„A myśmy się spodziewali…” Po niedzielnej debacie pozostał zrozumiały niedosyt. Ponad 10,5 mln widzów, potencjalnych wyborców zobaczyło wyrównany pojedynek zdeterminowanego challengera i prezydenta, który mistrzowskiego pasa łatwo oddać nie chce. A miało zobaczyć posłanego na deski Bronisława Komorowskiego.
WIĘCEJ: Duda kontra Komorowski! „Dziś czas na powrót do uczciwej polityki!” RELACJA
Taki, a nie inny odbiór niedzielnej debaty jest - przynajmniej częściowo - spowodowany zaniżonymi oczekiwaniami wobec kandydata Platformy Obywatelskiej. Niemal każdy występ lepszy niż zaśnięcie podczas zadawania pytania albo wyrżnięcia głową w pulpit zostałby okrzyknięty „pozytywnym zaskoczeniem”. I tak musiało się stać, bo Komorowski - mimo całej swej kampanijnej nieudolności - nie jest politykiem trzecioligowym i nie po to był przygotowywany kilka dni przez specjalistów, żeby koniec końców oddać dyskusję walkowerem.
Ale pozornie wygranych debat i występów na ostatniej prostej kampanii było już wiele. Wspomnieć należy jeden z ostatnich takich programów, czyli rozmowę Jarosława Kaczyńskiego z Tomaszem Lisem. Prawa strona okrzyknęła wówczas niepodważalny triumf - i rzeczywiście, Kaczyński pokonał Lisa. Co z tego, skoro tak naprawdę swoje zadanie spełnił ten ostatni.
Chciałem, by po tych 50 minutach ludzie mieli lepsze wyobrażenie o tym, która twarz Jarosława Kaczyńskiego jest prawdziwa
— mówił wówczas Lis, dodając, że chciał „z Kaczyńskiego wyciągnąć Kaczyńskiego”.
I to mu się udało. Samo pójście do Lisa, jak i przyjętą tam strategię jako błąd określił zresztą na jednym z nieoficjalnych spotkań (na którym był niżej podpisany) sam Kaczyński.
W niedzielę podobną strategię (za namową Michała Kamińskiego) przyjął Bronisław Komorowski. Zaczepiał Andrzeja Dudę z każdej możliwej strony - a to manipulując ankietami z mamprawowiedziec.pl, a to prowokując uderzeniem w rzekome „blokowanie etatu na uczelni”, a to sugerując aferę ze SKOK albo wiążąc Dudę z kamieniowaniem w Iranie, a to strzelając w sprawie Smoleńska i Macierewicza.
Wszystko na nic, bo Duda nie dał się wciągnąć w tę samą pułapkę, co Kaczyński. Wizerunek budowany z mozołem od kilku miesięcy - umiarkowanego „pisowca”, z poglądami, ale bez zadęcia - nie runął pod ciężarem tych pytań - kandydat PiS zachował spokój, nie dał się wciągnąć w pyskówkę, nie łamał reguł, nie atakował też przesadnie samego Komorowskiego.
Dla wielu osób z prawicy to zawód. Bo przecież - jak słychać z niektórych kręgów - wystarczyłoby strzelić argumentem z WSI albo Smoleńska, i Komorowski byłby pokonany. Dopięlibyśmy swego, a na konserwatywnych portalach można byłoby odtrąbić niepodważalne zwycięstwo. Problem w tym, że Duda nie przedstawiał się w niedzielę elektoratowi prawicy (który go poznał i zaakceptował), ale tym, którzy reagują alergicznie na każdy, niemal najmniejszy objaw „radykalizmu”. To duży, choć niedoceniany plus.
To jednak nie oznacza, że Andrzej Duda rozgromił Komorowskiego i wykonał 100% tego, co mógł. Wręcz przeciwnie. Po kandydacie PiS widać było potworne zmęczenie - a co za tym idzie zdenerwowanie - spowodowane objazdem Polski wzdłuż i wszerz, a jego pytania do Komorowskiego były nietrafione i zadane w nieodpowiedni sposób. Duda nie reagował też w należyty sposób na zarzuty Komorowskiego, choć z dwóch dróg, jakie można było wybrać, lepszą była ta spokojna niż zbyt nadpobudliwa. Niemniej jednak Andrzej Duda w zbyt duży sposób oddał inicjatywę, samemu nie narzucając tematów do dyskusji.
Nie bagatelizowałbym skutków tej debaty, ale i nie przeceniał. 10,5 mln Polaków zobaczyło w niedzielę obudzonego Komorowskiego, który nie odda miejsca w Pałacu Prezydenckim walkowerem. W Platformie z pewnością podniesiono głowy. Ale te miliony Polaków zobaczyły też Dudę, który nie wykonał żadnego nerwowego ruchu dającego pretekst do frontalnego ataku, który był przygotowany. Rację ma Robert Mazurek pisząc, że trend po tej debacie się nie zmienił. A ten jest taki, że Duda jest na ostatniej prostej do zwycięstwa. Co jeszcze nie oznacza, że dobiegnie do mety jako pierwszy.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/244900-a-mysmy-sie-spodziewali-debata-z-komorowskim-duda-nie-popelnil-bledow-kaczynskiego-i-dlatego-finalne-skutki-beda-dla-niego-pozytywne
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.