Zarząd PO bez Grzegorza Schetyny. Donald Tusk wyeliminował politycznego rywala. Czy były wiceprzewodniczący będzie chciał się zemścić?

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. PAP/Grzegorz Jakubowski
fot. PAP/Grzegorz Jakubowski

Ewa Kopacz została pierwszą wiceszefową PO, zastąpiła Grzegorza Schetynę, który nie znalazł się w nowym zarządzie krajowym partii - zdecydowała w sobotę Rada Krajowa PO. Do zarządu weszły wszystkie osoby rekomendowane przez premiera, jednak wśród nich nie było Schetyny.

Więcej głosów niż dotychczasowy pierwszy wiceprzewodniczący Platformy uzyskali kandydaci do zarządu zaproponowani przez Donalda Tuska: Urszula Augustyn - 252 głosy, Jadwiga Rotnicka - 224, Tomasz Siemoniak - 246, Danuta Pietraszewska - 193, Jan Vincent Rostowski - 204 głosy.

Ewa Kopacz, która została pierwszą wiceszefową PO, uzyskała 249 głosów; pozostałymi wiceprzewodniczącymi zostali: Hanna Gronkiewicz-Waltz - 281 głosów, Cezary Grabarczyk – 274, Radosław Sikorski - 273, Bogdan Borusewicz - 294. Sekretarzem generalnym został Paweł Graś z wynikiem 278 głosów, a skarbnikiem Łukasz Pawełek - 303 głosy.

Grzegorz Schetyna uzyskał 147 głosów i nie znalazł się w zarządzie. Andrzej Halicki, który rekomendował kandydaturę Schetyny, uznał ten wynik za bardzo dobry.

Wynik uważam za bardzo pozytywny.

- powiedział.

Zapytany o przyszłość polityczną Schetyny, odpowiedział, że przed nim Wigilia. Nie chciał powiedzieć, czy będzie on kandydował do europarlamentu.

Premier zadeklarował, że "na pewno" będzie współpracował ze Schetyną, ale - jak zastrzegł – "już na ustalonych, klarownych, jasnych warunkach". Wcześniej podkreślił, że "jeśli chce się wzmocnić partię polityczną, to nigdy drogą do wzmocnienia swojej partii nie jest osłabianie jej lidera".

Będę tak mówił też wtedy, kiedy przegram wybory w PO i kiedy wybierzecie nowego lidera. Jeśli ktoś chce wzmocnić partię polityczną, wzmacnia wybranego demokratycznie lidera. Jeśli chce ją osłabić, przede wszystkim zaczyna od osłabienia lidera (...). Jak wiecie, ten spór dotyczy, znaczy to jest kwestia relacji z Grzegorzem Schetyną, często wielokrotnie o tym mówiliśmy.

– powiedział Tusk.

Premier prosił delegatów o uwzględnienie jego propozycji personalnych; tłumaczył też, że chciałby, aby "wątpliwości, jakie narastały wokół wyborów w Platformie, rozstrzygnąć dziś definitywnie". Przekonywał, że ekipa, którą zaproponował do władz partii, doprowadzi PO do zwycięstwa; mówił też, że ma egoistyczny powód, by walczyć jak lew o najlepszy wynik partii.

Musimy naprawdę wierzyć w to, że wygrywamy po to, by to ta Platforma dalej brała odpowiedzialność za Polskę. Dlatego proszę was o głęboki namysł. (...) Błagam was, weźcie pod uwagę tych kilka moich zdań.

- apelował szef rządu.

Z kolei Schetyna w swoim wystąpieniu przekonywał Tuska, że nie kwestionuje jego przywództwa. Nam chodzi tylko o to, żebyśmy mogli rozmawiać w liczbie mnogiej - mówił do premiera. Tłumaczył, że chce kandydować do zarządu i wskazał, że członkowie PO powinni zrobić wszystko, "by Platformę zmieniać, aby była gotowa do wygrywania wyborów".

Media dzielą nas na rodziny polityczne, nazywają „spółdzielcami”, „schetynowcami”. Chcę powiedzieć bardzo wyraźnie, do ciebie Donald, że schetynowcy też się zmieszczą w zarządzie Platformy Obywatelskiej, też będą pracować na rzecz Platformy. Ja ci deklaruję taką współpracę, tak jak dotychczas, tak i w przyszłości.

- powiedział Schetyna.

Także Halicki, zgłaszając Schetynę, mówił, że robi to "w imię łączenia się we wspólnej walce o zwycięstwo".

Jeszcze przed głosowaniem Schetyna pytany przez dziennikarkę TVN24, jak czuje się jako człowiek, którego epoka w pewnym sensie w PO się kończy, odparł:

Proszę mnie nie straszyć, jesteśmy przed głosowaniem. Proszę uwierzyć w demokrację platformianą.

Natomiast szef śląskiej PO Tomasz Tomczykiewicz wskazywał, że zaufanie to podstawowa rzecz, a między Schetyną a premierem nie ma zaufania i nie będzie.

Jeśli jesteśmy lojalni, a tak deklarujemy, i mamy zaufanie do szefa, to powinniśmy na tę prośbę (Donalda Tuska, w sprawie kandydatów do zarządu) odpowiedzieć pozytywnie.

- mówił.

Na sobotniej Radzie Krajowej Tusk nakreślił też plany na najbliższe lata. Podkreślił, że plan rządzenia PO w Polsce jest przygotowany na kolejne siedem lat.

Wiem też, że pycha nie może nas zgubić i przede wszystkim będziemy odpowiadali za te najbliższe niecałe 2 lata, a więc do tego czasu, kiedy mamy mandat pochodzący z wyborów. Polacy powiedzieli nam - na razie rządzicie do 2015 roku, powiedzcie, co do 2015 r. w tym procesie wielkiej zmiany jeszcze zamierzacie zrobić.

- powiedział premier.

Tusk oświadczył m.in., że oczekuje od ministra zdrowia Bartosza Arłukowicza, że do wiosny przedstawi precyzyjne działania, które w sposób wyraźny doprowadzą do skrócenia czasu oczekiwania na wizytę u lekarza i zmniejszenia kolejek przede wszystkim w ramach podstawowej opieki zdrowotnej.

Nie ryzykowałbym tego zobowiązania, gdyby nie świadomość, jakie projekty są przygotowane. Ale chciałbym, żeby z tych projektów nie za kilka lat, ale za kilka, najpóźniej kilkanaście miesięcy przyszedł praktyczny skutek. To znaczy, aby matka, która idzie z chorym dzieckiem do przychodni, nie była odprawiana z kwitkiem, bo nie ma już miejsca.

- powiedział Tusk.

Jak mówił, niedopuszczalna jest sytuacja, kiedy chory na raka dowiaduje się od onkologów, że będzie przyjęty wtedy, "kiedy prawdopodobnie już nie będzie czego leczyć".

Trzeba będzie zadać odważne pytanie, czy naprawdę warunkiem tej zmiany jest większa ilość pieniędzy w systemie? Jeśli tak, to trzeba będzie równie twardo powiedzieć w tym roku: czy to jest wyższa składka - czego przecież nie chcemy, czy to są ubezpieczenia dodatkowe - ciekawy, acz kontrowersyjny problem - czy to jest dodatkowe zasilanie z budżetu, czy to są dopłaty przy wizytach.

- powiedział premier.

Premier zapowiedział również, od września 2014 r. zostaną wprowadzone wyraźne zmiany na korzyść uczniów i rodziców. Zapewnił, że rząd "postawi się lobby", które żyje ze sprzedaży podręczników.

Zapowiedział też, że jeszcze w 2014 roku będzie proponował rozwiązania, które będą dotyczyły "powolnego eliminowania śmieciówek, żeby to zbyt mocno nie uderzyło w rynek pracy". Jak mówił, likwidacja śmieciówek oznacza bowiem zwiększenie opodatkowania, lub oskładkowania wobec tych, którzy dziś tego nie płacą.

Dylemat jest prosty, chociaż okrutny - czy mamy podjąć wspólną decyzję o rozpoczęciu procesu oskładkowania i opodatkowania tych źródeł dochodu, które dziś nie są oskładkowane, żeby zbudował system, możliwie szczelny, bezpieczny dla przyszłych emerytów i sprawiedliwy, ale ze świadomością, że oznacza to opodatkowanie tych, którzy dzisiaj płacą niższe podatki.

– mówił premier.

Ponadto zapowiedział w najbliższych latach zwiększenie inwestycji w innowacyjność oraz w kulturę.

Musimy zamienić konkurencyjność polskich firm polegającą na niskich kosztach pracy na konkurencyjność wynikającą z wysokich kwalifikacji i wyższej wydajności.

– przekonywał.

Zapowiedział też powołanie zespołu, który będzie pracować nad efektywnym inwestowaniem środków w badania i rozwój.

Według niego rok 2015 będzie także czasem wyraźnie odczuwalnej poprawy dla kultury, która w ostatnich latach nie była rozpieszczana, bo środki budżetowe były inwestowane w "twarde podstawy rozwoju".

Ludzie kultury nie mogą zaakceptować sytuacji, w której ciągle mówimy: poczekajcie. Rok 2015 musi być i będzie zwrotem.

- zapewnił.

Jak mówił, zakłada, że w roku 2014 wzrost gospodarczy wyniesie 3 proc., a w 2015 - 4 proc.

Jeśli to będzie te 4 proc. w roku 2015, to kultura to musi odczuć.

- wskazał.

Zapowiedział też, że poprosi prezydenta Bronisława Komorowskiego o zorganizowanie na początku 2014 r. nowego okrągłego stołu. Według szefa rządu Polska potrzebuje ponadpartyjnego porozumienia ws. polityki wschodniej oraz wspólnych kandydatów do instytucji UE.

Tusk podkreślił także, że kobiety nie są gorzej przygotowane do zajęć publicznych niż mężczyźni; dodał, że z reguły zauważa, iż są lepiej przygotowane, "a jest ich ciągle trzy razy mniej".

Premier obiecał działaczkom PO, które zaangażowały się we wprowadzenie tzw. suwaka przy układaniu list wyborczych partii (naprzemienne ustawienie kobiet i mężczyzn), że będą miały jego "pełne wsparcie".

PAP, lz

 

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych