Ale zaskoczeni też są politycy PiS, którzy - przynajmniej do wyników I tury - nie spodziewali się tak spektakularnego zwycięstwa. Prezydentura Andrzeja Dudy otwiera przed obozem zjednoczonej prawicy dużą szansę: nie tylko tę merytoryczną związaną z naprawą państwa, ale również szansę wyborczą. Bo przecież od momentu zaprzysiężenia nowego prezydenta do wyborów parlamentarnych pozostaną jakieś 2-3 miesiące. Aktywność Dudy i jakościowa zmiana na tle poprzednika i zbutwiałej Platformy będzie bardzo dobrze przyjęta przez wyborców. A PiS jedynie dorzuci: by te zmiany zaistniały w stu procentach, trzeba tylko jednego kroku…
W PiS i całej zjednoczonej prawicy wokół Andrzeja Dudy muszą jednak zrozumieć (i chyba rozumieją), że stali się beneficjentami fali, którą wywołali jedynie w pewnej, niedużej zresztą części, a później po prostu ją wykorzystali. A może nawet nie tyle PiS, co sam Andrzej Duda, na którego wielu zagłosowało wszak pomimo, a nie z powodu tego, że jest z PiS.
Powie ktoś - no tak, ale przecież koniec końców to Duda wygrał z Komorowskim, to PiS wygrało z Platformą. Zgoda, ale warto pamiętać o różnicy głosów, która wynosiła 500 tys. głosów. To dużo, ale i mało. Tak naprawdę wystarczyło bardziej wyraźne wahnięcie wśród młodych wyborców, a dziś mówilibyśmy o systemie, który może i zachwiał się w podstawach, ale wciąż trzyma się mocno i jest zabetonowany na kolejne pięć lat. Stało się inaczej i mówimy o szansie na jego całkowitą dekompozycję. To pokazuje, że w polityce nie można być pewnym niczego, co dedykuję politykom prawicy.
Rację ma Piotr Zaremba, przestrzegając przed pychą - choć mam wrażenie, że dotyczy to bardziej części ideowego zaplecza Dudy i PiS, aniżeli samych polityków, którzy rękami i nogami bronią się przed zarzutami o triumfalizm. Symboliczne było zdjęcie, jakie na tablicy korkowej w swoim biurze powiesił Marcin Mastalerek - był to wydrukowany felieton Wiktora Świetlika z wPolityce.pl przestrzegający właśnie przed pychą.
Zamieszanie i wiatr zmian, jakie na scenie politycznej wywołał Paweł Kukiz, a które chcą dziś wykorzystać postaci w stylu Ryszarda Petru czy innych, mniej lub bardziej prawdziwie, „oburzonych”, dało wygraną Andrzejowi Dudzie. Sądząc o „twardości” i mobilizacji elektoratu PiS, a przy tym rozsypce, w jakiej znajduje się Platforma, bardzo możliwe, że to właśnie partia Kaczyńskiego wskaże jesienią nowego premiera. Rozumie to sam prezes PiS, który już dziś podjął grę w sprawie nazwiska szefa rządu, a to sugerując, że nie będzie premierem, a to przerzucając delikatnie tę decyzję na Andrzeja Dudę.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Ale zaskoczeni też są politycy PiS, którzy - przynajmniej do wyników I tury - nie spodziewali się tak spektakularnego zwycięstwa. Prezydentura Andrzeja Dudy otwiera przed obozem zjednoczonej prawicy dużą szansę: nie tylko tę merytoryczną związaną z naprawą państwa, ale również szansę wyborczą. Bo przecież od momentu zaprzysiężenia nowego prezydenta do wyborów parlamentarnych pozostaną jakieś 2-3 miesiące. Aktywność Dudy i jakościowa zmiana na tle poprzednika i zbutwiałej Platformy będzie bardzo dobrze przyjęta przez wyborców. A PiS jedynie dorzuci: by te zmiany zaistniały w stu procentach, trzeba tylko jednego kroku…
W PiS i całej zjednoczonej prawicy wokół Andrzeja Dudy muszą jednak zrozumieć (i chyba rozumieją), że stali się beneficjentami fali, którą wywołali jedynie w pewnej, niedużej zresztą części, a później po prostu ją wykorzystali. A może nawet nie tyle PiS, co sam Andrzej Duda, na którego wielu zagłosowało wszak pomimo, a nie z powodu tego, że jest z PiS.
Powie ktoś - no tak, ale przecież koniec końców to Duda wygrał z Komorowskim, to PiS wygrało z Platformą. Zgoda, ale warto pamiętać o różnicy głosów, która wynosiła 500 tys. głosów. To dużo, ale i mało. Tak naprawdę wystarczyło bardziej wyraźne wahnięcie wśród młodych wyborców, a dziś mówilibyśmy o systemie, który może i zachwiał się w podstawach, ale wciąż trzyma się mocno i jest zabetonowany na kolejne pięć lat. Stało się inaczej i mówimy o szansie na jego całkowitą dekompozycję. To pokazuje, że w polityce nie można być pewnym niczego, co dedykuję politykom prawicy.
Rację ma Piotr Zaremba, przestrzegając przed pychą - choć mam wrażenie, że dotyczy to bardziej części ideowego zaplecza Dudy i PiS, aniżeli samych polityków, którzy rękami i nogami bronią się przed zarzutami o triumfalizm. Symboliczne było zdjęcie, jakie na tablicy korkowej w swoim biurze powiesił Marcin Mastalerek - był to wydrukowany felieton Wiktora Świetlika z wPolityce.pl przestrzegający właśnie przed pychą.
Zamieszanie i wiatr zmian, jakie na scenie politycznej wywołał Paweł Kukiz, a które chcą dziś wykorzystać postaci w stylu Ryszarda Petru czy innych, mniej lub bardziej prawdziwie, „oburzonych”, dało wygraną Andrzejowi Dudzie. Sądząc o „twardości” i mobilizacji elektoratu PiS, a przy tym rozsypce, w jakiej znajduje się Platforma, bardzo możliwe, że to właśnie partia Kaczyńskiego wskaże jesienią nowego premiera. Rozumie to sam prezes PiS, który już dziś podjął grę w sprawie nazwiska szefa rządu, a to sugerując, że nie będzie premierem, a to przerzucając delikatnie tę decyzję na Andrzeja Dudę.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Strona 2 z 3
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/254824-cos-peklo-cos-sie-skonczylo-a-oni-wciaz-nic-nie-rozumieja-kto-najszybciej-zorientuje-sie-w-nowych-regulach-gry-ten-zgarnie-jesienia-wielka-premie-kaczynski-kukiz-ktos-inny?strona=2