"Układ zamknięty": "Nasze śledztwo doprowadziło nas do wątku jakiegoś „ministra” – osoby ze szczytów ówczesnej władzy"

CZYTAJ TAKŻE: Kolejny numer „Sieci” już w poniedziałek. A w nim blok poświęcony nawróceniom oraz dodatek specjalny „Śmiejmy się razem z Bareją”

"Jako społeczeństwo i państwo doszliśmy do muru, do pewnej granicy. O tym jest nasz film - mówią na łamach tygodnika "Sieci" Mirosław Piepka i Michał Pruski, scenarzyści filmu "Układ zamknięty”.

Film opowiada historię trzech przedsiębiorców, właścicieli nowoczesnej fabryki, zaatakowanych przez tytułowy "Układ":

 

Znaliście panowie tę historię wcześniej? Ona nigdy się nie przebiła na pierwsze strony gazet, ale gdzieniegdzie było o niej głośno. Głównie dzięki poręczeniom, jakie wtedy wystosowali
w obronie oskarżonych Aleksander Hall i arcybiskup Franciszek Macharski.

Michał Pruski: Tak, ale ich nie uwzględniono. Układ był silniejszy. Pomimo iż byli to przedsiębiorcy zaangażowani przed 1989 r. w działalność opozycyjną, internowani w stanie wojennym. Nikt nie był w stanie im pomóc.

 

Prawnicy też?

Mirosław Piepka: Nie chcieli brać tej sprawy. Gdy przedsiębiorcy zostali aresztowani, jedna z żon zwróciła się do ich przyjaciela, wybitnego krakowskiego prawnika, którego nazwisko jest Polakom dobrze znane, z prośbą o pomoc. Odmówił. Odpowiedział: „Nie przebijemy się. Nie mamy szans”.

Michał Pruski: Musiał znać mechanizm, wiedzieć, kto się na nich zasadził.

 

Da się to odczytać i tak, że władza eseldowska uderzyła w biznes wywodzący się z innego niż postkomunistyczne źródła?

Michał Pruski: Motywy mogły być różne, na pewno naruszyli jakiś układ zamknięty, który pilnował i w wielu miejscach pilnuje także dziś, by nikt spoza niego nie mógł rozwijać dużego biznesu.

Mirosław Piepka: Uderzono w trzech przedsiębiorców, którzy pod Krakowem stworzyli jeden z najnowocześniejszych w kraju zakładów mięsnych, ściągnęli najnowsze technologie,
dali pracę 400 osobom, dużo eksportowali. Wtedy zaczęli się im przypatrywać urząd skarbowy i prokuratura. I szybko ich zniszczyli.

 

Chodziło o przejęcie biznesu?

Mirosław Piepka: Ewidentnie. Naczelnik urzędu skarbowego, który kontrolował firmę, doprowadził do zamknięcia jej właścicieli. Następnie, nadal pracując w skarbówce, został szefem rady nadzorczej tejże firmy już po jej przejęciu. To mówi wszystko. Gdy opowiadałem to znajomym zatrudnionym w administracji, nie wierzyli. A jednak – to jest fakt. I ktoś podejmował konkretne decyzje. Trzymano chłopaków po dziewięć miesięcy w areszcie, bez jednego w tym czasie przesłuchania. Jaki sąd decydował, na jakich podstawach, o przedłużeniach aresztu? To się w głowie nie mieści!

 

Co dziś zostało z tej firmy?

Michał Pruski: Oglądaliśmy materiały z otwarcia fabryki: piękny, nowoczesny, czysty zakład. Przed dwoma laty pojechaliśmy na to miejsce. Zostało gruzowisko, pusta hala, po której hula
wiatr, wszystko zrujnowane.

 

Komu na tym zależało? Mają panowie jakąś teorię, gdzie była sprężyna tego ataku?

Michał Pruski: Nasze śledztwo doprowadziło nas do wątku jakiegoś „ministra” – osoby ze szczytów ówczesnej władzy. Zapewne któryś z wiceministrów. Ale oczywiście za nim stoi jeszcze jakieś lobby, jakaś grupa zainteresowana przejęciem firmy. Nie udało im się to, zatem ją zniszczyli. Bo warto przypomnieć, że rzecz dzieje się za rządów SLD, w roku 2003.

 

Jak się potoczyły losy bohaterów tej oryginalnej historii?

Mirosław Piepka: Tragicznie. Proszono mnie, bym nie operował pewnymi szczegółami, a także nazwiskami prawdziwych bohaterów, ale to jest naprawdę wstrząsająca historia.
Jeden z nich został całkowicie złamany, trzykrotnie próbował popełniać samobójstwo, cały czas ma potworne problemy ze sobą, właściwie do dzisiaj nie udało mu się wrócić do normalnego życia. Dwóch innych stara się normalnie żyć, ale nie ma mowy o żadnych wielkich przedsięwzięciach. Doradzają kilku firmom, coś tam robią.

Michał Pruski: Jeden z bohaterów, zapytany przez nas, czy przyjedzie na premierę, odpowiedział, że nie. Zdaje sobie sprawę, że ta makabra powróci, uderzy w niego, otworzy rany. Film obejrzy, ale tylko z żoną.

Mirosław Piepka: Do ich domów policja weszła niezwykle brutalnie, z hukiem, krzykiem, ostrą bronią wycelowaną w łóżeczka dzieci. Jeden chłopczyk wskutek szoku przestał mówić, żona jednego z bohaterów poroniła. Dlatego potem, gdy wyszli z aresztu, starali się przede wszystkim chronić rodziny.

 

Odzyskali choć część majątku?

Michał Pruski: Skąd! Po latach otrzymali po 10 tys. zł odszkodowania za niesłuszny areszt. To kpina.

 

Cała rozmowa Jacka i Michała Karnowskich ze scenarzystami w najnowszym wydaniu tygodnika "Sieci".

Film wchodzi na ekrany 5 kwietnia.

CZYTAJ TAKŻE: "Układ zamknięty" w kinach 5 kwietnia. "Zainteresowanie filmem wynika z tego, że twórcy dotknęli tematu ponadnarodowego, ponadsystemowego"

 

"SIECI" na FB - Polecamy!

 

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.