Gambit Jarosława Kaczyńskiego otwiera ciekawe rozdanie w polskiej polityce. Beata Szydło ma 4 miesiące, by udowodnić, że poradzi sobie w roli premiera

Fot. Julita Szewczyk
Fot. Julita Szewczyk

Bycie bardzo dobrą skarbnik partii (zwłaszcza na tle poprzedniego), świetną szefową sztabu wyborczego, znakomitą organizatorką struktur i coraz lepszym mówcą podczas konwencji nie wystarczy do tego, by być dobrym premierem. Nie znamy Beaty Szydło z jej pracy w administracji rządowej, nie wiemy wiele o jej merytorycznym przygotowaniu i zapleczu personalno-ideowym. Ten argument z pewnością wróci w kampanii.

Dlatego zadaniem Beaty Szydło (jak i całej zjednoczonej prawicy) na najbliższe miesiące będzie przedstawić się Polakom jako polityk przygotowaną na przejęcie rządów. Temu będzie zapewne służyć objazd Polski czymś na kształt Szydłobusu, programowy kongres (przygotowany na pierwszy weekend lipca w Katowicach) i setki spotkań z wyborcami na rynkach miast.

Czy to wystarczy? I tak, i nie. Chętnie zobaczyłbym Beatę Szydło w kilkugodzinnym wykładzie, w którym przedstawia swoją wizję państwa i polityki zagranicznej, chętnie usłyszałbym, jak w jej rozumieniu wyglądają konieczne reformy wymiaru sprawiedliwości i służb specjalnych, jak wyobraża sobie pracę w administracji rządowej, jakie lektury i jacy filozofowie budują jej myśl polityczną. Słowem - chciałbym zobaczyć Szydło w spotkaniu na kształt wizyty Jarosława Kaczyńskiego w Klubie Ronina albo wyczerpującej w debacie, w której wdeptałaby w ziemię Ewę Kopacz. Wierzę, że prędzej czy później do tego dojdzie.

Na dziś trzeba powiedzieć jasno - Beata Szydło nie jest (przynajmniej na razie) politykiem formatu Jarosława Kaczyńskiego. Nie brakuje jej zapału, pracowitości i umiejętności organizacyjnych. Ale musi przedstawić się jako polityk formatu premiera. Tak jak Andrzej Duda przedstawił się w kampanii wyborczej jako polityk godny objęcia urzędu prezydenta. Z tej perspektywy o wiele bardziej naturalnym kandydatem na fotel premiera byłby Jarosław Kaczyński. Znamy, często aż za dobrze, jego zalety i wady, ale przygotowania merytorycznego i szerokich horyzontów nie odbierają mu nawet najbardziej zawzięci wrogowie.

Wycofując się do drugiego szeregu, Jarosław Kaczyński po raz kolejny dowiódł, że świetnie spełnia jako kingmaker - nawet kosztem swoich ambicji. Gambit prezesa Prawa i Sprawiedliwości (copyright by dr Błażej Poboży) jest o tyle zrozumiały, że wynika z oczekiwań Polaków, które wyłaniają się z badań i wyników wyborów. Kaczyński poddał się tym oczekiwaniom, odsuwając na dalszy plan swoje aspiracje, kosztem sukcesu wyborczego partii. Krótko mówiąc - wygrało myślenie, że skoro Polacy dali wyraz, że chcą zmiany i polityków z innego rozdania niż to, które widzą od kilkunastu lat, to odpowiedzią jest Beata Szydło. Sam Kaczyński, nawiązując biblijnie, staje się Mojżeszem, który przeprowadza lud, ale nie wchodzi do Ziemi Obiecanej.

Ruch niezwykle celny z perspektywy kampanii i wyborów, ale każący postawić kilka znaków zapytania co do przyszłego rządu i funkcjonowania państwa.

Ciąg dalszy na następnej stronie.

« poprzednia strona
123
następna strona »

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.