Urzędnicy państwowi "wyliczają koszty" propozycji Kaczyńskiego. Czyli pracują na rzecz Platformy. Państwo na usługach jednej partii?

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
PAP/Radek Pietruszka
PAP/Radek Pietruszka

Resort finansów poinformował wczoraj Polską Agencję Prasową, że poszczególne ministerstwa mają wyliczyć koszty postulatów PiS w podległych im obszarach.

Postulatów, zgłoszonych w trakcie sobotniego "expose" programowego Jarosława Kaczyńskiego.

"W ciągu najbliższych godzin, góra dwóch, trzech dni, będziemy chcieli wyliczyć te wszystkie konsekwencje, ale także odnieść się konstruktywnie do całości wystąpienia prezesa PiS" - powiedział z kolei w poniedziałek dziennikarzom Adam Szejnfeld, polityk Platformy, który w rządzie nie jest.

O zamiarze przedstawienia wyliczeń propozycji Kaczyńskiego mówili także dzisiaj, podczas konferencji prasowej, premier Donald Tusk i minister finansów Jacek Rostowski.

Mamy więc skoordynowaną akcję rządu i partii rządzącej, mającą na celu podważenie wiarygodności lidera opozycji.

Akcję, którą - jak otwarcie poinformowało ministerstwo finansów - prowadzą urzędnicy ministerstw, "wyliczający" koszty propozycji PiS.

Czyli urzędnicy, zamiast zajmować się bieżącą pracą dla dobra wszystkich obywateli, pracują na rzecz bieżącego, czysto politycznego interesu partii rządzącej.

Czym to się różni np. od latania samolotami rządowymi na partyjne zebrania? Niczym. Pieniądze podatników przeznaczone na administrację państwa służą wspomożeniu szans partii rządzącej. Więcej nawet - służą uderzeniu w opozycję.

Można zapytać: czy to już oficjalnie państwo jednej partii?

***

Swoją drogą: minister finansów Jacek Rostowski powinien jak mało kto zabiegać dziś o udzielenie pomocy IPN w zdobyciu nowej siedziby. Jeżeli IPN przestanie działać - on będzie, można dziś tak twierdzić, głównym winnym. On osobiście.

Tym zapisze się w historii - obok zadłużenia państwa na skalę niespotykaną.

Z relacji ludzi związanych z Instytutem Pamięci Narodowej wynika bowiem, że to resort finansów zwodniczo obiecał w marcu pomoc w zakupie obecnej siedziby (chodziło o 15 mln, czyli połowę całej potrzebnej kwoty). Słowa niestety nie dotrzymał.

CZYTAJ TAKŻE: NASZ WYWIAD. Prezes IPN: w tej chwili jedynym rozwiązaniem jest znalezienie nowej siedziby, którą trzeba odpowiednio wyposażyć

Teraz z kolei minister nie szczędzi IPN uszczypliwości. Ostatnio dopytywał się, dlaczego Instytut dbał o własną siedzibę, skoro nie miał do niej prawa własności, i czy w związku z tym utargował coś na czynszu.

CZYTAJ TAKŻE: Minister Rostowski - największy wróg IPN w rządzie? Zamiast pomóc w sprawie siedziby, sprawdza "medialne doniesienia"

O sprawie tak pisze w najnowszym numerze tygodnika "Uważam Rze" Piotr Gursztyn:

Duda [Wojciech, doradca Tuska] i inne chłopaki poszli do ministra finansów po prośbie. - Daj pieniądze na siedzibę IPN, bo może być straszna wtopa - rzekli Janowi Rostowskiemu. - Naprawdę? Nie wiem, o co chodzi z tym IPN. U nas, na wyspach, nie ma czegoś takiego - odpowiedział naczelny księgowy kraju. (...)  - Najgorsze jest to, że naprawdę tak myśli - donoszą nam wiewiórki z kancelarii prezydenta.

Może i IPN-u w Wielkiej Brytanii nie ma (nie było tam totalitaryzmu), ale nie ma też takich ministrów, jacy są u nas. Takich, którzy urzędników "Civil Service" wysyłają jawnie do walki z propozycjami opozycji.

Autor

Wesprzyj patriotyczne media wPolsce24.tv Wesprzyj patriotyczne media wPolsce24.tv Wesprzyj patriotyczne media wPolsce24.tv

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych