"Kelnerzy wskazują na PiS" czyli skutki zapatrzenia na Rosję. Czy już dorobiliśmy się systemu państwowej dezinformacji?

Tego sobie nie wyobrażaliśmy, ale to był błąd. Należało się spodziewać, że obóz władzy zacznie zmierzać w kierunku obciążenia opozycji odpowiedzialnością za aferę taśmową.

Pierwsza przymiarka już jest. Gazeta Michnika jeszcze nieśmiało, ale jednak sufluje wersję, że biznesmen Falenta obiecywał nagrywającym polityków PO kelnerom, że dostaną „nagrodę od PiS”, bo ma tam „dobre kontakty”, a partia ta przejmie władzę po spodziewanym „przewrocie”.

III RP zrzuca demokratyczną maskę. Brutalna nagonka na senatora Grzegorza Biereckiego jest możliwa tylko dzięki niezgodnym z zasadami demokratycznymi działaniom urzędów państwowych - KNF i służb specjalnych oraz dzięki zorkiestrowaniu medialnego ostrzału w standardzie wschodnim. Jak na rozkaz nie ma w kraju - realnie zagrożonym utratą suwerenności - ważniejszych spraw niż niszczenie polskiego kapitału.

To już rzeczywistość co najmniej półautorytarna.

A techniki - nawet wprost autorytarne. Bo czytając „rewelacje” gazety Michnika w sprawie afery taśmowej przypomniała mi się sprawa zabójstwa Borysa Niemcowa - tam, w Rosji, podejrzani też mówią to, co mówić powinni. I tam też wersje sypią się jak z rękawa.

Ciekawą analizę tej strategii propagandowej zamieścił kilkanaście dni temu Brytyjski dziennik „The Guardian”. W edytorialu zatytułowanym „Spojrzenie >Guardiana< na rosyjską propagandę: prawda istnieje”, czytamy:

To Nitsche powiedział pierwszy: „nie ma faktów, są tylko interpretacje”. Ale Władimir Putin udoskonalił tę zasadę, czyniąc z niej polityczną strategię. W ciągu kilku godzin od śmierci Borysa Niemcowa, różnorodne wyjaśnienia tego, co się zdarzyło, zostały dostarczone organizacjom medialnym. A więc zbrodnia miała mieć związek z faktem, że Niemcom rzekomo zmusił swoją partnerkę do przeprowadzenia aborcji. Miała być powiązana z ukraińskim nacjonalizmem. Miała mieć coś wspólnego z interesami polityka. Albo z jego postawą wobec ataku na redakcję Charlie Hebdo.

To przypomina elektroniczne urządzenie wyrzucane z bombowca, którego celem jest zmylenie nakierowanej na źródło ciepła rakiety. Idea, że są różne wyjaśnienia, różne prawdy, stała się w putinowskiej Rosji filozofią założycielską państwowej dezinformacji. Została zaprojektowana tak, by mogła wpędzać w konfuzję szukających prawdy. Służą temu zawsze liczne PR-owskie wrzutki. Celem tej taktyki jest stworzenie tak wielu konkurujących ze sobą narracji jak to tylko możliwe. W rezultacie powstaje hermeneutyczny chaos, który pozwala umknąć prawdzie.

To taktyka pochodząca wprost z podręcznika KGB z lat 1970., z którego korzystał Putin. Jego główna zasada mówiła: wykreuj tak wiele narracji, by prawda mogła pozostać ukryta. Przy tych założenia sama idea że istnieje coś takiego jak „prawda” może zostać podważona. „Nie ma obiektywizmu, są tylko różne próby zbliżenia się do prawdy, w wykonaniu tak wielu podmiotów jak to tylko możliwe” - jak to ujmuje Margarita Simonian, redaktor naczelna finansowanej przez państwo telewizji Russia Today. To relatywizm przekształcony w broń.

(…)

Rosyjscy państwowi spin-doktorzy mają świadomość, że rozmywając to, co zwykliśmy określać jako prawdę, zostajemy sam na sam z władzą. Innymi słowy, relatywizm wiedzie nieuchronnie do nihilizmu. „Co jest prawdą?” - zapytał Poncjusz Piłat, próbując uciec od kwestii winy i niewinności, i po putinowsku fałszywie wskazując kierunek.

Żadna instytucja medialna, żadne medium nie powinno sympatyzować z tą strategią. Bo o ile komentatorzy mają pełną wolność, to fakty są święte.

Jak to wygląda w praktyce? Telewizja Biełsat parę dni temu zaprezentowała przegląd „wersji” podsuwanych przez media:

Czy amerykański rząd cieni jest zdolny do zabijania swoich przyjaciół, agentów i funkcjonariuszy, jeżeli takie wyrachowane zabójstwa służą osiągnięciu jego długofalowych celów? - zadaje pytanie portal pravda.ru. I sugeruje odpowiedź. Przytaczając „przykład”, za który autor uznał… tragedię pasażerów malezyjskiego Boeniga nad Donbasem. Zestrzelonego jego zdaniem, oczywiście przez Ukraińców na rozkaz Amerykanów. Pytanie jest więc jest retoryczne: Skoro CIA może zlecić swoim marionetkom zabójstwo 298 mężczyzn, kobiet i dzieci, aby osiągnąć swoje cele podboju świata, to czy mogło zabić swojego agenta Niemcowa, żeby wykonać ten sam punkt programu?

Rosyjskiego polityka opozycyjnego Borysa Niemcowa można było wziąć za agenta Waszyngtonu, biorąc pod uwagę jego liczne wystąpienia – wtóruje tym opiniom anglojęzyczny kanał rosyjskiej telewizji - „Russia Today”. Powołuje się na opinię własnego eksperta, dziennikarza Paula Craiga Robertsa.

Jeśli Niemcowa zabiło nie CIA próbując zwalić winę na Putina, to raczej zabili go rosyjscy nacjonaliści, którzy widzieli w nim agenta Waszyngtonu. Putin jest zbyt mądry, aby zrobić Waszyngtonowi taki prezent. Tym bardziej, że Niemcow przy wszystkich swoich gromkich oświadczeniach, nie wyrządzał żadnej szkody olbrzymiej popularności prezydenta Rosji – twierdzi „niezależny amerykański ekspert”. Niemal słowo w słowo cytując przy tym opinię… rzecznika prasowego Kremla. - W planie politycznym nie stanowił on żadnego zagrożenia. (…) Jeśli porównamy poziom popularności, rankingi Putina, całego rządu itd., to Borys Niemcow był na nieco wyższym niż statystyczny obywatel – przypominał dzień po zabójstwie polityka Dmitrij Pieskow.

Co tam Putin, co tam Pieskow… W Rosji są politycy, którzy wygarną to co myślą, nie oglądając się na słupki rankingów. Jak Aleksander Bierdnikow, gubernator Ałtaju. Były śledczy, były szef wydziału zabójstw i generał-major policji nie przebierał przy tym w słowach. „Jako oficer operacyjny powiem: szukajcie kobiety. Jako facet: nie podzielili się babą. Jako obywatel, dla którego najważniejszą wartością jest rodzina: nocami trzeba spać w domu, w swojej rodzinie, ze swoją żoną, w swojej pościeli.”

To oczywiście delikatna policyjna aluzja do 23-letniej modelki z Kijowa, z którą 55-letni Niemcow przebywał w ostatnich chwilach życia. I jasne, że takiego „wdzięcznego” tematu też nie odpuszczono. Od razu podchwycili go znani specjaliści od skandali – dziennikarze telewizji „Life News”. - Na Niemcowie ktoś mógł się zemścić za aborcję zrobioną przez jego kochankę – ogłosili własną wersję morderstwa, powołując się na „wysokopostawione źródło” w resortach siłowych. Źródło oczywiście anonimowe.

I to już pasowałoby do kolejnej wersji: że wykonawcami byli nie profesjonaliści z tajnych służb, lecz amatorzy. Sugerowali to m.in. dziennikarze „Moskowskiego Komsomolca” i „Kommersanta”. Miałaby o tym świadczyć słaba celność zabójcy oraz oznakowanie pocisków. Opinię tę podtrzymuje ekspert gazety „Wzgliad”:

Człowiek szkolony w strzelaniu, aby zabić nigdy nie opróżni całego magazynka naraz. Nieważne z jakiej broni strzela. Strzelanie seriami to właśnie oznaka nieprofesjonalizmu. Procent trafień był porażająco niski. I zabójca miał mnóstwo czasu, aby wykonać wystrzał kontrolny – rzecz dla zawodowca obowiązkową. Nie zrobił tego, co też jest niezwykłe”.

Już kilka godzin po zabójstwie jeden z ukraińskich blogerów zauważył ożywienie tzw. kremlowskich botów – z komentarzami na temat okoliczności śmierci Niemcowa. Wysunął wtedy możliwe scenariusze, którymi będą kierować się rosyjskie państwowe media i „olgińskie trolle” (nazwane tak od mieszczącej się w Olginie pod Petetsburgiem siedzibie płatnych komentatorów internetowych): To „nie charakter pisma” służb specjalnych; Dla Putina nie miało sensu zabijać „zestrzelonego lotnika”, którego skreślił nawet Zachód; Niemcowa zabili z zazdrości; Niemcowa zabiły z zazdrości „chochły” (od red. - Ukraińcy). Rzekomo poderwał dziewczynę jakiegoś Ukraińca, zabawiał się z nią, a były absztyfikant zastrzelił go z zazdrości. „Chochłuszka” już zeznaje.

I ta prognoza sprawdziła się do tego stopnia, że zaskoczyła nawet samego jej autora. Już po półtorej godzinie na ponad 10 kontach na Twitterze pojawiły się komentarze, będące dosłownymi cytatem ostatniego punktu. Ze słów „chochły” i „chochłuszka” nie usunięto nawet cudzysłowów.

Oczywiście, w Rosji niszczenie prawdy dziesiątkami „wersji” doprowadzono do perfekcji. U nas to wciąż amatorka. Ale postępy robią szybkie, zwłaszcza po treningu w sprawie Smoleńska.

Odpowiedzią na propagandę kłamstwa jest tylko prawda. „Guardian” we wspomnianym edytorialu apeluje:

Pośród różnych narracji „prawdy” powtarzanych przez państwo rosyjskie, konieczne jest upieranie się przy rzeczywistości: w piątek rano Niemcow żył, pod koniec dnia był martwy. Lawirując pomiędzy złośliwymi zmyłkami Kremla, trzeba powiedzieć, że to jest całkiem prosta prawda.

Podobnie w przypadku afery taśmowej: nagrywały służby państwa Platformy, które zwalczając się wzajemnie, odpaliły sprawę przez swoich agentów w mediach. To jest prawda.

Redakcja gazety Michnika znajdzie ją w tygodniku „wSieci”. Polecamy!

CZYTAJ: Powieszony na własnym haku. „wSieci” zagląda za kulisy afery taśmowej: czy od początku była to akcja Sienkiewicza? I jaka była w niej rola szefa CBA?

Autor

Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych