Dr Chwedoruk: Tusk może zrobić z Gowinem co chce, Gowin robi z siebie męczennika, a Schetyna zaciera ręce. NASZ WYWIAD

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. PAP/Paweł Supernak
fot. PAP/Paweł Supernak

Grzegorz Schetyna, zachowując proporcje, jest trochę w takiej sytuacji jak PiS w systemie partyjnym. Czego by nie robił, poparcie będzie mu rosło. Stawia na kartę osłabienia przywództwa Donalda Tuska, w miarę postępowania problemów ekonomicznych. Gdyby zaatakował teraz i wyraźnie wsparł Jarosława Gowina, tylko straciłby część amunicji

– mówi w wywiadzie dla portalu wPolityce.pl dr Rafał Chwedoruk, politolog.

 

wPolityce.pl: Premier ogłosił, że decyzja o sankcjach wobec trzech posłów PO, którzy złamali dyscyplinę partyjną przy uchwalaniu przez Sejm nowelizacji ustawy o finansach publicznych, zapadnie dopiero po wyborach przewodniczącego Platformy. Dlaczego Donald Tusk odroczył wyrok na Jarosława Gowina i pozostałych buntowników?

Dr Rafał Chwedoruk: Oprócz banalnego czynnika niezręczności sytuacji, w której Gowin formalnie jest kontrkandydatem Tuska w partyjnych wyborach, wynika to z tego, że premier może teraz zrobić z Gowinem co chce. Głosowanie nad nowelizacją ustawy o finansach publicznych potwierdziło wszelkie wcześniejsze obserwacje dotyczące braku jakiegokolwiek zaplecza Gowina w Platformie. Sytuacja, w której zaledwie dwóch posłów popiera byłego ministra sprawiedliwości jest absolutnie jednoznaczna.

 

Czy w jakimś sensie też przełomowa?

Gowin po raz pierwszy w tak wyraźny sposób, w postaci głosowania, próbował odróżnić się od kierownictwa PO nie w kwestiach kulturowych, a ekonomicznych. A więc tych, które de facto są spoiwem tej partii. Czy Platforma będzie za lub przeciw związkom partnerskim, nie ma kompletnie znaczenia dla jej wyniku wyborczego. Natomiast mocno liberalne podejście do rynku było czymś, co łączyło Platformę. Jeśli w tej sprawie Gowin nie jest w stanie pozyskać kogokolwiek – z wyjątkiem dwóch polityków, którzy od dawna są z nim blisko; w tym Johna Godsona nie mającego gwarancji, że znajdzie się znów na biorącym miejscu łódzkich list wyborczych PO – to Tusk może zrobić najstraszliwszą rzecz stosowaną wobec oponenta w polityce: zbyć go, pozostać obojętnym. Nie musi iść w tym momencie na całość i eksmitować Gowina z partii.

 

Po co w takim razie Gowinowi była potrzebna demonstracja w Sejmie?

Zdaje sobie sprawę, że jego możliwości działania w Platformie – po tym, jak przestał być ministrem sprawiedliwości – uległy ograniczeniu. Wydarzenia ostatnich miesięcy pokazały, iż niezbyt może liczyć na szersze poparcie w PO. Żeby pozostać w grze, musi o sobie przypominać opinii publicznej. Jeśli w wyborach w Platformie uzyska dobry rezultat, powiedzmy dwucyfrowy, wówczas  może próbować pozostać w PO, opierając się na tym, że ma jakieś istotne poparcie wśród tysięcy działaczy partii. Gdyby jednak okazało się, że ten wynik będzie bardzo niski, to głosowanie nad ustawą o finansach publicznych jest w zasadzie jedynym jego kapitałem na samodzielną drogę polityczną. Gowin przedstawia siebie jako męczennika. Człowieka, który został usunięty z partii, choć występował w imię idei, które Platforma przez całe lata firmowała. To jest o tyle istotne, że mogłoby być, przynajmniej potencjalnie, atrakcyjne dla wyborców Platformy o mocno liberalnych poglądach, choć nie dla samego trzonu elektoratu tej partii. Ale raczej są to próżne oczekiwania.

 

Jakie znaczenie w tej rozgrywce ma Grzegorz Schetyna, który wypowiedział się przeciwko karaniu Gowina, ale do buntowników się nie przyłączył?

Schetyna, zachowując proporcje, jest trochę w takiej sytuacji jak PiS w systemie partyjnym. Czego by nie robił, poparcie będzie mu rosło. Stawia na kartę osłabienia przywództwa Tuska, w miarę postępowania problemów ekonomicznych. W miarę tego, jak coraz wyraźniej będzie widać, że Platforma jest rozpięta między oczekiwaniami obywateli - których olbrzymia część chciałaby, żeby Tusk rzeczywiście był socjaldemokratą, w sensie nie podejmowania niepopularnych decyzji – a oczekiwaniami biznesowego zaplecza Platformy, elit opiniotwórczych, które chciałyby progi ostrożności raczej umacniać niż likwidować. W takiej sytuacji Tusk czego by nie robił, komuś podpadnie. Wcześniej, czy później będzie musiał wybierać między jednym porządkiem, a drugim. Wówczas jego przywództwo będzie słabło. A wszystko co doraźnie osłabia przywództwo Tuska – np. chaos w partii i sytuacje, że część posłów PO głosuje inaczej – jest na rękę Schetynie. On sam może wtedy, niemal ostentacyjnie, manifestować swoją lojalność wobec partii, co w dobie słabnięcia wpływów ugrupowania jest wyjątkowo cenione przez działaczy. I z satysfakcją oczekiwać na skutki sporów kierownictwa partii nawet z pojedynczymi posłami. Otwarcie nie może stanąć po stronie Gowina. Chociażby dlatego, że w kwestiach kulturowych były marszałek Sejmu przedstawiał siebie jako najdalej idące zaprzeczenie konserwatyzmu manifestowanego przez Gowina i część posłów Platformy.

 

Czy właśnie Schetyna wyciąga najwięcej korzyści politycznych ze spięcia wokół finansów publicznych?

To nie ulega najmniejszej wątpliwości. Bez względu na to, w którą stronę będzie się kierował Tusk, to ci, którzy będą z niego niezadowoleni, będą orientowali się na Schetynę, jeśli będą chcieli cokolwiek zmienić w partii. Gdyby Schetyna bardzo wyraźnie wsparł Gowina w dyskusji o progach oszczędnościowych, albo – niczym poseł Andrzej Biernat – domagał się natychmiastowego wyrzucenia Gowina, odebrałby sobie ten atut. A dużo ciekawsza od progów ostrożnościowych – bo każdy rząd w tym momencie musiałby te progi likwidować, jeśli nie chciałby stracić całkowicie władzy i doprowadzić do totalnej zapaści; pytaniem raczej jest po co w ogóle wprowadzano te progi i po co je fetyszyzowano – będzie w dłuższej perspektywie dyskusja o OFE. Pojawi się poważniejszy kontekst i poważniejszy przeciwnik. Będzie zinstytucjonalizowane lobby, działające woków OFE i oddziałujące również na Platformę, którego ustami jest Leszek Balcerowicz. Tu warto zauważyć, że w tej materii nie tylko Gowin, ale Schetyna i ośrodek prezydencki wypowiadają się w sposób dużo bardzie zniuansowany, niekoniecznie wyrażający entuzjazm dla idei likwidacji OFE. Gdyby Schetyna zaatakował teraz, tylko straciłby część amunicji. W przypadku OFE - jeśli w klubie poselskim pojawią się większe wątpliwości - w zamian za pomoc w dyscyplinowaniu posłów, Schetyna i jego ludzie będą mogli wiele zażądać od Tuska.

Rozmawiał Jerzy Kubrak

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych