PÓŁ PORCJI MAZURKA. Nic się nie stało – śpiewają w takich sytuacjach kibice. Ale ten remis nie zadowala nikogo

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

Oglądałem tę debatę w wirtualnym towarzystwie Twittera. To było bardzo pouczające doświadczenie – większość ocen wyglądała, jakby fani napisali je zawczasu.

Kluczowe były oczekiwania widzów. Bronisław Komorowski przystąpił do debaty po najgorszych dwóch miesiącach w swojej karierze politycznej – stracił połowę zwolenników, przegrał I turę wyborów i stał się symbolem gaf, by nie rzec obciachu. Jego zwolennicy z obawą, kibice Dudy z nadzieją przewidywali zapewne najczarniejszy scenariusz: Komorowski wchodząc do studia potknie się o sznurowadła, potem przewróci mównicę, a później będzie już tylko śmieszniej.

Tak się nie stało. Dla wielu kibiców prezydenta to wystarczyło, by obwieścić jego tryumf. Jednak brak kompromitacji trudno uznać za sukces, prawda?

Komorowski stracił panowanie nad sobą, wygrażał Dudzie, przerywał mu – to wada, ale z drugiej strony przynajmniej był żywszy niż jego koszmarna kampania.

Debaty nie wygrał też Duda. Był potwornie zdenerwowany, kilka razy celnie trafił, ale też parę ciosów – by się trzymać ulubionej przez komentatorów fraezologii bokserskiej – przyjął. Nikt tu nie leżał na deskach, o nokaucie tym bardziej nie było mowy.

Przed debatą pisałem, że rozstrzygnie ona o wyborach tylko, jeśli komuś na głowę spadnie sufit.

Tak się nie stało. Najbliższe jest mi więc zdanie Dariusza Lipińskiego, byłego posła PO (dziś z Gowinem w sojuszu z PiS), z wykształcenia doktora fizyki. To on napisał na Twitterze:

Fot. Twitter.com
Fot. Twitter.com

Pytanie brzmi więc jaki jest trend?

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych