Zaskakujące wyniki I tury wyborów, kompletna rozsypka w sztabie i otoczeniu Bronisława Komorowskiego, a wreszcie dające dużo otuchy sondaże i prognozy sprawiły, że w niektórych kręgach na prawicy pojawił się swoisty triumfalizm.
Oto - przekonują niektórzy - wygrana jest już w kieszeni, wystarczy zmiażdżyć prezydenta w debacie (co, sugerują, jest formalnością), a wynik II tury zakręci się gdzieś wokół 70-30.
Nic bardziej mylnego. Studźmy nastroje. Rozumiem wszechobecną radość na prawicy - Mordor III RP, jak pisałem, zatrząsł się w posadach - a Andrzej Duda nie wydaje się być kandydatem, który miałby zaprzepaścić życiową szansę. Niemniej jednak - nie ma się co jeszcze witać z gąską, a ostatnia prosta do ogródka może okazać się bardzo trudna.
W sztabie Komorowskiego zrozumieli, że tak dalej nie da się prowadzić kampanii. Że „spontaniczne” spacery okraszone niezliczoną liczbą wpadek i wzajemne pretensje do niczego nie doprowadzą. Stąd pojawienie się w sztabie Michała Kamińskiego i bardziej uporządkowane wydarzenia - energetyczne wsparcie celebrytów w postaci Tomasza Karolaka i wizyta u Wojewódzkiego (mimo wszystko ważne dla części elektoratu), pogoń za odkręcaniem „afery” suflerki (poprzez wrzutki o „pisowcach” na trasie kampanii), wreszcie zaplanowane na piątkowy poranek starcie młodzieżówki Platformy z Andrzejem Dudą, który ma pojawić się w swoim nowo otwartym biurze pomocy prawnej. Dodajmy do tego informację, że w czwartek do jednej z firm marketingowych zgłosili się przedstawiciele sztabu prezydenta Komorowskiego z prośbą, by zagospodarować im social media. Jak mi opowiadano - zrezygnowani, niewierzący w sukces, ale jednak walczący.
Wszystko to oczywiście wysiłki grubo spóźnione - to Duda wygrał pierwszą turę wyborów, to jego sztab uciekł rywalom na starcie prezydenckiej dogrywki. Ale otoczenie Komorowskiego postanowiło nie oddać tego meczu walkowerem. Zostało 10 arcyważnych dni. Dni, których sztab Dudy, by zwyciężyć, nie może zlekceważyć i osiąść na laurach. Każdy najmniejszy błąd będzie wykorzystany. Każda, nawet najmniejsza wpadka na debatach telewizyjnych z Komorowskim będzie rozdmuchana do niebotycznych rozmiarów. Nawiasem mówiąc, niepoważne jest pojawiające się tu i ówdzie przekonanie, że rozpędzony Duda zdmuchnie niemalże otępiałego Komorowskiego. To nieprawda - przekonał się o tym Jarosław Kaczyński 5 lat temu, gdy debaty z Komorowskim po prostu wyraźnie nie wygrał. Oczywiście - rzeczywistość polityczna jest dziś zupełnie inna, inne są też nastroje społeczne, inne oczekiwania. Ale lekceważenie i przedwczesny triumfalizm byłyby najgorszymi rzeczami, jakie mogą spotkać dziś Dudę i jego otoczenie. Lekcję pokory przeszedł już w tej kampanii Komorowski - niech będzie ona nauczką i dla Dudy.
Mordor w ostatecznej fazie będzie walił coraz bardziej na oślep. Ale ciągle może trafić.
Pod koniec kampanii napisałem niemalże futbolowy tekst, w którym przekonywałem, że w meczu Duda-Komorowski z 0:3 zrobiło się 2:3. Kandydat PiS nie tylko strzelił bramkę na 3:3 i doprowadził do dogrywki, ale i zdobył w niej bramkę. Dziś jest, kontynuując to niezgrabne porównanie piłkarskie, 4:3 dla sztabu Dudy. Ale to jeszcze nie koniec meczu.
Duda świetnie poradził sobie z rolą challengera, który zmusza mistrza do wysiłku. Czy poradzi sobie z rolą faworyta? Mało kto spodziewał się, że będzie musiał zmierzyć się z takim wyzwaniem. Ale jakby nie patrzeć - szansa nigdy nie była tak wielka jak teraz. Grzechem będzie jej zmarnowanie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/244532-studzmy-nastroje-najgorsza-rzecz-jaka-moglaby-sie-przytrafic-andrzejowi-dudzie-to-triumfalizm-z-gaska-nie-ma-sie-jeszcze-co-witac-do-ogrodka-droga-wyboista
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.