Kaczyński odpowiada na pomówienia Tuska: "Kto ukręcał łeb kolejnym aferom: Hazardowej, Amber Gold, Smoleńska?"

PAP/Jacek Turczyk
PAP/Jacek Turczyk

Jest mnóstwo zarzutów, do których premier się nie ustosunkował. Poszedł w zaparte ws. Amber Gold, ale musi to robić, bo jest przestępstwo

— mówił Jarosław Kaczyński na specjalnej konferencji prasowej podczas której odniósł się do zarzutów Donalda Tuska, które padły z sejmowej mównicy, a na które prezes PiS nie mógł odpowiedzieć w Sejmie zablokowany przez Ewę Kopacz.

Przypomnijmy - chodzi o debatę przy okazji wniosku o wotum nieufności dla rządu Donalda Tuska. Po przemówieniu Jarosława Kaczyński głos zabrał premier, który zarzucił liczne kłamstwa i przeinaczenia prezesowi PiS. Ten odpowiadał w trybie sprostowania, jednak szybko marszałek Ewa Kopacz przerwała mu, tłumacząc się regulaminem.

CZYTAJ WIĘCEJ: „Mamy rząd doszczętnie skompromitowany i ośmieszony!” Kaczyński wylicza 12 błędów rządu i podsumowuje aferę taśmową. CZYTAJ CAŁOŚĆ PRZEMÓWIENIA

CZYTAJ TAKŻE: Gorąco w Sejmie. Tusk straszy powrotem PiS: „Chroń nas Panie Boże od takich polityków!” Kaczyński odpowiada: „To pan się boi! Nakłamał pan tak, że Słońcu wstyd świecić!”

Kaczyński krytycznie odniósł się do tak rozumianych sejmowych obyczajów.

To stara metoda stosowana przez premiera – jeśli ktoś twierdzi, że taki jest regulamin, to przypomnę, że proponowaliśmy pakiet demokratyczny. A gdyby premier był odważniejszy, to zgodziłby się raz na miesiąc na dyskusję, gdy nie może zabrać głos, a jego przeciwnicy mają minutę. To sytuacja całkowicie niesymetryczna i nawet ktoś na poziomie Donalda Tuska może wygrywać dyskusję. Jeżeli Tusk nie jest człowiekiem bardzo lękliwym – to proszę bardzo, pakiet demokratyczny czeka

— mówił szef PiS.

A następnie odnosił się do konkretnych zarzutów, jakie wobec niego wystosował Donald Tusk. Zaczął od sprawy autostrad:

Jest ogromny kłopot i mam problemy z ustaleniem tego, ile ich zbudowano. Raz jest tyle, raz inaczej – 1500, 1300, dosłownie w tym samym dokumencie

— tłumaczył, pokazując odpowiedź, jaką dostał od otoczenia premiera w tej sprawie.

Jak zaznaczył, liczby podane przez Donalda Tuska są po prostu słabe.

Nawet jeśli to 1521 km autostrad i 1300 dróg ekspresowych – to znaczy, że w momencie startu tego rządu było ok. 400 km autostrad. Rzeczywiście niewiele – tyle samo było w budowie. Czyli to, co zostało zaczęte i doprowadzone to 1000 km. Jeżeli chodzi o program rządów PiS, do roku 2012 to było 3200 dróg szybkiego ruchu i autostrad. Ten program został oceniony przez Donalda Tuska jako mało odważny, był redukowany. Nawet gdyby przyjąć dane Donalda Tuska, to do Euro nie został zrealizowany w ogromnej części

— mówił, zaznaczając, że wszystkie te liczby to dużo mniej niż zostało zapowiedziane przez Platformę na początku kadencji.

Kaczyński wyliczał, że budowane w Polsce drogi są za drogie:

To niebywale drogie drogi – przypomnę i tego nie kwestionował premier, że licząc siłę nabywczą to kilkanaście milionów za kilometr. Wreszcie to nie jest budowane według tzw. rusztu – czyli podstawowej sieci, ale na zasadzie przypadku. Tu jest decyzja, tam jest decyzja… Nie ma żadnego logicznego planu budowy autostrad. (…) Mamy wysokie ceny, często niską jakość i zbankrutowane firmy. To Mount Everest fatalnego rządzenia

— puentował szef PiS.

Kaczyński wyliczał również przeinaczenia w Tuska w innych dziedzinach:

Jeżeli Polska dzisiaj mając 4,5-5 mln miejsc pracy, które powinny być, a ich nie ma, jest krajem wielkiego sukcesu, jeśli kraj z tak dużym poziomem nędzy osiągnął sukces, to nie przesadzajmy i nie obrażajmy ludzi. Nie gardźmy. Jeżeli chodzi o podnoszony rozwój – od kilku lat nie jesteśmy na czele, tak było przez rok-dwa kosztem zadłużenia. (…) Mówienie o wielkich sukcesach jest bez sensu – wymieniałem poza tym w Sejmie przesłanki, dla których w Polsce można było uczynić dużo więcej. Były takie propozycje ze strony rady zgromadzonej wokół prezydenta

— stwierdził.

I dodawał:

Nie słyszałem tego w wypowiedzi premiera, ale gdzieś tam to w internecie funkcjonuje – minister Kamysz to przedstawiał, twierdząc, że ta rada też chciała dodrukować pieniądze. Chciała – ale nie po to, by wygrywać wybory, ale by wzmóc gospodarkę, zmniejszyć deficyt, przy założeniu, że pieniędzy na rynku jest trochę zbyt mało

— zaznaczył.

Kaczyński odniósł się również do zarzutów premiera, który sugerował, że najwięcej zamykanych szkół było w samorządach zarządzanych przez PiS.

Jeżeli chodzi o oświatę – to jest tak, że mamy ogromną liczbę zwiniętych szkół. To się zdarzało, że ludzie z Prawa i Sprawiedliwości likwidowali szkoły, ale byli natychmiast wyrzucani z pracy. (…) Wreszcie te wyniki, do których tak bojowo odwoływał się premier. Wyniki badań przygotowania dzieci – rzeczywiście nauczono je rozwiązywać testy, w tym młodzież jest dobra. Ale jeśli chodzi o rozwiązywanie problemów, jesteśmy na ostatnich miejscach w Europie

— tłumaczył.

Krytycznie odniósł się do programu Ministerstwa Obrony Narodowej, które planuje duże inwestycje w przemysł zbrojeniowy:

A że poklepują po plecach? Zgoda, inne kraje Europy nie wydają niemal nic na dozbrojenie armii. (…) Nie ma żadnych odpowiedzi odnoszących się do amerykańskich propozycji – interesujących, dotyczących nowoczesnych rodzajów broni. Trzeba w tym kierunku iść – bo taka broń może zastąpić silną i odczuwalną odpowiedź w razie ataku

— podkreślał.

W wyczerpujący sposób mówił o odcięciu się Donalda Tuska od tzw. antyrosyjskiej krucjaty, przed którą przestrzegał szef rządu.*

Jeżeli chodzi o sprawę deklaracji, że nie staną na czele krucjaty – jestem tutaj gotowy premierowi wierzyć. Ale dlaczego stosował retorykę wojenną, dlaczego sugeruje, że podsłuchy i instrukcje są pisane niepolskim alfabetem, a cyrylicą? Niech się premier zdecyduje. Bo nam nie szkodziło, że jesteśmy jednym z trzech krajów które mówią „nie”, jeśli chodzi o relacje rosyjsko-europejskie. To dodawało nam znaczenia, sam czytałem depesze polityczne, w których Rosjanie pisali, że polski ogon merda europejskim psem. To dobra polityka – a nie polityka chodzenia na czterech nogach

— zaznaczył.

Dodał też, że sugestia obarczająca PiS odpowiedzialnością za przeciągającą się budowę gazoportu jest kłamliwa.

Jeżeli chodzi o bezrobocie – można opowiadać różne rzeczy, może minister Kamysz dawać ściągawki, że w 2007 roku była wysoka ilość ludzi przebywających za granicą, ale fakty są nieubłagane – w zeszłym roku znów narósł problem wyjazdów. Chodzi o pół miliona ludzi, a bezrobocie się nie zmniejszyło wyraźnie. Jeśli chodzi o bilans, to nie odniesiono sukcesu, to są bajki pana ministra

— ocenił Kaczyński.

Jak mówił szef PiS, „odrażającą moralnie” sprawą jest sugestia, że afera taśmowa tego rządu jest analogiczna do nagrań z rozmów Lipiński-Beger:

Lipiński rozmawiał z panią Beger o takich sprawach, które stają przed partiami. Czy z ministrem Arłukowiczem nie rozmawiano, by przeszedł? Czy to nie była korupcja polityczna? Jak można tego rodzaju rzeczy porównać z tym, co jest na ostatnich taśmach? Trzeba albo nie rozróżniać różnych sytuacji, ale tutaj po prostu tonący brzytwy się chwyta. (…) Wreszcie twierdzenie, że próbujemy podważyć wynik wyborów. W kadencji 2007-2011 nie było ani jednego wotum nieufności. Złożyliśmy takie wotum, bo uznaliśmy, że ten rząd nie może dobrze rządzić. To nasze demokratyczne prawo – wiem, że ono się premierowi nie podoba, bo on chciałby siedzieć z cygarami, przy armaniaku i mieć spokój

— mówił.

I podsumowywał:

Jest mnóstwo zarzutów, do których premier się nie ustosunkował. Poszedł w zaparte ws. Amber Gold, ale musi to robić, bo jest przestępstwo. (…) Ale jeżeli chodzi o dwór, o poszukiwanie cygar przez ambasadę na Kubie, o ten cały styl – nie ustosunkował się do tego

— ocenił.

Mówił przy tym o swoich zwyczajach z funkcjonowania jako premier:

Kiedy byłem premierem, jadłem wyjątkowo ohydne obiady w KPRM, chociaż twarz mi wykręcało, to jadłem. Koniaków wypiliśmy przez ten cały czas z moim udziałem może jedną butelkę, czasem zapraszałem wicepremierów, bo musiałem ich do czegoś przekonać. Cygar nie palę, w ogóle nie palę. Zupełnie inny styl. U nas powstawały bardzo ostre sprawy, jeśli ktoś próbował coś zjeść za państwowe pieniądze. (…) W naszym rządzie byli ludzie, którzy zasługiwali na postępowanie karne. Myśmy to robili. A kto ukręcał łeb kolejnym aferom? Hazardowej, Amber Gold? Sprawa Smoleńska? Nikt za to nie odpowiada, było mnóstwo różnych zaniedbań, śledztwa wedle elementarnych standardów. Jeśli ktoś próbuje tutaj nas porównać do tego rządu, to uważa, że jego elektoratowi można wmówić wszystko

— podkreślał.

Na końcu wyraził nadzieję, że Polacy nie uwierzą premierowi.

Kiedyś premier Tusk w 2006 roku twierdził, że w latach 90. rządzili bracia Kaczyńscy, gdy sam byłem ścigany przez UOP, miałem kilka spraw karnych. Ale jest taka część jego zaplecza, która uwierzy we wszystko. Mam nadzieję, że Polacy w to wszystko nie uwierzą

— zakończył Kaczyński.

lw

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.