Mordor III RP zatrząsł się w posadach. Jeszcze nie wiemy, czy upadnie potężny bastion obozu tej władzy, który wydawał się nie do ruszenia, ale wiemy, że upaść może. To bardzo dużo.
To zresztą scenariusz na piękną (i nieco naiwną) opowieść: jeszcze pół roku temu, a w zasadzie jeszcze trzy miesiące temu krakowskiego europosła PiS znali tylko uważni obserwatorzy politycznej rzeczywistości. Bronisław Komorowski kpił, pytając, który to Duda startuje, prezydent szydził, mówiąc o „czeladnikach”, a jego doradcy rechotali w mediach, biorąc za dobrą monetę kilkanaście punktów przewagi w sondażach. Nikomu nieznany Dawid z Krakowa powalił na ring Goliata z Belwederu - Goliata z poparciem mediów, spółek skarbu państwa, dużo większych pieniędzy. Komorowski jest dziś liczony, ale trzeba pamiętać, że to (jeszcze?) nie oznacza końcowej klęski - sędziowie będą pewnie kombinować, widzowie gwizdać, a sekundanci dorzucać tlenu. Już słychać o zmianach w sztabie Platformy i zatrudnianiu profesjonalnych piarowców, a nie polityków pokroju Roberta Tyszkiewicza. Będzie mobilizacja tych, którzy w niedzielę zostali w domach. Będą pokusy dla elektoratu pozostałych kandydatów. Ale i Duda nie zasypia gruszek w popiele - pokaz siły i energii o siódmej rano, tuż po wyborczej nocy to jasny sygnał: zakasujemy rękawy i ciężko pracujemy.
Duda ciężko zapracował na swój rezultat. Wyjeździł dziesiątki tysięcy kilometrów, uścisnął setki tysięcy rąk, postawił na profesjonalną kampanię (co na prawicy zdarza się rzadko), zainwestował w nowe technologie i kanały komunikacji. Pisałem przed wyborami, ale powtórzę się i po głosowaniu - Andrzej Duda otrząsnął okołopisowską prawicę z przaśności. Okazało się, że się da, że można, że Mordor jest do pokonania - i to wbrew tak regularnie wbijanym do głów sondażom i badaniom o tym, że nie ma to szans.
No właśnie, sondaże. Jeśli po przegranych z kretesem wyborach do dymisji powinien podawać się szef partii, to prezesi firm, które prognozowały wyborcze szanse (najgorszy w tej kampanii dla Komorowskiego sondaż to 35:27… dla niego) powinni popełnić zbiorowe samobójstwo w życiu politycznym. Przestrzelone (w takiej skali!) wyniki wyborów to kompromitacja polskich sondażowni. Na czele z rządowym CBOS, który jest oderwany od rzeczywistości niemal tak jak Platforma Obywatelska i jej politycy.
Obserwowałem ze zdumieniem pierwsze reakcje polityków PO na wyborczą klęskę Bronisława Komorowskiego w I turze. W sztabie Platformy - przynajmniej na tę chwilę - nie ma ani jednej krytycznej refleksji. Michał Kamiński (do spółki z „Newsweekiem” i połową mainstreamowych mediów) wciąż wrzeszczy o tym, że za Dudą stoją Toruń, Rydzyk i Macierewicz.
A Michał Boni dodaje:
Wyniki wyborów prezydenckich nie świadczą o niezadowoleniu z sytuacji w Polsce. (…) Trzeba rozsupłać, problem: czy to wyobrażenia o Platformie obniżają pozycję Komorowskiego, czy jest na odwrót
— analizuje na łamach „Polski The Times” były minister.
Oni naprawdę nie rozumieją niczego z tego, co się stało. Ani Platforma, ani jej najwierniejszy koalicjant - „Gazeta Wyborcza”, rozpaczliwie wołająca: „Szkoda Polski!” nie dostrzegają, że coś pękło, coś się skończyło. Nie wystarczy straszyć dziś Kaczyńskim i Smoleńskiem. Nie wystarczy odwoływać się do zgody. Nie wystarczy wyciągać celebrytów - zwłaszcza, że promowany kandydat zamiast lokomotywą kampanii, jest jej najgorszą częścią. Tak się nie da wygrać wyborów nigdzie - a już na pewno nie po ośmiu latach rządów. Tymczasem Pałac do końca był przekonany, że idzie dobrze - hasło „Rozstrzygnijmy te wybory w I turze” brzmi dziś kabaretowo. I odbija się czkawką.
WIĘCEJ: Gra pod hasłem: „I tura albo śmierć” może odbić się czkawką Komorowskiemu
Dzisiaj życie jest zupełnie gdzie indziej, ludzie, zwłaszcza młodzi, pokazali dziś Platformie, ale i całemu establishmentowi żółtą kartkę - stąd tak duże poparcie Pawła Kukiza, stąd spadające notowania „Faktów” czy „Wiadomości”. Zauważył to nawet Aleksander Kwaśniewski, mówiąc, że opowiastki telewizji już nie działają, że jest internet, że są inne kanały komunikacji niż TVN - tymczasem w Platformie i zaprzyjaźnionych mediach wciąż zaklinają rzeczywistość. W sztabie PiS to dostrzegli.
Już w kilka godzin po wyborach akcje na Facebooku pod hasłami „Razem przeciwko Komorowskiemu” i „W turze żegnamy Komorowskiego” zebrały ponad 50 tysięcy zainteresowanych. To tylko internet - (jeszcze) nie wygrywa się nim wyborów, ale nie można przechodzić obok niego obojętne. Ludzie czują, że Komorowski jest kompletnie w tej mierze nieautentyczny, a wpisy jego sztabu na Twitterze to kopalnia absurdów.
Co dalej? Szanse na upadek Mordoru rosną z każdą minutą. Jeśli Andrzej Duda pokona Bronisława Komorowskiego w debacie telewizyjnej, jeśli z wyborów 24 maja sztab PiS uczyni plebiscyt: za lub przeciw Platformie (a na to wskazują pierwsze reakcje wyborców Kukiza i Korwin-Mikkego), to w czerwcu gospodarzem Pałacu Prezydenckiego będzie ktoś inny niż dziś.
I nie ma co kryć, sam się prosił o ten wyrok. To faktycznie będą dwa tygodnie, które wstrząsną polską polityką.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/244002-mordor-iii-rp-zatrzasl-sie-w-posadach-to-faktycznie-beda-dwa-tygodnie-ktore-zatelepia-polska-polityka