Gorąco w Sejmie. Tusk straszy powrotem PiS: "Chroń nas Panie Boże od takich polityków!" Kaczyński odpowiada: "To pan się boi! Nakłamał pan tak, że Słońcu wstyd świecić!"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
PAP/Radek Pietruszka
PAP/Radek Pietruszka

Premier Donald Tusk w odpowiedzi na uzasadnienie Jarosława Kaczyńskiego w sprawie wotum nieufności, wygłosił długie przemówienie, w którym zarzucał prezesowi PiS kłamstwa. Straszył też przed powrotem PiS do władzy.

CZYTAJ WIĘCEJ: „Mamy rząd doszczętnie skompromitowany i ośmieszony!” Kaczyński wylicza 12 błędów rządu i podsumowuje aferę taśmową. CZYTAJ CAŁOŚĆ PRZEMÓWIENIA

Prezentujemy całość przemówienia premiera:

Mamy bardzo poważny problem do rozwiązania – problem politycznego przedsięwzięcia, jakie zaprezentował przed chwilą prezes PiS pan Jarosław Kaczyński. To nie jest pierwsza tego typu próba. Trzeba dziś sobie odpowiedzieć na pytanie, dlaczego z taką konsekwencją godną lepszej sprawy PiS i jego prezes usiłują raz na jakiś czas – oczywiście wykorzystując procedury ustrojowe – unieważnić wynik każdych kolejnych wyborów od 2007 r.

Jest trudno właściwie nie rozpocząć tego wystąpienia bez odniesienia się ostatniego zdania, które pan prezes wygłosił, mówiąc że musi sprostować jedną nieścisłość w swoim wystąpieniu. Problem polega na tym, że skoro zdecydował się pan na sprostowanie jednej nieścisłości, muszę pana zastąpić i wyręczyć, aby sprostować kłamstwa i nieścisłości, z jakich wyłącznie było zbudowane pańskie wystąpienie.

Pierwszą część pańskiego wystąpienia poświęcił pan na recenzję sytuacji gospodarczej i finansowej, drugą - sytuacji politycznej.

Nie pierwszy raz w czasie wniosku o wotum nieufności dla rządu lub poszczególnych ministrów, przedstawiciele PiS-u posługują się całą serią półprawd, nieścisłości albo wprost kłamstw. Dzisiaj jednak pobito wszelkie rekordy.

Pozwolę sobie na wybranie tych najbardziej soczystych przykładów niekompetencji lub złej woli mojego przedmówcy.

Pan prezes Kaczyński rozpoczął swoje wystąpienie od wątku nt. polskich dróg i autostrad. I usłyszeliśmy z tej mównicy, że pan prezes Kaczyński jest zdezorientowany i nie bardzo wie, co jest prawdą i podał kilka danych dotyczących długości autostrad i dróg ekspresowych. Otóż problem polega na tym, panie prezesie, i wiem, że to jest dla pana jeden z głównych powodów pańskiej irytacji, że pan przywołał prawdziwe dane, ale przywołał je pan w taki anachroniczny sposób, tzn. nie przyporządkował pan tych informacji poszczególnym etapom budowy dróg i autostrad.

Ma pan rację, mógł pan precyzyjnie się dowiedzieć kilkanaście miesięcy temu, że to było 900 km i kilka miesięcy temu, że to było 1200 km autostrad. Te dane nie są fałszywe, one pokazują, że to, co przez stulecia nam nie wychodziło, wreszcie przez ostatnie 7 lat wreszcie zaczęło nam wychodzić. Oczywiście nie gwarantuję panu, że te dane, które panu teraz przedstawię, będą aktualne za miesiąc czy dwa – ale żeby pan nie miał już żadnych wątpliwości, to ostatnią daną, którą pan przytoczył – 1472 km autostrad – też już jest nieaktualna. Dane z dzisiaj to są: 1521,5 km autostrad i blisko 1300 km dróg ekspresowych.

Poświęcił pan sporo czasu kondycji finansowej Polski – deficytowi i długowi publicznemu. Jest mi przykro, że w swoim wystąpieniu pomylił pan te kategorie, ale do tego zdążyliśmy się już przyzwyczaić. Ale ja panu dedykuję coś, co chyba będzie najbardziej zobiektywizowaną oceną tego, w jaki sposób Polska poradziła sobie w ciągu ostatnich 7 lat, kiedy odpowiadam za prace polskiego rządu, jeśli chodzi o kwestie finansów publicznych, wzrostu gospodarczego i deficytu.

Do pańskiej dyspozycji przekazuję tłumaczenie artykułu z „The Economist”, który z przesadną nawet swadą podkreślał, że to, co w Polsce się udało, budzi respekt we wszystkich europejskich stolicach. Pojawiło się tam nawet takie zdanie, że gdyby Unia Europejska w całości tak gospodarowała, jak Polska w ciągu tych 7 lat, to bylibyśmy wszyscy bez porównania w lepszym miejscu. Skumulowany wzrost w czasie tych lat, kiedy odpowiadam za polski rząd – 20 proc. wzrost – przy średniej europejskiej ok. 0 proc. wzrostu, drugie państwo na tej liście, Słowacja, ma 7 proc. wzrostu. Uzyskaliśmy to w ciągu siedmiu lat, a mówię przede wszystkim o tych krytycznych latach.

Konkretne dane – część posłów opozycji na pewno ma dobrą orientację, że wychodzimy właśnie z procedury nadmiernego deficytu stosując bardzo ostrożną i akceptowaną przez wszystkich obserwatorów metodę – nie dusić wzrostu poprzez nadmierne cięcia, a równocześnie trzymać w elementarnych ryzach tempo wzrostu długu i deficytu. Nawet pan prezes kłamiąc nie jest w stanie zakwestionować, że Polska jest dziś państwem, które zostawiło za plecami całą Europę. Wiem, że te dane przez gardło koleżankom i kolegom z PiS-u nie przechodzą.

Kiedy mówi pan o zagrożeniu stagnacją lub przypomina pan wyniki z lat 2012 – 2013, to muszę powiedzieć, że nikt nie przypuszczał, że będzie kraj, który umknie spod twej brzytwy kryzysu, tzn. utrzyma wzrost. Mogę przypomnieć pańskie prognozy i pańskich popleczników, którzy nawiązywali nawet do Armagedonu. Zakładali kompletną katastrofę, niektórzy – odnieśliśmy wrażenie – za tę katastrofę się modlili. Nie dość, że w tych latach Polska była pozytywnym rekordzistą w skali Europy, to w roku 2014 spodziewamy się większego wzrostu niż zakładaliśmy, o niebo większego niż pan zakłada. Dotyczy to także roku 2015. Stąd ocena instytucji międzynarodowych w odniesieniu do polskiego deficytu i polskiej gospodarki wyższa niż w relacji do innych państw.

Mówił pan o szkołach, bezpiecznie dla samego siebie używał pan sloganu: „nierozwiązane, nierozwiązane, nierozwiązane”. Szkoły nie są rozwiązane, to fakt. W niektórych polskich samorządach samorządy przesadzały – w tym pisowskie – jeśli chodzi o zamykanie szkół. Mamy przygnębiającą dla pana i pańskiego ugrupowania statystykę. Chcę przypomnieć, że za to, co się dzieje w szkołach – odpowiada samorząd. Ale chcę państwa uspokoić – oceniamy decyzje samorządów jako raczej racjonalne. Są oczywiście przypadki, które wymagają interwencji, ale samorządy starają się działać racjonalnie.

Wtedy, kiedy my Polacy z dumą usłyszeliśmy, że nasze dzieci – wynikało to z międzynarodowych badań – że nasze dzieci – szczególnie jeśli chodzi o gimnazjum, są w absolutnej czołówce jeśli chodzi o jakość wykształcenia, pan wstaje i z mównicy mówi o dramatycznej sytuacji, szczególnie jeśli chodzi o matury.

Wiem, że trzeba mieć dużo wyobraźni i doświadczenia, by mówić o tym, co się dzieje w szkołach, z naszymi dziećmi, chcę pana zapewnić, że nie tylko zobiektywizowane wyniki pomiarów międzynarodowych świadczy o tym, że udało się pokonać tę dramatyczną zapaść, jeśli chodzi o zapaść nauczania. Jest to oczywiście wysiłek nauczycieli i rodziców, ale także organizacja systemu oświaty w Polsce zaczęła wreszcie przynosić pozytywne efekty.

Wspomniał pan o zbrojeniach, że za mało pieniędzy poświęcamy tej dziedzinie życia. Chcę powiedzieć – i to dedykuję wszystkim tym, którzy wątpią w wysiłek jeśli chodzi o modernizację armii. Jesteśmy w NATO przedstawiani jako absolutny wzór, jeśli chodzi o modernizację armii, W tych ostatnich pięciu latach Polska poniosła największy wysiłek wśród państw NATO jeśli chodzi o modernizację NATO. Odchodzący i nowy szef NATO mówią, że możemy mówić o przykładzie Polski, która inwestuje naprawdę duże środki w modernizację, a nie w fikcyjne wydatki.

Mówił pan o Ukrainie i Rosji. Już kilka razy mieliśmy okazję spierać się, w jaki sposób prowadzić odpowiedzialną politykę wobec Rosji i Ukrainy. Powtórzę te słowa, które powiedziałem kilka miesięcy temu. Polska – póki jestem premierem polskiego rządu – nie stanie na czele antyrosyjskiej krucjaty i będzie prowadziła odpowiedzialną politykę wspierania Ukrainy – myślę, że z dobrymi skutkami, jak do tej pory .

To, co tak bardzo doceniają Ukraińcy – chciałby pan kiedyś usłyszeć w życiu te słowa, które usłyszałem od prezydenta Poroszenki. Staramy się unikać takich działań, które naraziłyby Polskę na zbyt wielkie koszta. Mamy wyraźnych przeciwników i konkurentów, jeśli chodzi o politykę wschodnią.

Jeśli dziś istnieje problem, który musimy permanentnie rozwiązywać, to problem eliminowania i redukowania fałszywego obrazu, że Polska to rusofobiczny kraj i ktokolwiek w Polsce rządzi, to Polska wciąga Europę w antyrosyjską awanturę. (…) W jaki sposób zachować wiarygodność państwa obliczalnego, a równocześnie państwa, które stanowczo będzie broniło interesów na wschód od naszych granic.

Polska zbiera dobre żniwo tej polityki, chociaż ryzyka są oczywiste. Z całą pewnością tego typu nieodpowiedzialne wypowiedzi jak pańska – że Polska powinna stanąć na czele takiej krucjaty, utrudniają pracę polskiej dyplomacji. Wspomniał pan o całej palecie spraw.

Mogę powiedzieć, że cieszę się z tego, że udaje się zbijać bezrobocie. Mamy wyjątkowy efekt w skali Europy – w czerwcu to 12,1% bezrobocia. To dobry efekt, jeśli porównamy go nie z naszymi aspiracjami, ale z tym, co daje się uzyskać wszystkim najbardziej rozwiniętym państwom UE.

Mógłbym dwa razy dłużej niż pan mówić o tym, co w Polsce się udało zrobić, ile musieliśmy nadrobić zaległości. Przykład gazoportu jest tego przykładem. Jesteśmy największym placem budowy infrastrukturalnej. To czasem wiążę się z przykrymi konsekwencjami, bo rynek jest narażony.

Ale to my robimy to, o czym poprzednicy gadali. Łatwiej rozliczać kogoś, kto robi. Trudniej tego, kto gada.

Przez te miesiące kiedy był pan premierem – nie będę się wyzłośliwiał, bo sytuacja jest zbyt poważna, ale by prowadzić dobrą politykę gospodarczą, trzeba znać strukturę państwa. Pan nie byłby w stanie powiedzieć wszystkich ministrów finansów – zmieniał ich pan co kilka dni. Oni nie mieli czasu zastanowić się nad kondycją polskich finansów. Pobił pan rekord. Dlatego zostawię bez komentarzy pańskie przekonanie, że kilkanaście miesięcy pańskich rządów doprowadziło Polskę do rozkwitu. Dla mnie ważniejsza jest próba siedmiu lat, a nie haniebna kapitulacja po kilkunastu miesiącach.

W porównaniu do poprzedniego wniosku o wotum nieufności nic się nie zmieniło – są wyraźne sygnały, że Polska jeszcze lepiej poradzi sobie z sytuacją finansów publicznych i bezrobociem. (…) Możemy mówić o poprawie relatywnie dobrej sytuacji, jaka Polska jest od siedmiu lat. Mówi pan o taśmach – że to jest powód, dla którego ponawia pan upokarzającą dla Piotra Glińskiego procedurę wotum nieufności.

Kiedy wygłasza tego typu opinię o mandatach etycznych prezes Kaczyński, to nie możemy tego pozostawić bez komentarza historycznego. Czy zarzuty prokuratorskie wobec ministrów? Proszę przyjrzeć się pańskiemu rządowi! Ministrowi spraw wewnętrznych, ministrowi sportu. Jeśli zarzuty o charakterze prokuratorskim i korupcyjnym dyskwalifikują ekipę, to musi pan zacząć od siebie. To pan wyznaczył najbardziej ponury wzorzec w 25 latach. Jeśli fakt, że ktoś dał się podsłuchać, że rząd i MSW nie zadbały o bezpieczeństwo, to jest pan niedoścignionym mistrzem – to chyba jedyny rząd w Polsce, a być może na świecie, miał w swoich szeregach ministra sprawiedliwości, który chwalił się, że nagrywa kolegę z rządu.

To politycy z pańska partii pokazali inne oblicze: co innego robili, a co innego mówili. Może pan poseł Lipiński będzie liderem odnowy moralnej? A może poseł Hofman, którego słuchano na temat jego walorów? A może poseł zwany agentem Tomkiem będzie wyznaczał walory językowe? Czy jest pan przekonany, że pańskie przygany i przytyki dotyczące etycznego poziomu polityków, są wypowiadane przez właściwego człowieka? Albo pani poseł Pawłowicz, która się wyrwała do odpowiedzi? Sprawa jest jasna, nieprawdaż?

Prawda jest bardzo prosta – tak naprawdę tylko jedna rzecz istotna zdarzyła się od czasów poprzedniego wotum, pomijając aferę taśmową. To kolejne przegrane przez was wybory. To kolejna próba wywrócenia polskiego rządu tylko dlatego, że nie potraficie przekonać Polaków do swoich racji. Gdyby pan posłuchał siebie dokładnie, to przez dwie godziny rysuje obraz kraju, który jest w totalnej katastrofie. I pan to zaklina na wszystkie możliwe sposoby, potem ludzie idą do urn wyborczych i pan dostaje łomot. Ludzie rozróżniają to, co pan mówi, od tego, co jest w rzeczywistości.

To, co w tej chwili powtórzyła pani prof. Pawłowicz, że rząd fałszuje wybory – powinienem postawić bez komentarza. Moim zdaniem pan prezes potwierdził jedną rzecz – jak pan przegrywa, to ktoś musi fałszować. Pan trzykrotnie powiedział, że panu się wszystko w całość układa. Ja panu powiem tak: znam ten przypadek. Poznałem w życiu kilku ludzi, którym się wszystko w całość układało. Powiem jedną rzecz: chroń, Panie Bożę Polskę od polityka, który chce być premierem i któremu wszystko układa się w całość. Z tego są same problemy. Chcę panu powiedzieć na koniec, że może pan używać różnych obelg pod moim adresem, osobiste wycieczki pod adresem mojej rodziny przeżywałem wielokrotnie. Pańskie insynuacje na temat Amber Gold wystawiają tylko panu świadectwo.

Co jest przykrym zaskoczeniem – to siedmioletnia historia naszych trudnych historii – tworzy pan fikcyjną rzeczywistość. Pan wie, że prof. Gliński nigdy nie będzie premierem. Wymyślił pan to, bo boi się pan podjęcia odpowiedzialności. Stchórzył pan w roku 2007, stchórzył pan za każdym razem, gdy była możliwość podjęcia debaty w mediach i tutaj… Jeśli rzeczywiście czuje się pan odpowiedzialnym za siebie i swoje ugrupowanie – to proszę twardo wyjść i wziąć odpowiedzialność, że to ja zdecydowałem się wziąć za ten bój.

Nie obrażam pana prezesa – to nie ja twierdzę, że pan prezes ma dresiacko-knajarską mentalność. Polityka Polski w ostatnich latach – i jej znakiem – jest to, że osoba, która zarzuca pogardę, jest niedoścignionym mistrzem w tej dziedzinie. Pana wystąpienie było nacechowane czymś, co jest nie do zaakceptowania. Wszyscy czują w pana zdaniach kłamstwo, ale wszyscy ludzie, szczególnie prości, czują najbardziej, że hipokryzja, kłamstwo i manipulacja nie zastąpią otwartości do gotowości boju o własne racje.

Zastanawialiśmy się, czy jest sens komentować to przedsięwzięcie. Jestem winny to wyjaśnienie – ale pozostaje niesmak, że z Sejmu, parlamentu i ważnej instytucji robicie pośmiewisko, a cenę za to przyzwoity i niewinny człowiek, który siedzi na galerii.

Jarosław Kaczyński w trybie sprostowania odniósł się natychmiast do przemówienia Donalda Tuska.

Otóż patrzyłem an te kartki i widziałem, że pan premier ma coś przygotowane. Ja kartek nie mam, to różnica między nami. Ale może nie najważniejsza. Najważniejsza różnica jest taka, że ja dobrze sobie przypominam, co mówiłem 16 miesięcy temu, a także co mówiłem przed chwilą. A pan premier o wielu sprawach zapomina – otóż ja mówiłem tutaj, dlaczego Polska mimo kryzysu ma wszelkie szanse wyjść z sytuacji w Europie obronną ręką.

Otóż ma między innymi dlatego, że ma własną walutę, która dobrze reaguje, a pan chciał tę walutę zniszczyć. Dlatego, że ma wsparcie zewnętrzne, że rola sfery finansów prywatnych banków jest w Polsce stosunkowo niewielka. Dlatego, że mamy niewielką rolę kredytu w naszych przedsięwzięciach gospodarczych, że mamy bardzo odpornych przedsiębiorców, którzy nie popadają w panikę. Nie ma pan z tym nic wspólnego – to obiektywne elementy, które powodowały, że Polska mogła wyjść z tego kryzysu nieporównanie lepiej niż wyszła. Były takie projekty i plany, które zostały odrzucone. Robiono zamiast tego gigantyczne długi, roczne deficyty sięgały nawet 11 mld złotych, pan już o tym zapomniał. Teraz to zwijacie i niezależnie, co byście powiedzieli – to mamy tutaj do czynienia ze stanem, który nie może być uznany za dobry i akceptowany. To poklepywanie po plecach – każdy, kto będzie prowadził Polskę tak, że łatwo ją eksploatować, że nic nie znaczy, że nie jest żadną przeszkodą w procesach, które ukształtowały się, będzie dostawał nagrody i ordery.

W ramach naszej polityki pani Merkel – mimo rzekomego konfliktu – niemal sama broniła naszych interesów. Chodziło o sprawy odnoszące się do naszego statusu. Premier zarzucił mi tchórzostwo, że nie chcę się konfrontować – dajcie mi szansę, to będziemy się konfrontować.

Krótko mówiąc, nie wolno odpowiedzieć premierowi. O pogardzie i cygarach pan nic nie mówił, to nieprawda? O stanie służby zdrowia pan nic nie mówił, opowiadał pan bajki o sytuacji za naszych rządów. Nakłamał pan, że Słońcu wstyd świecić. Chcę tylko państwa przywołać na świadków – to ten pan się boi!

— zakończył Kaczyński, któremu przemówienie przerwała Ewa Kopacz.

svl, mtp

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych