Ten film w zwiastunach promują mocne sceny akcji - wpadnięcie świtem antyterrorystów do domów bohaterów, jakieś walizki z pieniędzmi itp. Można zrozumieć, bo sfilmowano to naprawdę nieźle. W tym wymiarze to doskonały film akcji, wciągający thriller. Jednak to co w "Układzie zamkniętym" jest w mojej ocenie najważniejsze, wcale nie jest widowiskowe.
Opowieść o trzech biznesmenach niszczonych przez układ mafijno-prokuratorsko-skarbowy jest przede wszystkim oskarżeniem państwa, które zbudowano po 1989 roku. Państwa, które jedną ręką ogłosiło wielką zmianę i przełom, a drugą pozwoliło przejść w nowe czasy większości patologii z okresu komunistycznego. Państwa w którym zarobione w PRL nieprawe przywileje, mafijne układy, zdemoralizowane praktyki mogły pracować dalej. I pracują choć - to najbardziej irytuje - ich istnienie jest negowane.
Akcja "Układu zamkniętego" dzieje się gdzieś na Pomorzu, ale mogłaby dziać się wszędzie. Tak piętnaście, dziesięć, pięć lat temu. Lub dziś. Zresztą oryginalna historia na której oparto film zdarzyła się w Krakowie dekadę temu. Niedawno całkiem znalazła swój sądowy finał, uniewinniający niesłusznie oskarżonych przedsiębiorców. Wszędzie bowiem przedsięwzięcie uznane za niekontrolowalne byłoby tak samo zagrożone. Wystarczy kilka znajomości, wielki szmal do zgarnięcia by cały aparat państwa został użyty nie w do ochrony prawa, ale do zniszczenia legalnie i skutecznie działającej firmy, środowiska czy gazety.
Ludzie wzięci na taki celownik nie ma właściwie szans. Bohaterowie filmu nie mają nic na sumieniu, ale w zderzeniu z tą machiną, z przemocą, z mafią ubraną w państwowe piórka, są bezradni. Nawet hak na nich nie jest potrzebny, bo jak mówi boss z prokuratury do młodego wykonawcy poleceń: "O dowody się nie martw". I nikt nie pomoże, bo dodaje, że "media też bierze na siebie". Każdy każdego zna, każda rączka inną rączkę myje.
Oczywiście, nadużycia zdarzają się wszędzie, w każdym państwie i każdym systemie. Ale tylko w krajach postkomunistycznych ich skala jest tak ogromna, a przekonanie medialnych elit iż państwo zdaje co chwila egzamin - tak silne. Nic więc dziwnego, że po pokazie prasowym często dało się słyszeć: "Każdego mogą załatwić, dokładnie tak jak w tym filmie".
"Układ zamknięty" nie jest jednak prostym odnotowaniem patologii i - pośrednio - oddaniem hołdu trzem rodzinom, których życie zniszczono. To także szansa na przełom, na zmianę w Polsce. Do tej pory całe podglebie kulturowe i medialne upewniało bowiem Polaków, że jesteśmy normalnym zachodnim krajem w którym wszystko działa świetnie. A jak komuś nie idzie to widocznie nieudacznik.
Dzięki scenariuszowi Mirosława Piepki i Michała Pruskiego, reżyserii Ryszarda Bugajskiego i doskonałej grze aktorów dostajemy dzieło, które może przekonać część naszych rodaków, że to wszystko jest dużo bardziej skomplikowane. Że państwo polskie wymaga zdecydowanej naprawy. Jest nadzieja, że mamy na to siłę, że jest taka wola. Sfinansowanie filmu przez niezależne polskie firmy (bo PISF odmówił dofinansowania) pokazuje, że są silne środowiska mające dość grasowania tych wszechwładnych sitw.
Dlatego kto może niech "Układ Zamknięty" obejrzy i zachęci innych. Naprawdę serdecznie polecam. Nie będziecie państwo żałować - poza wszystkim to kawał świetnego kina.
PS. Film wchodzi na ekrany 5 kwietnia
CZYTAJ TEŻ KONIECZNIE: "Układ zamknięty": "Nasze śledztwo doprowadziło nas do wątku jakiegoś „ministra” – osoby ze szczytów ówczesnej władzy"
ZOBACZ ZWIASTUN:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/154309-wchodzacy-na-ekrany-uklad-zamkniety-to-film-wstrzasajacy-ale-tez-dajacy-nadzieje-szansa-na-przelom-na-zmiane-w-polsce