Agnieszka Romaszewska-Guzy nie ukrywa, że ma wątpliwości dotyczące publikacji tygodnika „Wprost”. Wiceprezes SDP wskazuje, że artykuł dotyczący prywatnego życia Kamila Durczoka budzi wiele pytań.
Uważam, że w gruncie rzeczy nie jest jasne, co ta publikacja miała dowieść, poza faktem, że pan Kamil Durczok się źle prowadzi. Pozostałe rzeczy były bardzo dziwne i wątpliwe
— wyjaśnia „Super Expressowi”.
Dodaje, że „publikacja prasowa nie ma udowodnić czegoś ponad wszelką wątpliwość”, „ale musi wzbudzić uzasadnione wątpliwości”.
Tu, na ile wątpliwości są uzasadnione, pozostaje sprawą otwartą. (…) Nie wiadomo, co się przez te kilka tygodni działo, kto w mieszkaniu w tym czasie przebywał, co tam zostawił
— wskazuje dziennikarka.
I dodaje, że nie twierdzi, że w artykule zmyślono wszystko, ale „ma jednak wiele podejrzeń, że to może być nieprawda”. Przyznaje jednak, że historia dotycząca życia prywatnego szefa najważniejszego programu informacyjnego istotnej stacji telewizyjnej trafiłaby na pierwsze strony gazet w każdym kraju.
Pytana szczegóły wątpliwości związanych z tekstem o Durczoku Romaszewska-Guzy wyjaśnia:
Wątpliwości budzi choćby fakt, że Kamil Durczok miał połamać karty sim, a jednocześnie zostawił w pokoju biały proszek. Oczywiście - teoretycznie jest możliwe, że ktoś w jakimś narkotycznym transie zacierając ślady, zapomina o znajdującym się na stole najważniejszym dowodzie rzeczowym. Ale prawdopodobieństwo takie jest bardzo małe. Poza tym nie bardzo rozumiem, dlaczego, skoro czynszu nie płaciła prywatna firma, właściciel mieszkania zajął się nie właścicielką firmy, ale pracownicą z lokalu korzystającą. Tych wątpliwości jest wiele.
Spokojny i rzeczowy wywód Agnieszki Romaszewskiej warto zestawić z innymi głosami ludzi „z branży”. Dziennikarze mainstreamu mówią o sprawie Durczoka zupełnie innym, emocjonalnym, głosem. Często wpadając w paranoję i furię.
To artykuł ohydny. To grzebanie się w prywatnych rzeczach jest rzeczą paskudną. „Wprost” niestety potwierdził swoją fatalną reputację
— mówi w „SE” Jacek Żakowski. W jego ocenie „niezależnie, czy te zarzuty dotyczące molestowania się potwierdzą, nie można usprawiedliwić działań redakcji ‘Wprost’”.
W artykule w zasadzie nie ma żadnych dowodów, nie podano źródeł informacji
— tłumaczy Żakowski.
I dodaje, że artykuł tygodnika „Wprost” powinien spotkać się z działaniami odpowiednich instytucji państwa. Wskazuje bowiem, że publikacja tekstu tygodnika może mieć wpływ na cenę akcji TVN, a tym samym na procedurę sprzedaży tej stacji.
Dlatego dobrze, że w sprawie powołana została komisja. TVN może swój wizerunek odbudować. Jednak może się zdarzyć sytuacja, że sprzedaż akcji nastąpi przed wyjaśnieniem sprawy. Dlatego aż dziwię się, że sytuacją nie zainteresowały się jeszcze organa państwa
— tłumaczy, wzywając niejako do śledztwa przeciwko „Wprostowi”.
Czyżby Żakowski liczył na represje dla „Wprost”?
Z atakiem na „Wprost” przystąpił również „Fakt”, który publikuje kilka opinii dziennikarzy dotyczących sprawy Durczoka. Wszystkie są tworzone w ten sam sposób.
Małgorzata Domagalik, naczelna pisma kobiecego „Pani” postanowiła stanąć jednoznacznie po stronie Durczoka.
W sprawie Durczoka ważną sprawą jest powołana komisja TVN, która wyjaśni wszelkie potencjalne nieprawidłowości. Wierze, że ta komisja zrobi wszystko, by sprawę wyjaśnić. Jest taki reżyser, Lars von Trier, który często stosuje taki chwyt nazywany emocjonalną pornografią, i to jest ten przypadek. Coś takiego zobaczyliśmy w ostatnim numerze „Wprost”. Nie życzę sobie, żeby ktoś wprowadzał mnie do czyjejś ciemnej strony duszy, bo tym samym przekraczam granice, których przekroczyć nie chcę. Dziennikarz musi zareagować, gdy następuje przekroczenie prawa, mobbing, molestowanie seksualne, ale póki co, nic nie zostało udowodnione
— pisze Domagalik.
Janusz Panasewicz, wokalista Lady Pank, artykuł „Wprostu” zbija już na wstępie.
Ludziom, którzy siedzieli długo w więzieniu, nie wierzę po prostu, i tyle
— mówił Panasewicz odnosząc się do historii i biografii Sylwestra Latkowskiego..
O braku faktów w tygodniku Latkowskiego mówił również Piotr Najsztub.
Nie ma twardych faktów, są same insynuacje. Póki co to jest bagno, a nie dziennikarstwo. Pozostaje nam czekać na decyzję komisji TVN. Jeśli ja czytam naczelnego „Wprost”, który pisze, że nie zawahają się ujawniać faktów o mobbingu czy molestowaniu seksualnym, a potem w tekście nie pada na ten temat ani słowo, to ręce opadają. To jest żałosne. Trzeba poczekać na konkretne fakty, które ktoś powie pod nazwiskiem
— wyjaśnia dziennikarz.
Z kolei Karolina Korwin-Piotrowska wskazuje w swoim komentarzu, że sprawa Durczoka jest na tyle oburzająca, że postanowiła ona zakończyć współpracę z tym tytułem.
Jeśli mam nadal nazywać siebie człowiekiem, dziennikarzem, uprawiać ten zawód z podniesioną głową i uczciwie, to poniedziałkowa kolumna mojego autorstwa we »Wprost« była moją ostatnią. Trzeba zatrzymać wreszcie to szaleństwo. Chorą pogoń za sensacją. Ja, na swoim podwórku, mówię »stop«. Kolegom z »Wprost« dziękuję za dobrą współpracę i gratuluję świetnej sprzedaży ostatniego numeru gazety
— pisze Korwin-Piotrowska.
Jak widać tuzy mainstreamowych mediów poczuły się poruszone sprawą tekstu dotyczącego życia prywatnego Kamila Durczoka.
wrp
CZYTAJ TAKŻE: Durczokgate. Czy informacje o kłopotach twarzy TVN mają obniżyć wycenę stacji w przededniu sprzedaży?
CZYTAJ TAKŻE: Durczokgate - na kogo jeszcze służby mają takie haki? Jak bardzo życie osobiste wpływa na najważniejszą w mediokracji władzę?
CZYTAJ TAKŻE: TVN po koleżeńsku milczy. Nie tylko w sprawie kolegi po fachu, ale i w innych. Wszędzie sami koledzy…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/234235-romaszewska-o-durczokgate-mam-wiele-podejrzen-ze-to-moze-byc-nieprawda
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.