Publicyści "Uważam Rze" żegnają się z tygodnikiem. Na łamach "Faktu" podsumowują czas współpracy z pismem i jednoznacznie oceniają decyzję wydawcy "URze" Grzegorza Hajdarowicza o zwolnieniu Pawła Lisickiego z funkcji redaktora naczelnego. Głos zabierają też dziennikarze TVN. Jakże odmienny...
Jerzy Jachowicz podkreśla, że współpracując z "Uważam Rze", drugi raz w życiu był w sytuacji, gdy w jego tekstach nie zmieniano nawet słowa. Jednak uwalniając się od Grzegorza Hajdarowicza, który od pewnego czasu podejmował działania, coraz bardziej ingerujące w niezależność dziennikarską, jest sprawą pozytywną.
Uzyskaliśmy tym samym już absolutną swobodę w pisaniu. Od czasu do czasu hamowała nas myśl, że jednak nie można uderzać w swego wydawcę, właściciela, choć było ku temu kilka okazji. Teraz jesteśmy ludźmi naprawdę wolnymi. Oczywiście szkoda, bo poziom tygodnika, a także zakres swobody był bardzo duży.
- mówi i dodaje z ironią:
Grzegorz Hajdarowicz powinien zamienić się miejscami z Donaldem Tuskiem, bo jeden trwożliwie konserwuje stanowiska od niego zależne, a Hajdarowicz dokonuje zmian.
Bronisław Wildstein nie kryje przekonania, że to decyzja polityczna.
W Polsce mamy do czynienia z pewnym układem wielkiego biznesu i władzy, w którym partycypuje zdecydowana większość mediów
- mówi, podkreślając, że od jakiegoś czasu obserwujemy "próby likwidacji ośrodków niezależnie myślących i krytycznych wobec władzy". Przypomina też, że Hajdarowicz w ciągu roku uzyskał 25-proc. spadek czytelnictwa dziennika, co jest światowym rekordem. Wyrzucając Cezarego Gmyza z "Rzeczpospolitej" próbował zastraszyć niepokornych dziennikarzy.
"Uważam Rze” zrobiliśmy wbrew wszystkiemu. Bez nakładów na promocję uzyskaliśmy rangę jednego z najbardziej czytanych tygodników. A teraz nowy właściciel Grzegorz Hajdarowicz postanowił odwołać naczelnego. Choć na ile naprawdę jest on właścicielem, jest kwestią umowną. O jego właścicielskich kompetencjach niech świadczy fakt spotykania się po nocach z rzecznikiem rządu.
- podkreśla Wildstein i dodaje:
To co się stało, narusza wszelkie standardy. I pan Hajdarowicz jest tutaj najmniej istotny. Ważni są rządzący Polską, ci, którzy przeprowadzili tę całą operację.
Wypowiedź Kamila Durczoka dobitnie pokazuje jak wysoka jest świadomość mainstreamowych dziennikarzy, co do ich roli w teatrze mediów komercyjnych:
Dzisiaj tytuły prasowe, w ogóle media, w większym stopniu niż kiedyś są traktowane jak biznes. Dlatego nie potrafię sobie wyobrazić współpracy między redaktorem naczelnym a wydawcą, którzy sobie nie ufają i którzy podejrzewają się, że jeden chce ograć drugiego.
Wizja Durczoka, stawiającego się w roli dobrego współpracownika biznesu, nie mieści się w żadnej mierze z dziennikarskimi standardami niezależnych publicystów.
Zdaniem Piotra Zaremby, "Uważam Rze", jako autorski projekt Pawła Lisickiego, nie ma szansy na przetrwanie w rękach nowego naczelnego. Wyjaśnia też, dlaczego nie miał wątpliwości, by odejść razem z naczelnym:
Nie akceptuję podróbek. Właściciel Grzegorz Hajdarowicz przedstawia gazetę jak każdy inny towar, a nas jako gwoździe. Raz mamy mieć łebki okrągłe, a raz kwadratowe. Tak się nie da, także z punktu widzenia racji komercyjnych. Już choćby dlatego, że czytelnicy tego nie kupią.
Zaremba twierdzi, że rozumie prawo właściciela, dlatego twórcy tygodnika "nie przykuwają się do biurek".
Pozostaje pytanie, dlaczego Grzegorz Hajdarowicz postanowił zarżnąć dobry interes
- podkreśla.
W opinii Rafała Ziemkiewicza argument o prywatnym interesie Hajdarowicza "to prawda, ale tylko teoretycznie".
Chciałbym, aby pamiętano o tym, że poważny i wypłacalny międzynarodowy inwestor, jakim była spółka Mecom, wielokrotnie zgłaszał ofertę, że chce kupić „Rzeczpospolitą”. Ten inwestor w końcu stwierdził, że w kartoflanym kraju nie da się robić interesów. Panu Hajdarowiczowi ministerstwo oddało swoje udziały za bezcen. Takie rzeczy nie dzieją się w normalnym kraju, tylko w Bantustanie, ewentualnie na Białorusi albo w Rosji Putina.
- mówi, podkreślając że Hajdarowicz jest jedynie słupem rządu. Działanie to nazywa jawnym zabijaniem mediów opozycyjnych.
To wszystko to pełzająca białorusinizacja Polski
- dodaje.
Problemu nie widzi jednak Katarzyna Kolenda-Zaleska. Z beztroską stwierdza, że "właściciel ma prawo robić ze swoją własnością, co mu się żywnie podoba".
Jesteśmy krajem demokratycznym, gdzie honoruje się prawa właścicielskie
- twierdzi i podkreśla, że "nie ma tutaj żadnej mowy o jakimś kneblowaniu mediów czy o ograniczaniu wolności słowa".
Wystarczy spojrzeć na standardy obowiązujące na całym świecie, na to co się dzieje w innych krajach. To właściciel decyduje, to jest jego gazeta, a my jedynie możemy się z tym pogodzić. Chcieliśmy demokracji? No to ją mamy!
I wszystko jasne. Skoro dla Kolendy-Zaleskiej prawo biznesmena do produktu jest wyższe niż prawo do wolności słowa, wiemy dlaczego właśnie tak wyglądają jej materiały.
Przypomnijmy, że powodem zwolnienia Pawła Lisickiego było m.in. niepochlebna wypowiedź o Grzegorzu Hajdarowiczu w wywiadzie dla portalu wPolityce.pl oraz publikowanie tekstów Cezarego Gmyza, którego Hajdarowicz wyrzucił z "Rzeczpospolitej".
Oświadczenie twórców i autorów tygodnika "Uważam Rze" po odwołaniu red. Pawła Lisickiego
mall, Fakt.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/145661-wolnosc-slowa-contra-wolnosc-biznesu-dla-rezimowych-dziennikarzy-zniszczenie-uwazam-rze-to-swiadectwo-demokracji
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.