Czym Komorowski odpowie na spot Dudy? Może przepisem na „bigosowanie”?! ZOBACZ FILM i słynne przemówienie…

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. prezydent.gov.pl
fot. prezydent.gov.pl

Bronisław Komorowski, jak wynika z jego ostatnich wypowiedzi, będących reakcją na przemówienie Andrzeja Dudy na konwencji wyborczej PiS, ma zamiar przedstawiać się w kampanii jako polityk wytrawny i niezmiernie doświadczony. Przypominamy więc jedno z doświadczeń urzędującego prezydenta RP, które odbiło się szerokim echem na świecie.

Wybory to nie zabawa! Rządzenie krajem to nie nauka, to nie praktyka dla czeladników, to zadanie dla tych, którzy muszą dysponować odpowiednią wiedzą, umiejętnościami i wolą działania! Trzeba zachęcać także do tego, by gromadzić to doświadczenie

— ogłosił niedawno Bronisław Komorowski.

CZYTAJ WIĘCEJ: Bronisław Komorowski uderza w Andrzeja Dudę: „O tym, czy ktoś wygrywa nie decyduje konfetti! Rządzenie to nie praktyka dla czeladników!”

Zachęceni tym wezwaniem, wsiedliśmy w wehikuł czasu, który w poszukiwaniu słynnych doświadczeń obecnego prezydenta, zabrał nas do USA. Był grudzień 2010 r. Bronisław Komorowski, goszcząc z oficjalną wizytą w Stanach Zjednoczonych, wygłosił przemówienie przed amerykańskim elitami zgromadzonymi w German Marshall Fund of the United States.

Niestety nie zachował się zapis video [przynajmniej w dostępnych mediach] tej wiekopomnej mowy. Możemy ją jednak przytoczyć dzięki czujności blogera KANO Salon24.pl, który swego czasu spisał wystąpienie. Przeszło ono do historii z powodu „bigosowania”, ale polecamy szersze fragmenty, bo nie brakuje w nich innych smaczków.

Panie Boże, przecież tam jest liberum veto

Mało kto o tym wie, że w Polsce w XVIII wieku istniał mechanizm ustrojowy, który gwarantował każdemu obywatelowi prawo uczestniczenia w wyborach. To się wtedy źle skończyło. Skończyło się anarchizacją, państwo było za słabe. Mało kto o tym wie, że w Polsce wszyscy wybierali króla. Mało kto o tym wie, że polski sejmy czy polski parlament działa na zasadzie obowiązkowej zgody wszystkich. To było słynne liberum veto. Myśmy w XVIII wieku to praktykowali co nie zawsze wychodziło na zdrowie. Ale dzisiaj patrzymy na Unię Europejską i patrzymy, Panie Boże, przecież tam jest liberum veto. Obowiązkowa zgoda wszystkich z wszystkimi.

Ucieranie to jest coś jak w wielkim tyglu

Żeby było jasne, ja tu rozmawiałem z Panią [tłumaczką]. Ja jestem z wykształcenia historykiem, więc na wszelki wypadek powiem, jak to naprawdę w praktyce wyglądało. Były w polskim sejmie trzy fazy dochodzenia do decyzji politycznych. Pierwsza faza to była faza zgłaszania poglądów. Każdy mógł sobie zgłosić, jaki chciał. Druga faza to była faza ucierania poglądów. Nie wiem, jak to pani tłumaczka przetłumaczy na angielski, ale ucieranie to jest coś jak w wielkim tyglu, jeżeli trze się, aż się zrobi jednolita masa. Ucierano poglądy przez długotrwała dyskusję. Ale jeśli to nie pomogło i niech choćby jedna osoba niezdecydowana albo przeciwna, to mogła wstać na sali parlamentu polskiego, krzyknąć liberum veto i czym prędzej uciec. Zrywała w ten sposób sejm.

To była faza bigosowania

Więc polska szlachta wymyśliła trzecią fazę działania. To była faza bigosowania. Jak pani tłumaczka to przetłumaczy, nie wiem. Bigos to szczególne, specyficzne danie. Kapusta siekana i siekane mięso długotrwale gotowane. No więc trzecia faza - siekanie, bigosowanie polegało na to, że krewka szlachta chwytała za szable i takiego, który psuł ustrój państwa, który psuł prawo, po prostu brała na szable, nim zdążył uciec. Wszystko działało do roku 1562, kiedy pierwszemu posłowi polskiemu udało się nie tylko krzyknąć liberum veto, ale uciec, nim się szlachta zorientowała, nim wzięła za szable pan Siciński, starosta upicki uciekł na Litwę. I to był początek kryzysu. Nie wiem, jak sobie z tym poradzi Unia Europejska, ale tam jest liberum veto i od czasu do czasu trzeba brać się za bigosowanie.

My Polacy, zawsze mieliśmy katar

W naszym miejscu Europy, jak ktoś pamięta mapę Europy, nie wiem, czy w Ameryce ktoś pamięta, jak wygląda mapa Europy, czy nie? Nie jestem tego pewien. My jesteśmy w takim miejscu między Rosją a Niemcami. To jest takie miejsce, w którym proszę Państwa bez względu nawet, jak się ktoś integruje, jak powstaje wspólny dom europejski, wspólny dom natowski, to jest takie miejsce, gdzie ciągle są jakieś przeciągi. I bez względu na to, gdzie ktoś na jakimś piętrze otworzy drzwi albo okno, to od przeciągu, my Polacy, zawsze mieliśmy katar. No tak po prostu zawsze było.

Gdzie jest Islandia?

Od tej pory będę ściśle obserwował i się zastanawiał, gdzie jest Islandia. Islandia w tym sensie, czy jest częścią Europy. Intuicyjnie zawsze sądziłem, że tak. W sensie kulturowym, mentalnościowym itd. Geograficznie to jest pewnie inaczej, na mapach gdzieś tam zawsze oddzielana. Kulturowo na pewno tak. A jak już jest 6 tysięcy Polaków, to już kawał Europy macie na pewno.

Słuchaj Roman, to do ciebie będzie

Dzisiaj Europa nie cierpi z powodu deficytu bezpieczeństwa, bo nikt na nikogo w Europie nie czyha. No może prawie nikt na prawie nikogo. Ale cierpi Europa w sposób ewidentny, słuchaj Roman [osoba o nieustalonej tożsamości], to do Ciebie będzie, na deficyt zaufania.

Wariaci z mojego pokolenia

No można mówić w imię strasznej historii, no to schowajmy się gdzieś pod łóżko i siedźmy cicho i nie róbmy nic, bo nam świat grozi. W życiu, w polityce jak w życiu trzeba być jednocześnie optymistą i realistą. Trzeba być romantykiem w dążeniu do wielkich, odległych nawet celów, a jednocześnie pragmatykiem w stawianiu sobie celów cząstkowych i szukaniu rozwiązań konkretnych problemów. Ja uważam, że tylko romantycy zdolni do realizmu osiągają jakieś efekty. Tak jak tylko romantycy, powiem więcej, wariaci z mojego pokolenia mogli rwać z motyką na księżyc.

Przetłumaczyłaś, tak?

W tradycji rosyjskiej jest takie powiedzenie, które mówi wszystko, nie wiem, jak pani tłumaczka to przetłumaczy. Było powiedzenie, które sobie w Polsce powtarzamy często, Rosjanie wszyscy znają, warto żeby Amerykanie o nim wiedzieli „kurica nie ptica Polsza nie zagranica”. Przetłumaczyłaś, tak?

Polska jest krajem dziwnym

Proszę państwa Polska jest krajem dziwnym, nietypowym, ale można o nas mówić różne rzeczy, ale tu w Ameryce wszyscy powinni o tym wiedzieć, że Polska jest krajem narodu proamerykańskiego. Jak wiecie państwo, to się wcale tak często nie zdarza. W Polsce Amerykę się lubi. Tylko problem polega na tym i te nieszczęsne wizy, i te wycieki, i te więzienia CIA, oprócz obiektywnych spraw jak Iran, Irak czy Afganistan, spowodowały, że jedną trzecią tego wielkiego potencjału sympatii dla Ameryki już szlag trafił. Co tu dużo gadać. W sprawie wiz to dzisiaj Pułaski i Kościuszko musieliby wypełniać kwestionariusz wizowy, gdyby chcieli do Stanów Zjednoczonych przyjechać.

Jak się idzie na polowanie

My możemy od czasu do czasu w imię zasady „za naszą i waszą” wolność jechać nawet daleko od Polski. My nie mamy żadnych interesów ani w Iraku, ani w Afganistanie. Nie mamy żadnych interesów politycznych, nie mamy żadnych interesów gospodarczych. Możemy jechać w imię wspólnoty wynikającej z poczucia, że razem odpowiadamy za wolność innych ludzi. Ale jak się idzie na polowanie, daleko w głęboki las, no to trzeba wiedzieć, że własny dom jest zabezpieczony. Że własna kobieta, że własne dzieci, że własna chałupa są bezpieczne.

Wierz, ale sprawdzaj (żonę)

Jest takie stare rosyjskie powiedzenia „dowieriaj no prowieriaj”, to znaczy dowierzaj, wierz, ufaj ale sprawdzaj. Trochę tak jak w relacjach małżeńskich - wierz, ale sprawdzaj. Potrzeba odnawiania to trochę tak jak w małżeństwie. Co jakiś czas dobrze się z własną żoną umówić na randkę.

A brodę miał dotąd taką

Proszę państwa, żeby nie przedłużać, ja tu mam napisany bardzo mądry referat, ale wolę rozmawiać w ten sposób. Siedziałem sobie kiedyś w więzieniu, to były lata siedemdziesiąte, jako polityczny więzień, ale siedziałem ze zwykłymi kryminalistami. Siedziałem między innymi z Jankiem Szelągiem - dwumetrowego wzrostu bandytą. Zwykłym bandytą, który siedział za zabójstwo. No i oni do nas tak z ciekawością na nas patrzyli, co my za jedni. Mówili do nas wtedy per student. I on tak w pewnej chwili, a tu aresztują kogoś, kogoś wprowadzają, były duże aresztowania w Warszawie wtedy, to był chyba rok siedemdziesiąty siódmy, albo ósmy, już nie pamiętam, mówi „ty student” mówi, a brodę miał dotąd taką, mówi „ty student, sprawa jest poważna bo widzę, że ciągle waszych aresztują”.

Najpierw klawisza w łeb

Kiedy zobaczył, że jeszcze na dziedziniec wjechał samochód pancerny policyjny, milicyjny to w ogóle był cały podniecony, mówi „ty student sprawa jest bardzo poważna, powiedz student czy może wasi przyjdą was odbić?” Proszę Państwa, to było kompletnie niemożliwe. No ale jak ja miałem się przyznać takiemu bandycie, że to w ogóle nierealne. Jak mam wyglądać na poważnego rewolucjonistę to trzeba przynajmniej podtrzymać jego nadzieję, że jakaś akcja zbrojna będzie, albo coś. No więc mówię „no wiesz słuchaj, wszystko się może zdarzyć”. I tu padła deklaracja ze strony Janka Szeląga, zwykłego bandyty, który bardzo wiele, mało wiedział o świecie, a dużo o życiu, która tłumaczy najlepiej skąd się bierze polska sympatia do Ameryki. Bo on mówi „ty student jak przyjdą wasi was odbić, to ty pamiętaj - my wszyscy za wolnością. Tylko pamiętaj student, jak przyjdą was odbić to najpierw klawisza w łeb” - klawisz to strażnik więzienny - „najpierw klawisza w łeb, potem porywamy samochód i do Ameryki”. On nawet biedak nie wiedział, on nie wiedział, że po drodze, że jest Ocean Atlantycki, ale wiedział jedno, wiedział, że mu Ameryka kojarzy się z wolnością.

Tyle gwoli przypomnienia. Być może komitet Bronisława Komorowskiego, w którym pełnomocnikiem finansowym jest niedawany pensjonariusz izby wytrzeźwień, zechce wykorzystać fragmenty przemówienia prezydenta do jego kampanii. Gotowy jest nawet spot wyborczy:

Proponujemy mottem kampanii ustanowić hasło: „Bigosowanie receptą na prezydentowanie”…

JUB

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych