wPolityce.pl: Premier, jak się wydaje, pozbył się dziś na dobre swojego najgroźniejszego konkurenta w partii. Jakie mogą być skutki eliminacji Grzegorza Schetyny?
Adam Bielan, europoseł: Dzisiaj przeprowadzono ostateczną egzekucję Grzegorza Schetyny. Nie powinno być to dla nikogo zaskoczeniem, a na pewno dla ludzi, którzy obserwowali w jaki sposób Donald Tusk od wielu lat rozprawiał się ze wszystkimi konkurentami w partii. Kiedyś Paweł Piskorski porównał to co robi Donald Tusk ze swoimi przeciwnikami do tego, co robił Stalin w partii bolszewickiej. Rzeczywiście, działa tutaj podobny mechanizm. Tusk wykorzystuje kolejnych ludzi do wycinana poprzedników. Grzegorz Schetyna brał przecież udział w pozbywaniu się z partii Piskorskiego, Zyty Gilowskiej, Jana Marii Rokity – a teraz sam stracił pozycję. Nie sądzę natomiast, żeby to był koniec wojny wewnętrznej w Platformie. Grzegorz Schetyna będzie czaił się i czekał na słabszą chwilę premiera, aby jeszcze raz rzucić mu rękawicę. To będzie oczywiście trudniejsze, bo jego pozycja jest aktualnie dużo słabsza niż kilka miesięcy temu. Najważniejszy błąd taktyczny, który popełnił Grzegorz Schetyna, to niewystartowanie w wyborach na przewodniczącego Platformy. Wtedy wielu komentatorów uważało, że to jest sprytne posunięcie – zejście Schetyny z pierwszej linii strzału. Jednak ja od początku twierdziłem, że jest to oznaka słabości, za którą Schetyna zapłaci bardzo wysoką cenę. I tak się stało – stracił funkcję szefa regionu i nawet nie jest członkiem zarządu.
Schetyna ma jednak nadal swoich zwolenników w Platformie. Czy myśli pan, że możliwy jest taki scenariusz – ekstremalny – w którym ta frakcja zbierze się, przyczyni się do rozpadu PO i będziemy mieli przyspieszone wybory parlamentarne?
Z całą pewnością Grzegorz Schetyna ma wystarczającą liczbę posłów, aby ten rząd stracił większość – ta przewaga koalicji jest aktualnie bardzo niewielka. Pytanie czy będzie chciał to zrobić. Przyspieszone wybory będą oznaczały dla Grzegorza Schetyny koniec zasiadania w Parlamencie – nie sądzę, żeby on założył, w takim scenariuszu, własne ugrupowanie, które zdoła przekroczyć próg wyborczy. Dlatego nie sądzę, żeby Grzegorz Schetyna grał na przyspieszone wybory, ale może już grać na kolejne kryzysy albo nawet porażkę PO w wyborach europejskich. Jednak czy będzie miał do tego odpowiednie narzędzia – jego wpływy w partii zmniejszają się z każdym miesiącem. Jestem przekonany, że teraz Donald Tusk weźmie na celownik najbliższego współpracownika Schetyny – Rafała Grupińskiego, który będzie musiał się szybko odciąć od swojego kolegi albo za jakiś czas zapłaci głową za tą przyjaźń polityczną.
Wspomniał pan o tym, że Donald Tusk cały czas potwierdza swoje silne przywództwo w partii. Platforma stara się zaprezentować w mediach jako partia demokratyczna, gdzie każdy może wyrazić swoje własne poglądy, swoją opinię. Jednak widzimy, że takie „inne głosy” są systematycznie „wycinane”. Czy Polacy będą się jeszcze nabierać na ten spektakl o pluralizmie w PO?
Donald Tusk okazał się w ciągu ostatnich kilkunastu lat mistrzem partyjnych intryg. Wypchnął z Platformy, oprócz tych osób, które już wymieniłem, także Andrzeja Olechowskiego, Macieja Płażyńskiego – dwóch pozostałych tenorów, z którymi zakładał to ugrupowanie. W tych rozgrywkach okazał się niezwykle skuteczny. Jednak sądzę, że sam Tusk przywiązuje zbyt dużą wagę do swojej pozycji w partii. Nie wydaje mi się, że to pozorne zakończenie konfliktu ze Schetyną poprawi pozycję Platformy Obywatelskiej na scenie politycznej – ona jest słaba, tak samo jak słaba pozycja jest jej lidera. Rząd ma fatalne notowania. Polaków nie interesuje czy Grzegorz Schetyna będzie członkiem zarządu czy nie; natomiast, interesuje ich rozwiązywanie konkretnych problemów: ze służbą zdrowa, z edukacją. A z tym rząd Donalda Tuska sobie nie radzi. Absolutnie nie wierzę, że zakończenie wielomiesięcznego procesu wyborczego, który był kosztowny dla PO w sensie medialny i politycznym, przywróci dobrą passę Platformie. Ta partia jest na równi pochyłej, bo rządzi słabo. Ostatnia rekonstrukcja rządu, która miała być ostatnią nadzieją na odwrócenie trendów w sondażach pokazała, że Tusk nie ma żadnego pomysłu na to jak poprawić jakość rządzenia. Zmiany, których dokonał, były powierzchowne i czysto wizerunkowe. Do rządu weszli ludzie, którzy często nie mają pojęcia o resorcie, którym mają kierować – choćby jak Joanna Kluzik-Rostkowska. Widać, że w tej najważniejszej sprawie, z punktu widzenia przyszłości PO i Tuska, czyli w sposobie rządzenia, premier jest już wypalony. Nie ma co ukrywać, że staje się również coraz bardziej samotny. Strąca tych wszystkich konkurentów ze szczytu, na którym zostaje sam. A to oznacza, że nie nie może liczyć na żadną pracę zespołową. On dziś zarządza w partii poprzez strach – a ten, wraz ze spadkiem notowań, będzie się również zmniejszał. Nie wykluczone, że za jakiś czas – chociaż dziś, po takim triumfie wewnętrznym to wydaje się mało prawdopodobne – zostanie w Platformie obalony. Sądzę, że Donald Tusk poważnie bierze pod uwagę fakt, że po przyszłych wyborach parlamentarnych, może się znaleźć w opozycji. Wówczas będzie chciał powtórzyć osiągnięcie Jarosława Kaczyńskiego, czyli utrzymać swoją władzę w partii, nawet nie rządząc. Jego styl przywództwa jest inny niż prezesa PiS – to nie jest przywództwo charyzmatyczne, tylko wynikające z obietnicy władzy – więc jemu będzie znacznie trudniej tego dokonać.
Jak pan ocenia wybranych nowych wiceprzewodniczących? Tusk buduje sobie armię „swoich”?
Ewa Kopacz to jest osoba, która wszystko w polityce zawdzięcza Tuskowi, dlatego on się jej najmniej obawia i najbardziej ją preferuje. Widać, że skoro ją uczynił pierwszym wiceprzewodniczącym, to szykuje ją na ewentualnego zastępcę. Cezary Grabarczyk, to efekt targów wewnętrznych z tzw. grupą „spółdzielni”. Natomiast, jak się patrzy na ten skład zarządu, to tam nie ma wielkich osobistości politycznych. Tym bardziej Schetynę musi boleć fakt, że nie znalazło się dla niego miejsce nawet wśród zwykłych członków zarządu – nie tych funkcyjnych.
Na Radzie Krajowej Donald Tusk dużo mówił o zmianach, reformach, innowacjach... Czy takie słowa, po sześciu latach stagnacji, brzmią dla wyborców jeszcze wiarygodnie?
Rośnie grupa wyborców, którzy chcą głosować, ale nie wiedzą na kogo. To jest wielkie zadanie dla opozycji – która z partii będzie bardziej skuteczna, żeby wyborców do siebie przekonać. To przemówienie Tuska było dobre – trzeba obiektywnie powiedzieć, że był w formie. Jednak wydaje mi się, że jego skuteczność będzie ograniczona. Gdyby tak przemawiał lider opozycji, bądź ktoś kto właśnie wygrał wybory, to wielu Polaków by się pod tymi stwierdzeniami wygłoszonymi przez premiera podpisało. W momencie, kiedy tak przemawia ktoś, kto rządzi od sześciu lat, składa obietnice, z których niewiele realizuje, to coraz większa grupa obywateli nie bierze już tych słów na poważnie.
CZYTAJ TAKŻE: Walki w kisielu, melodramat i wyzywanie się od idiotów. Politycy PO zafiksowali się na sobie samych- zostawmy ich cyrk, niech uschną w swoich rolach i zejdą ze sceny
Donald Tusk wspomniał o propozycji wielkiego Okrągłego Stołu na rocznicę pierwszych wolnych wyborów.
To propozycja bez znaczenia, niezrozumiała. Za kilka tygodni nikt już nie będzie o tym pamiętał, jak o wielu innych propozycjach premiera.
Dziękuję za rozmowę.
Magdalena Czarnecka
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/173446-adam-bielan-mechanizm-rozprawiania-sie-ze-swoimi-przeciwnikami-ktory-stosuje-tusk-jest-podobny-do-tego-co-robil-stalin-w-partii-bolszewickiej-nasz-wywiad