13 dni do wyborów. Gra pod hasłem: "I tura albo śmierć" może odbić się czkawką Komorowskiemu. A kampanijny impas może przełamać telewizyjna debata, a nie skrzyknięci celebryci

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
For. Profil Andrzeja Dudy/PAP/Radek Pietruszka
For. Profil Andrzeja Dudy/PAP/Radek Pietruszka

13 dni do wyborów prezydenckich.

Ostatnie tygodnie przyniosły swoisty impas w kampanii wyborczej. Zarówno wysiłki Bronisława Komorowskiego, jak i Andrzeja Dudy nie wywróciły sondażowego stolika, a zaufanie dla obu najpoważniejszych kandydatów zatrzymało się na stabilnym poziomie, który wskazuje niemal pewną drugą turę.

Tym bardziej zaskakująca wydaje się taktyka, jaką przyjął sztab kandydata Platformy Obywatelskiej. Hasło: „Rozstrzygnijmy wybory w pierwszej turze!” odbije się czkawką, jeśli dojdzie do dogrywki. Zawieszona dość wysoko poprzeczka - jeśli spadnie - może mocno pogorszyć morale w obozie Komorowskiego i przynieść efekt kuli śniegowej. Bo skoro nie udało się w pierwszej, to dlaczego ma się udać w drugiej… Krótko mówiąc; gra pod hasłem „I tura albo śmierć” może przynieść Bronisławowi Komorowskiemu bardzo niespodziewane skutki po 10 maja.

CZYTAJ WIĘCEJ: „Rozstrzygnijmy wybory w pierwszej turze”. Prezydent w blasku celebrytów. Oni „będą głosować na Komorowskiego”. Znani uratują kandydata PO?

Czy kampanijny impas może zostać przełamany? Sztab prezydenta próbuje to zrobić mocno zgraną - choć zazwyczaj skuteczną - kartą, sięgając po celebrytów. Andrzej Duda tej broni nie ma: Elżbieta Penderecka, Irena Szewińska czy Olgierd Łukaszewicz byli jeszcze w 2005 roku obecni w komitecie honorowym Lecha Kaczyńskiego - dziś to niemożliwe. Na ile to wina opozycji, która odwróciła się od centrum na ile rosnących podziałów w społeczeństwie, a na ile samych celebrytów - to inna rzecz.

Duda przed I turą wyborów - poza zapowiadaną mocną końcówką kampanii - będzie miał jedną dużą okazję, by dotrzeć do niezdecydowanych, a nawet do wyborców Komorowskiego. Chodzi o zaplanowaną na 5 maja debatę wyborczą, w której wezmą udział wszyscy kandydaci (oprócz - według zapowiedzi - Bronisława Komorowskiego). Nie spodziewałbym się jednak przełomu - przed 10 maja Duda nie przejmie już inicjatywy i nie wysunie się na pierwsze miejsce w tym wyścigu. Ale może dać sobie szansę na drugi, znacznie głębszy oddech w drugiej turze.

CZYTAJ WIĘCEJ: W meczu Duda - Komorowski z 0:3 zrobiło się 2:3. To jeszcze nie oznacza, że dojdzie do dogrywki, nie mówiąc o pewności zwycięstwa. Ale emocje będą do końca

Po 10 maja - o ile dojdzie do II tury - najważniejszy będzie zwrot ku centrum. O ile elektorat antysystemowych kandydatów (Braun, Korwin-Mikke, Kukiz, Kowalski) powinien zagłosować w niej przeciwko urzędującemu prezydentowi, o tyle wielką niewiadomą pozostaną pozostali wyborcy. Pewnym utrudnieniem może być słabość kandydatów - Adama Jarubasa nie wspiera nawet partyjny kolega Waldemar Pawlak (stając u boku Komorowskiego), a kampania Magdaleny Ogórek to wielka zagadka, która będzie zapewne przedmiotem analiz politologicznych.

Dzisiejsze sondaże wskazujące na lekką przewagę Komorowskiego w II turze dobrze oddają istotę rzeczy - w wyborczej dogrywce przewaga prezydenta stopnieje, a jeśli zostanie przekształcona w plebiscyt pod hasłem: „Za lub przeciw Platformie”, to może się okazać, że Komorowski może mieć spore kłopoty.

Jest jeszcze jedna, niedoceniana sprawa, która jednak może odbić się szerokim echem. Chodzi o publikacje w stylu książki Wojciecha Sumlińskiego, która pnie się na liście bestsellerów, a która jest zupełnie przemilczana przez mainstream. Kwestia kontrastuje zwłaszcza, jeśli porównać tę sytuację ze wzmożeniem medialnym po wyborczej publikacji Jarosława Kaczyńskiego i słów o Angeli Merkel.

Dlaczego tym razem dzieje się inaczej? To bardzo ciekawe pytanie, ale i temat wart osobnego artykułu

Na razie trwamy w wyborczym impasie. I nikt z kandydatów nie ma pomysłu na to, by go złamać.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych