukiza spotkają się w Lubinie. Temat: wrześniowe referendum

« poprzednia strona
123

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.