Walki w kisielu, melodramat i wyzywanie się od idiotów. Politycy PO zafiksowali się na sobie samych - zostawmy ich cyrk, niech uschną w swoich rolach i zejdą ze sceny

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
PAP/Paweł Supernak
PAP/Paweł Supernak

Ilona Łepkowska powinna dzisiejszy show dokładnie spisać, zwłaszcza w oparciu o relacje stacji informacyjnych. Gotowy scenariusz dla łzawego serialu: dramatyczne pytania o przyszłość Grzegorza Schetyny (jakby co najmniej szedł na śmierć), groźby premiera Tuska i epitety Stefana Niesiołowskiego przy energicznej reakcji sali.

CZYTAJ TAKŻE: Donald Tusk apeluje o nowy Okrągły Stół w Polsce i mówi do polityków Platformy Obywatelskiej: "Nie macie się czego wstydzić!"

Wezwanie do nowego Okrągłego Stołu (a więc i Magdalenki?) zasługuje na osobną analizę, ale odnotujmy kilka wątków z samej Rady Krajowej.

Ten melodramatyczny to zdradzona miłość Grzegorza Schetyny:

Nikt nie kwestionuje Twojego przywództwa, Donaldzie. (...) Donaldzie, deklaruje Ci współpracę. Schetynowcy też zmieszczą się w zarządzie... Proszę, bądźmy rozsądni i bądźmy zawsze razem

- mówił łamiącym się głosem były minister spraw wewnętrznych.

Wątek komediowo-dramatyczny, czyli Stefan Niesiołowski:

Jesteśmy otaczani przez szkodliwych idiotów, którzy nie mogą dojść do władzy! Po to tu siedzimy, by ci szkodliwi idioci nie doszli do władzy!

- krzyczał były wicemarszałek Sejmu.

O wątek sensacyjny zadbał premier Tusk:

Mam egoistyczny powód, by walczyć jak lew - na śmierć i życie

- wycedził przez zaciśnięte zęby.

Były też zabawne słowa o "braku cenzury, dopóki rządzi Platforma" Bogdana Klicha, było - a jakże - straszenie Kaczyńskim, był dzielny Andrzej Halicki, który - piszę tu nawet bez większej ironii - potrafił spojrzeć w oczy Tuskowi i wyrazić swoje zdanie. Zachowanie rzadko spotykane. Zwłaszcza w partiach wodzowskich.

Teatrzyk. A w zasadzie mały cyrk. Po przemówieniu Grzegorza Schetyny zabrakło tylko zbliżenia na premiera Tuska, który z wyciągniętym kciukiem decydowałby, czy stracić szaleńca rzucającego wyzwanie cezarowi.

Ludzie Platformy Obywatelskiej zafiksowali się na sobie samych. Premier w swoim przemówieniu dodał co prawda, że ma plan "kontynuowania wielkiej zmiany" dla Polski, ale wypowiedziane po sześciu latach słowa o zmianie brzmią groteskowo. Gdyby zliczyć czas, jaki poświęcono refleksji nad stanem Polski i jej potrzebami, a tym, jak ostro walczono o swoje posady, wynik byłby druzgocący.

Nie wiem, czy członkowie PO potrafią pójść pod prąd i zagłosować za Schetyną. I kompletnie mnie to nie interesuje, bo czy z nim w fotelu wiceprzewodniczącego, czy jedynie posła, "projekt" Platformy pozostanie tym samym - kiepskim przedsiębiorstwem, które nie może się uporać z sobą samym, nie mówiąc o wyzwaniach, które stoją przed Polską.

Dzisiejszy teatr może być ciekawy jedynie dla badaczy polityki, politologów i zarabiających na analizie koloru tła konferencji i analizie gestykulacji. Dla nikogo więcej.

A politycy Platformy zupełnie oderwali się od rzeczywistości: personalna, frakcyjna walka stała się sensem ich istnienia. Zostawmy ich w tej zatęchłej sali ze swoimi pretensjami, niech uschną w swoich teatralnych rolach i zejdą ze sceny. Pokonani przez siebie samych.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych